Nintendo ma w swoim katalogu niewyobrażalną ilość cudownych marek. Niestety z jakiegoś powodu wiele z nich jest zaniedbana i popada w zapomnienie. Wiadomo Mario, Zelda czy Splatoon są super, ale japońska korporacja ma do zaoferowania graczom znacznie więcej. Jedną z tych bardzo długo zaniedbanych serii jest Pikmin. Teraz po 10 latach od premiery trzeciej części cyklu na rynek trafia Pikmin 4. Czy było warto czekać na ten tytuł?
Pikmin to kolorowa i pomysłowa mieszanka strategii i gry logicznej, która zadebiutowała na GameCube. Seria charakteryzuje się bajkowym podejściem Nintendo i próbą stworzenia czegoś oryginalnego wychodzącego poza typowe ramy gatunku. Pikmin 4 to kolejna iteracja tej formuły z drobnymi zmianami.
Pierwsza z nich pojawia się już na samym wstępie. Na początku naszej przygody tworzymy postać malutkiego astronauty biorącego udział w ratowaniu członków misji, która miała za zadanie uratowanie jednego z bohaterów poprzednich odsłon serii. Głównym wątkiem zabawy jest odnajdywanie rozsianych po mapach astronautów i zbieranie surowców by nasza rakieta kosmiczna mogła ruszyć w kolejne regiony i powrócić do domu.
Fabularnie Pikmin 4 nie jest przesadnie rozbudowane i historia jest raczej zdawkowa. Sam pomysł na fabułę kojarzy mi się z kultowym filmem Hot Shots 2, więc od samego początku całość miała dla mnie nutkę komedii. Fabuły i scenek przerywnikowych nie ma tutaj strasznie dużo, ale to dobrze, bo w tej produkcji chodzi o rozgrywkę, to jej twórcy poświęcili największą uwagę.
Taki inny RTS
Gameplay to taka strategia czasu rzeczywistego podana w dosyć oryginalny sposób. Pikmin chyba najbliżej do gier z serii Overlord czy mocno niedocenionemu Little King’s Story. Naszym zadaniem jest eksplorować tajemniczą planetę, zbierać skarby, pokonywać przeszkody i walczyć z niebezpiecznymi stworzeniami. Robimy to nie bezpośredni naszą postacią, ale wykorzystując i rozkazując naszych malutkich kompanów i pomagierów znanych jako tytułowe Pikmin.
Czeka nas seria map z głową lokacją i różnymi podziemiami, gdzie polujemy na skarby wykorzystywane jako energia odblokowująca kolejne levele. Szukamy też członków załogi misji ratowniczej i zbieramy kryształki pozwalające na ulepszanie naszego ekwipunku.
Na mapie możemy spędzić tylko określoną ilość czasu, bo płynie nam dany dzień, który podzielony jest na dwie części. Pierwszą jest ta swobodna eksploracja porankiem. W nocy jeśli zdecydujemy się na ekspedycję, to czeka nas zabawa w ochronę bazy i dopieranie ataków wroga.
Nasza armia
Rozgrywka to taka strategia ze zbieraniem surowców, budowaniem jednostek i walką z przeciwnikami. Z tym że zamiast czołgów, komandosów mamy pocieszne stworki o różnych mocach i wyglądzie kojarzącym się z warzywkami. Gra oferuje wiele różnorodnych typów Pikmin, które mają swoje unikalne zdolności i słabości. Dane stworki są dobre do walki, lepiej działają w danym terenie czy są w stanie poradzić sobie z konkretnymi puzzlami. Musimy więc odpowiednio dobierać naszą drużynę do sytuacji, w której się znajdujemy.
W trakcie zabawy napotkamy 9 typów pociesznych stworków. Większość powraca z poprzednich odsłon serii. Mamy standardowe czerwone, świetne w wodzie niebieskie czy elektryczne żółte jednostki. Pojawiają się nowe rodzaje naszych kolorowych podwładnych, takie jak lodowe Pikminy, które mogą zamrażać wrogów i tworzyć mosty z lodu, czy świecące Pikminy, które oświetlają ciemne miejsca i przyciągają inne Pikminy. Dodanie nowych stworków całkiem fajnie rozbudowuje rozgrywkę i daje trochę dodatkowych opcji radzenia sobie z problemami.
Pieseł
Jednym z nowych elementów dodanych w czwartej odsłonie serii Pikmin jest piesek Oatchi, który pomaga nam w eksploracji i walce. To nasz nowy towarzysz posiadający szereg umiejętności pomocnych przy pokonywaniu kolejnych plansz i wyzwań. Oatchi potrafi wykrywać skarby, przeciągać przedmioty i bronić się przed atakami. Służy też jako nasz rumak i pozwala pokonywać pewne przeszkody za pomocą skoku i szarżowania. Oatchi dobrze uzupełnia pozostałe stworki w naszej armii, a dodatkowo możemy go trenować, by stawał się silniejszy i zyskał nowe umiejętności i wzmocnienia. Obecność pieska mocno rozszerza nasz wachlarz możliwości i rozwiązań różnych problemów, jakie napotkamy podczas gry.
Stylowy wygląd
Od strony audiowizualnej Pikmin 4 robi bardzo pozytywne wrażenie. Tytuł jest niezwykle kolorowy i bajkowy jak to ma miejsce w przypadku wielu produkcji Nintendo. Mowa co prawda o grze na Nintendo Switch, więc nie ma szans na grafikę o najwyższej jakości i wodotryski niczym w najlepszych produkcjach na PlayStation 5. Jednak mocny styl i solidne wykonanie sprawiają, że Pikmin 4 wygląda dobrze.
Od strony audio też jest bardzo dobrze. Miłe i pogodne nutki towarzyszą eksploracji lokacji przypominających parki, ogrody i inne spokojne miejsca. Dźwięki są proste, ale bardzo sympatyczne. Całość ma klimat bajki z pogodną melodią zarówno dla starszych jak i młodszych.
Jest co robić
Przejście kampanii zajmie nam jakieś minimum 20 godzin, co jest niezłym wynikiem. Ten czas może się znacząco wydłużyć jeśli planujemy zrobić wszystko na 100%, czyli odkryć wszystkie skarby i sekrety skryte na mapach. Wtedy dojdzie nam przynajmniej kilka kolejnych godzin zabawy. Jednak nie jest to koniec zabawy z Pikimn 4. Odblokowujemy bowiem sporo dodatkowych misji i wyzwań, które sprawią sporo frajdy fanom serii. Ponadto mamy jeszcze wyzwania i walki w trybie Dandori. Jest też opcja pojedynkowania się ze znajomym w trybie kanapowym, a także tryb co-op, gdzie drugi gracz może nam pomagać niczym w Mario Odyssey. Jest więc co robić i spokojnie można spędzić przy tym tytule wiele godzin.
Warto wejść w ten świat
Pikmin 4 to świetny i przystępny sequel, który rozbudowuje formułę poprzednich gier i dostarcza całą masę rozrywki na najwyższym poziomie. Gra jest trochę łatwiejsza niż poprzednie odsłony, co pewnie zawiedzie niektórych, ale ma to też swoje plusy. Ja jestem oczarowany tym tytułem i mam nadzieję, że już więcej nie będzie trzeba czekać dekadami na kolejne osłony tej serii. Pikmin 4 zasługuje na sukces, a my zasługujemy na więcej pomysłowych i różnorodnych gier od Nintendo.