Wszyscy wiemy jak łatwo wykorzystać siłę znanej marki i przyciągnąć dzięki temu większą liczbę odbiorców. Niestety często kończy się to wielkim zawodem fanów i oskarżeniami o chciwość, skierowanymi pod adresem producentów. Dowodem może być wydane pod koniec zeszłego roku Narcos: Rise of the Cartels, które boleśnie rozczarowało miłośników serialu. Obawy o jakość Peaky Blinders: Mastermind nie były więc nieuzasadnione i na sam projekt spoglądałem raczej z dystansem niż szaleńczą ekscytacją. Przyszedł jednak czas, by rozliczyć twórców z pracy i sposobu w jaki wykorzystali uniwersum zbudowane przez producentów serialu.
Piekło Small Heat
Fabuła Peaky Blinders: Mastermind nie jest bezpośrednio powiązana z wydarzeniami znanymi z serialu, a akcja rozgrywa się przed historią znaną z serialu. W tym okresie gang Peaky Blinders nie był jeszcze tak mocarny, chociaż rodzina Shelbych już aspirowała do bycia jedną z głównych sił przestępczych w Birmingham. Jeden z członków grupy zostaje oskarżony o tajemnicze zabójstwo chińskiego handlarza opium. Wymiar sprawiedliwości oraz konkurencyjny gang szukają zemsty, a naszym zadaniem jest zadbanie o bezpieczeństwo rodziny i jej interesów. Akcja rozgrywa się w centrum dobrze znanego fanom serialu Small Heat, a odwiedzimy w nim takie miejscówki jak pub Garnizon czy przystań Charliego Stronga. I chociaż to Thomas Shelby jest głównym bohaterem gry, to gracz wcieli się w każdego z najbliższych członków Peaky Blinders.
Broń, whisky i żyletki
Serial produkcji BBC podbija serca widzów niepowtarzalnym klimatem. Składa się na niego wiele czynników, takich jak świetne zdjęcia, idealnie dobrani aktorzy i genialny soundtrack. Producenci nie boją się przemocy, krwi i wulgarności. Niestety nie udało się przenieść tego do gry Peaky Blinders: Mastermind. Fabuła gry przedstawiona jest za pomocą grafik i dialogów, którym brakuje dynamiki. Pomimo tego, że gra oznaczona jest PEGI16, to twórcy gry w swoich poczynaniach nie byli aż tak odważni i grze zwyczajnie brakuje kopa. Żaden z bohaterów gry nie oddaje prawdziwego charakteru swojego serialowego pierwowzoru. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Peaky Blinders: Mastermind jest zwyczajnie za grzeczne.
Doskonałe plany Thomasa
Rozgrywka opiera się na możliwości manipulacji czasem i umiejętnym planowaniu akcji. W dowolnym momencie możemy cofnąć zegar i modyfikować ruchy każdej z postaci. Cała sztuka polega na tym, by zsynchronizować poczynania wszystkich dostępnych podczas danej misji bohaterów. Każdy z członków rodzinny posiada unikalne zdolności, którymi będzie musiał wspierać pozostałych. Grze brakuje konkretnego samouczka, a panowania nad tą mechaniką nauczymy się intuicyjne po pierwszych misjach. Muszę przyznać, że rozgrywka w Peaky Blinders: Mastermind pozytywnie mnie zaskoczyła. Ciągła, jednoczesna kontrola nad wieloma elementami zmusza gracza do zaangażowania, dzięki czemu łatwo wkręcić się w każdą z misji. Naszym jednym wrogiem jest tutaj wyłącznie czas. Na wykonanie każdej z misji mamy określoną ilość minut, dlatego tak ważna jest synchronizacja. Poziom trudności nie jest wyśrubowany i raczej nie powinniśmy mieć problemu z ukończeniem poszczególnych etapów. Dla bardziej zaawansowanych graczy twórcy przygotowali system wyzwań. Chcąc perfekcyjnie przejść daną misję, musimy wyrobić się w określonym limicie i do tego zebrać wszystkie dostępne znajdźki.
Czas to pieniądz
Peaky Blinders: Mastermind jest produkcją dość prostą w założeniach. Jest to gra logiczna ubrana w ciekawe szaty, które pozwalają nieco zatrzeć jej prostotę. Kampania składa się z wyłącznie dziesięciu misji. Jednorazowe ukończenie gry na przyzwoitym poziomie powinno zająć nam około sześciu godzin. Mając na uwadze fakt, że większość zadań opiera się na tym samym schemacie, stwierdzam, że jest to optymalna długość. Próba sztucznego wydłużenia gry, bez zaoferowania dodatkowej zawartości, nie byłaby dobrym rozwiązaniem. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu fanów serialu liczyło na więcej akcji, ale jeśli racjonalnie się nad tym zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że twórcy solidnie zrealizowali swoje założenia. W końcu gier logicznych na rynku jest wiele, ale dzięki wykorzystaniu Peaky Blinders zdecydowanie łatwiej jest się wybić. Tym samym nie uważam, żeby ekipa z angielskiego FuturLab wyrządziła rodzinie Shelbych krzywdę i zbrukała ich dobre imię.
Od strony technicznej
To od czego warto zacząć to pochwała za świetne grafiki fabularne. W akcji Peaky Blinders: Mastermind nie prezentuje się szczególnie pięknie i widać, że jest to produkcja budżetowa. Najbardziej boli mnie jednak brak możliwości manipulowania kamerą, w tym oddalania i przybliżania. Słowa uznania należą się także za udany, klimatyczny soundtrack. Wcześniej wspominałem o braku dynamiki, za którą odpowiedzialność w pewnym stopniu ponosi brak voice-actingu. Akcent oraz sposób w jaki wypowiadali się bohaterowie serialu był w końcu jego siłą, a tutaj tego zabrakło. Najprawdopodobniej z powodu ograniczeń budżetowych. Podczas swojej rozgrywki natrafiłem na kilka drobnych błędów, przez które zmuszony byłem rozpocząć misję od nowa. Nie było to jednak szczególnie dotkliwe i frustrujące. Warto zaznaczyć, że w grze dostępna jest polska lokalizacja.
Czy warto zagrać w Peaky Blinders: Mastermind ?
Założę się, że wielu fanów serialu na wieść o tym, że powstaje produkcja z Peaky Blinders w tytule, spodziewała się gry akcji, gdzie na każdym kroku w ruch idą podszyte żyletkami czapki. Peaky Blinders: Mastermind może więc nie sprostać ich wygórowanym oczekiwaniom. Produkcja studia FuturLab to solidnie zrealizowana i przystępna gra logiczna, w której nie będziemy się nudzić. Twórcom nie do końca udało się wykorzystać potencjał serialu, ale Peaky Blinders: Mastermind ma swoje zalety i z pewnością warto dać tej grze szansę. Miejmy nadzieję, że nie jest to ostatnia produkcja, która zabierze nas w podróż do zadymionego Small Heat i kiedyś doczekamy się zupełnie innej gatunkowo przygody o rodzinie Shelbych.