Recenzja Shadow of Labyrinth

Shadow Of Labyrinth
Shadow Of Labyrinth

Pewne postacie z gier mają status ikon i są bardzo łatwo rozpoznawalne. Udało się im przedostać do popkultury i ogólnej świadomości ludzi nawet jeśli nie specjalnie interesują się grami wideo. Jedną z takich wyjątkowych ikon jest Pac-Man, czyli fenomen z automatów z lat 80. który stał się całkiem popularną i pomysłową marką. Teraz na rynek trafia unikatowa wariacja na temat formuły tej produkcji. Czy Shadow of Labyrinth okaże się sukcesem i udowodni, że warto eksperymentować z dobrze znaną formułą? Czy może tytuł skończy na śmietniku historii obok Bomberman: Act Zero, które lata temu próbowało zrobić coś podobnego?

Shadow of Labyrinth to reimaginacja idei Pac-Mana zamieniają kultową produkcję arcade w grę w stylu metrodivanii. Tytuł został stworzony i wydany przez Bandai Namco i trafił na PlayStation 5, Xbox Series, PC i obie konsole Nintendo Switch. My graliśmy w wersję przeznaczoną na konsole Sony.

Tajemnice

Fabuła gry jest raczej tajemnicza. Wcielamy się w postać, która zostaje wybudzona ze snu kriogenicznego z jakiś kapsuły lub może celi. Zostaliśmy uratowani przez maszynę nazywającą się Puck i wyglądającą jak Pac-Man. Jesteśmy w dziwnej krainie i nie mamy zbytni pojęcia, co się dzieje. Puck nazywa na 8 i chce, byśmy stali się wojownikiem, który pozwoli mu wypełnić ważną misję. Nie zadajemy pytań i ruszamy na wielką wyprawę po zrujnowanej ziemi, która kompletnie nie przypomina naszego świata. Jaka jest nasza misja i o co w tym wszystkim chodzi? Prawdę będziemy odkrywać powoli wraz z przebijaniem się poprzez kolejne obszary w drodze do tajemniczej wieży.

Co ciekawe fabuła Shadow of Labyrinth połączona jest z jednym z odcinków antologii Amazon Prime Secret Level, który był prequelem dla tego tytułu. Tam można dostać solidne wprowadzenie do fabuły tej historii i świata, który przyjdzie nam zwiedzić. Jednak nawet bez tego można grać spokojnie. Całość to dużo motywów z science fiction i solidna atmosfera.

Metroidvania

Shadow of Labyrinth czerpie pełnymi garściami z tradycji gatunku metroidvania. Gracz porusza się po rozległej, wielopoziomowej mapie, do której dostęp zwiększa się wraz z nabywaniem nowych umiejętności i wyposażenia. Mamy więc obszary z początku gry, które będziemy mogli ponownie odwiedzić dopiero później, gdy zdobędziemy odpowiednie zdolności. Daje to też okazję na poukrywanie różnych znajdziek i wzmocnień, które nie są niezbędne do przejścia gry, ale mogą nam ułatwić wyprawę. Mamy sporo sekretów, ukrytych przejść i alternatywnych ścieżek, dzięki czemu jesteśmy zachęceni do eksploracji tego świata.

Nowe umiejętności zdobywamy w fajnym tempie a system rozwoju postaci oparty na wyposażaniu ulepszeń i wzmacnianiu skilli sprawdza się dobrze. Do tego urozmaiceniem metroidavanii są elementy inspirowane grą Pac-Man. Mamy specjalne wyzwania w klimacie klasyka, a na dodatek w niektórych sekcjach gry pędzimy po różnych liniach przybierając formę Pucka.

Siekanka

Walki w grze są nie tylko częste, ale i wymagające. Shadow of Labyrinth nie wybacza błędów. Każdy przeciwnik, nawet ten podstawowy, stanowi zagrożenie, jeśli gracz nie podchodzi do niego z odpowiednią taktyką. Często trzeba analizować schematy ataków, wykorzystywać uniki w odpowiednim momencie i umiejętnie przełączać się między trybami walki i korzystanie ze skilli. Bossowie są zaprojektowani z rozmachem – potężni, często groteskowi, wymagający kilku podejść, zanim zostaną pokonani. Starcia z nimi sprawiają sporo frajdy i są bardzo mocnym elementem Shadow of Labyrinth.

Szczególnie interesującym elementem mechaniki są transformacje. Dzięki pożeraniu wrogów gracz napełnia specjalny wskaźnik, który pozwala na przemianę w potężną formę potwornego Pac-Mana o zwiększonej sile. Pożeranie przeciwników jest też metodą na zdobywanie surowców potrzebnych do tworzenia wzmocnień i rozwoju naszej postaci. Mamy więc solidny system, który sprawdza się jako pokaz mocy, ale ma też inne zastosowania.

Cyber klimat

Shadow of Labyrinth to gra głęboko zakorzeniona w estetyce lat 80. i 90., ale jednocześnie dekonstrukcja tego dziedzictwa. Inspiracje klasycznym Pac-Manem są widoczne, ale przetworzone przez filtr cyberpunkowego horroru i industrialnego minimalizmu. Elementy neonowe, znajome dźwięki i geometryczne układy poziomów przypominają pierwowzór, ale są jedynie cieniem dawnej grywalnej lekkości. Do tego mamy jeszcze więcej nawiązań do klasyki z salonów arcade. Sprawdza się to solidnie. Każdy obszar, każda postać i każdy element otoczenia są podporządkowane mrocznej, nieco groteskowej wizji. Animacje są płynne, a efekty wizualne – oszczędne, ale efektowne. Całość sprawia wrażenie przemyślanej i dopracowanej. Ogólny styl i design kojarzy mi się trochę z twórczością Ska Studios znanego między innymi z Salt and Sanctuary.

Wyzwanie

Warto wspomnieć o tym, że Shadow of Labyrinth nie należy do najłatwiejszych gier. Nie jest to może mega hardkorowa pozycja tylko dla masochistów, ale to tytuł, który wymaga opanowania mechanik na przyzwoitym poziome. Zarówno elementy platformowe jak i w walki mogą stanowić wyzwanie. Do tego mamy jeszcze system chakpointów, które potrafią być kawałek drogi od siebie lub, które można przeoczyć. Bywa trudno i tytuł jako całość jest nie do końca równy. Niektóre sekcje gry będą zmorą, podczas gdy poziomy następujące po nich wydadzą się łatwizną. Całość stara się chyba uderzyć w retro klimat także w aspekcie wyzwania dla graczy. Nie jest to wada, bo Shadow of Lanbirynth należy do tych gier, gdzie po wtopie chce się powtarzać dany fragment, wyciąga wnioski i uczyć się jak sobie z daną rzeczą poradzić. Przegrywanie nie frustruje i nie zniechęca do dalszej gry. Jest to niezła sztuka, bo wiele pozycji zawodzi w tej kwestii i tylko nielicznym współczesnym tytułom udaje się mieć stosunkowo wysoki poziom trudności bez jakiegoś poczucia niesprawiedliwości po porażce.

Prawie indyk

Muszę przyznać, że na samym początku nie byłem przekonany co do Shadow of Labyrinth. Zapowiedź i trailer nie powalały. Nawet po odpaleniu gry pierwsze chwile jechały bardzo budżetówką. Średnie menu, brak jakiegoś klimatycznego intro i oprawa graficzna, która mnie do siebie za bardzo nie przekonywała. Zapowiadało się, że Namco Bandai zaserwuje jakiś dziwaczny tytuł, który może być sklecony na szybko by próbować zarobić parę groszy na ciekawskich jednostkach. Byłem w olbrzymim błędzie. Japońska ekipa stworzyła bardzo solidny i świetny produkt. To taki mniejszy tytuł ze skromniejszym budżetem, ale zrealizowany naprawdę fajnie i całość wypada mocno na plus. Jest tutaj więcej pomysłów i duszy niż w niejednym dużym tytule mieniącym się tripple A i z ceną kilka razy wyższą od Shadow of Labyrinth. Tutaj mamy taka dusze solidnego indyczka opakowaną we wdzianko legendarnej marki i dostarczoną przez ekipę, która ma w dorobku sporo hitów. Ten niepozorny tytuł ma w sobie to coś i jest bardzo miłą niespodzianką. Mam nadzieję, ze studio pójdzie za ciosem i w dobie gigantycznych produkcji z kosmicznymi budżetami, masa mikropłatności i formułą gry jako usługi będziemy dostawać więcej podobnych projektów.

Mały sukces

Muszę jeszcze raz podkreślić jak bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie Shadow of Labyrinth. To jedna z tych produkcji, wobec których nie miałem wielkich oczekiwań. Dostałem jednak fajną, pomysłową metroidvanię, która łączy ten gatunek z elementami rozgrywki z Pac Mana i masą nostalgii do starych gier. Solidny poziom trudności i frajda z pokonywania kolejnych wyzwań sprawiają, że bardzo dobrze spędziłem czas z tym tytułem. Nie jest to może produkcja dla każdego, ale jeśli ktoś lubi zagrywać się w metoridvanię to jest to jedna z najlepszych pozycji wydanych w tym roku. Ciekawe czy w planach są podobne wersje innych klasyków. Może po Pac-Manie w formie Metroida pora na Dig Dug w wersji FPS?

Plusy
  • Solidna metroidvania
Minusy
  • Może być trudno
7
Ocenił Tomek Piotrowski

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli PlayStation 5

Recenzje gier OpenCritic