Kiedy w 2016 roku na rynku ukazał się SUPERHOT, branża popadła w dosłownie chwilowe rozważania na temat tego, czy więcej produkcji skorzysta z rewolucyjnych rozwiązań zaproponowanych przez polskiego indyka. Zabawa z czasem, która nie była prostą kalką bullet time z Maxa Payna, wydawała się wówczas niezwykle atrakcyjna. Niestety, czy to przez trudność implementacji, czy też zwykły brak pomysłów na kreatywne wykorzystanie i rozwinięcie, nikt nie kwapił się do tego, by z SUPERHOT konkurować.
Trzeba było czekać aż cztery lata, by cokolwiek ruszyło się w temacie. W roku 2020 swoje premiery zaliczyły Ghostrunner i SUPERHOT: Mind Control Delete. O ile ten pierwszy wciąż leży na mojej kupce wstydu, tak MCD miałem nawet przyjemność recenzować. Jeśli przyjemność nie jest nadużyciem, bo jak dowiecie się z recenzji (klik), ta gra wywołała we mnie dosyć ambiwalentne odczucia. Do tego stopnia, że przez moment przeleciała mi przez głowę myśl. To już? Tyle? Z dużej chmury mały deszcz? Ten dobrze zapowiadający się gatunek superhot-like skończył się zanim w ogóle rozpoczął na dobre?
Potrzeba było kolejnego indyka, bym przywrócił swoją wiarę i poczuł się jak podczas pierwszego grania w SUPERHOT jeszcze w 2013 roku przy okazji internetowego dema. Choć tak naprawdę gra nie jest 1:1 SUPERHOT-em, bo zamiast na precyzję i taktykę, stawia na dynamikę i ostrą rzeź. Zamiast stać w miejscu i stawiać malutkie kroczki, by powoli przeleciały obok nas kule, biegamy, ślizgamy się, skaczemy po ścianach i robimy wszystkie inne akrobacje, by dosłownie stać się szybszym od kul. Przed wami Severed Steel. Jedna z najlepszych strzelanek roku, o której jest zdecydowanie zbyt cicho.
Przyznam się, że i mnie premiera wzięła mocno z zaskoczenia. Po raz pierwszy kontakt z tą grą miałem kilka miesięcy temu, kiedy krótko po obejrzeniu pokazu na targach ogrywałem demo przy okazji jednego z festiwali Steam (klik). Z miejsca przypadła mi do gustu, dodałem ją na moją listę oczekiwanych i byłem święcie przekonany, że będzie miała ona swoją premierę dopiero w przyszłym roku. A tu proszę, wyszła teraz bez żadnej reklamy. Cóż, nie mi oceniać marketingowe posunięcia twórców. Liczy się to, że gdy grę już uruchomiłem, z miejsca ją pokochałem.
Te kilka miesięcy temu stwierdziłem, że Severed Steel to SUPERHOT na sterydach. Czy podtrzymuję swoje zdanie? I tak, i nie. Ta gra budzi oczywiste skojarzenia z SUPERHOT-em, ale jednocześnie jest jego kompletnym przeciwieństwem. W tym przypadku stajesz się nieśmiertelny, gdy się poruszasz. Gdy biegasz po ścianach i robisz wślizgi, kule cię omijają. Gdy się zatrzymasz lub zwolnisz tempo – giniesz. W Severed Steel chodzi o to, by być w ciągłym ruchu. A ten jest wyborny. Czasem movement potrafi być chaotyczny, ale to taki przyjemny widowiskowy chaos. Cieszy zwłaszcza duża różnorodność. Można robić skoki pojedyncze i podwójne, ślizgać się, skakać ze ślizgu, dashować, odbijać się od ścian, biegać po nich. I wiele, wiele innych.
Jaki jest więc element wspólny z SUPERHOT-em, skoro w jednej grze czas stoi, kiedy się nie ruszamy a w drugiej musimy ruszać się ciągle? W Severed Steel czas zwalnia zawsze w czasie celowania. Pomimo tego, że gra jest szybka jak Struś Pędziwiatr, podczas robienia akrobacji możemy sobie spowolnić czas i namierzyć wroga. Właśnie ten bullet time budzi skojarzenia z polskim indykiem. Weterani trybu wyzwań w SUPERHOT, którzy opanowali Mario jumpy poczują się tu jak w domu. Ale, ale! Nie jest tak łatwo i spowolnienie czasu zapełniamy wraz z zabijaniem wrogów. Tworzy się więc ładna pętla: im lepiej zabijamy, tym mamy więcej bullet time, tym możemy jeszcze lepiej zabijać. I to jest super, bo nagradza skillowy i agresywny sposób grania.
A ten jest wręcz wymagany, by dojść do perfekcji. Severed Steel jest trudną grą. Od pierwszych sekund każdego poziomu rozpędza się do 300 kilometrów na godzinę i nie zwalnia aż do zabicia wszystkich przeciwników, by można było trochę odetchnąć i ruszyć na dalszą rzeź. Wymaga ciągłego skupienia i manewrowania palcami po klawiaturze. Aż się można spocić! Taka formuła współgra z krótkimi poziomami. Dzięki temu śmierć nie boli i po każdej porażce chcemy grać jeszcze raz. Sprzyja to też temu, że można ją odpalić w locie. Musisz za 5 minut wyjść do szkoły lub pracy? No dobra, jedna szybka w Severed Steel na dobry początek dnia!
Dla prawdziwych hardkorów jest jeszcze tryb superhotowy, w którym mamy tylko 1 HP i giniemy po każdej kulce. Polecam się nim pobawić podczas któregoś przejścia z kolei, gdyż właśnie podczas niego Severed Steel pokazuje, jak bardzo trzeba być skillowym, żeby masterować plansze. Niestety jest to bardzo krótka gra. Pojedyncze zaliczenie wszystkie map wystarczy ledwie na trzy godziny. Co prawda SUPERHOT też się kończyło w podobnym czasie, ale poza kampanią gra miała tryb przeróżnych wyzwań, które dostarczały już zabawy na godzin trzydzieści. W Severed Steel jedynym urozmaiceniem jest dodatkowy tryb z powtarzaniem poziomów na punkty*.
Produkcja może nie wygląda nadzwyczajnie, ale pamiętajmy, że jest to projekt dosyć niskobudżetowy. Niech nie zwiedzie was jednak brzydsza grafika, bo gra ma jeszcze jeden ficzer. Ostatnim asem z rękawa jest zniszczalne otoczenie. Oczywiście nie w pełni, ale Severed Steel daje pole do zabawy z rozwalaniem ścian. Mając potężniejszy sprzęt można przebijać się przez nie jak przez masło. Przeciwnik stoi za przeszkodą? Zamiast ją obejść, da się po prostu przez nią przestrzelić. Podczas walki na podłodze, ścianach i suficie zostają dziury; kule też ładnie przelatują przez szyby, nie niszcząc całego szkła, a tylko zostawiając w nim wyrwy. Jeśli przejdziemy się po levelu po zabiciu wszystkich, zobaczymy skalę zniszczeń dokonanych przez zbłąkane kule. Jest na czym zawiesić oko!
Właściwie jedyną drobnostką, do jakiej mógłbym się przyczepić, to polskie tłumaczenie zrobione po kosztach. Może zostanie jeszcze poprawione, ale przynajmniej w stanie premierowym nie było w nim polskich znaków, a tekst źle wpasowywał się w okienka. Dlatego też szybko przełączyłem na angielski. Jednak spokojnie, nie ma tu za wiele tekstu. Właściwie to nie ma ich prawie wcale. Niby mamy jakąś fabułę, ale to taką z rodzaju #nikogo, bo jest prezentowana dosłownie w kilkusekundowych przerywnikach komiksowych po każdym rozdziale. Severed Steel to przede wszystkim czysty i nieograniczony gameplay.
I to właśnie ten gameplay sprawia, że Severed Steel jest must play dla fanów dynamicznych shooterów. Dzięki połączeniu rozwiązań kojarzących się z SUPERHOT-em i parkourowych akrobacji, by zmusić gracza do bycia w ciągłym ruchu, powstało cudo, które wyzwala w każdym ukryte pokłady skilla, o jakich często nie mamy nawet pojęcia. Czujemy się tu niczym perfekcyjna maszyna do zabijania. Jak powiedziałem już na początku; to jedna z najlepszych strzelanek roku, o której jest zdecydowanie zbyt cicho.
* W grze jest wbudowany edytor poziomów i wsparcie dla Steam Workshop, więc można pobierać mapki stworzone przez społeczność i tworzyć własne. Obecnie jest kilka udostępnionych plansz, ale pojawia się pytanie na ile odbiorcom będzie się chciało z tym bawić, skoro gra nie jest zbyt popularna.