Recenzja Moonscars. Dark Souls w pięknym 2D

Moonscars Recenzja Gry
Moonscars Recenzja Gry

Na rynku aż się roi od dwuwymiarowych naśladowców gier spod szyldu Dark Souls. Chcąc odnaleźć się wśród konkurencji, twórcy kolejnych tytułów muszą zamieszczać w nich elementy, dzięki którym będą mogły się one wyróżnić. Moonscars z pozoru takowych nie ma. To kolejna produkcja aspirująca do miana Soulsów 2D, która niczym nie odstaje od reszty i nie chce nikogo prześcignąć w rankingu popularności. Ale czy to nie przypadkiem złudzenie?

Co prawda nieczęsto gram w ten typ gier, bo wolę trójwymiarowe soulslajki, tak nie mogłem się oprzeć dziełu Black Mermaid. Powodem tego był klimat. Gdy tylko spojrzałem na screeny, wprost zakochałem się w tym świecie. Moonscars prezentuje ponurą wizję fantasy bliską grom From Software, którą wciąż ciężko znaleźć na przyzwoitym poziomie. To nie jest typowe dark fantasy skąpane w hektolitrach brutalności, to fantastyczne postapo pokryte popiołem, pełne opuszczonych gotyckich ruin porośniętych dziwnymi mięsnymi naroślami i ze stale łypiącym haczykowatym księżycem na przygaszonym niebie.

Moonscars recenzja gry 1

Twórcy wybornie oddali nastrój świata pozbawionego nadziei, a wisienką na torcie jest fenomenalny pixelart przypominający równie piękne Blasphemous. Ostatecznie dostałem jednak coś więcej i nie tylko mogłem zachwycać się grafiką, ale również z wielką przyjemnością grać. Moonscars to bardzo kompetentny klon formuły From, który jednakowoż początkowo wstydliwie, dodaje kilka rzeczy od siebie i potrafi dostarczyć na tyle unikalne doświadczenie, by bawić nawet weterana. Znajdziemy tu oczywiście wszystkie komponenty tego gatunku, takie jak wysoki poziom trudności, bossów strzegących dalszych lokacji, ogniska, skróty i para-metroidvaniowy level design.

Jednocześnie gra zdaje się czerpać kilka inspiracji z roguelike’ow, samemu w ogóle nie zbliżając się nawet do podgatunku roguelite. Są to na przykład perki zdobywane do czasu następnego zgonu. Po pokonaniu danej ilości wrogów otrzymujemy level, dzięki któremu zwiększamy moc otrzymanego perka lub nabywamy kolejnego. Po śmierci możemy odzyskać dusze jak w Soulsach, ale poziom bonusów się zeruje. Powoduje to, że produkcja od Black Mermaid to wciąż soulslike z krwi i kości, ale w jakiś sposób stawiający na odmienne doświadczenie.

Moonscars recenzja gry 2

W Moonscars nie znajdziemy statystyk. Zamiast na nie, dusze wydajemy na aktywne skille, których znajdziemy aż kilkanaście. Zrezygnowano również z estusów na rzecz leczenia za manę, zwaną kościanym pyłem. W przeciwieństwie do gier From, gdzie manę uzupełniało się poprzez picie niebieskich miksturek, tutaj nabijamy ją dzięki walce. Każde uderzenie we wroga uzupełnia poziom magii, co zwiększa dynamikę starć, bo chcąc się uleczyć, musimy najpierw zadać kilka cennych ciosów. Sam poziom magii, zdrowia lub obrażeń zwiększamy dzięki ulepszeniom znajdowanym podczas eksploracji poziomów.

Wszystkie te zmiany i uzupełnienia świetnie ze sobą współgrają, tworząc przyjemny i płynny gameplay. Z pewnym zastrzeżeniem. Najwyraźniej komuś się źle narysowała krzywa poziomu trudności, bo gra ma nie do końca przemyślany balans. Jest brutalna na początku, idealna w połowie i łatwa w finale. Główny boss stojący na końcu pierwszej lokacji to swego rodzaju wartownik strzegący przejścia do tej lepszej części gry. Gdy się przez niego przebijecie, Moonscars zaczyna się robić przyjemne, bo mamy wykupionych kilka umiejętności, dobrą broń dodatkową i przedmioty dobrane do pasującego playstyle’u.

Moonscars recenzja gry 3

Zanim jednak do tego dojdzie, trzeba się przebić przez kupę trudnych wrogów. Ulepszenia i przedmioty kosztują po kilka tysięcy, a my otrzymujemy za pokonanie przeciwnika ledwie kilkadziesiąt. Nagroda za trudne pomieszczenie? Sto dusz… Miałem sytuację, w której zebrałem 4600 na przedmiot i nie udało mi się powrócić do zwłok, przez co zaprzepaściłem ponad godzinne farmienie. Później zaś chodzimy z kilkunastoma tysiącami dusz, więc możemy kupować itemy hurtowo. W Soulsach było to jednak lepiej przemyślane. Dostawaliśmy mało na start, ale i ulepszenia były tanie. Chociaż pamiętajmy, że tu farmienie nie podnosi wam statystyk, a tylko umożliwia zakup przedmiotów i skilli.

Nie pomaga też kluczowa mechanika Krwawego Księżyca. W produkcjach From po śmierci traciliśmy człowieczeństwo, czyli część HP i możliwość przyzywania summonów. Tutaj po zgonie przeciwnicy stają się silniejsi, co sprawia wrażenie strasznego nastawienia przeciwko graczowi, bo gra de facto karze za próby. Krwawy Księżyc odwracamy przedmiotami, których jest ograniczona liczba. To coś w stylu Żaru z Dark Souls 3. Im dalej w grę, tym ma to mniejsze znaczenie i tak naprawdę przeszkadza tylko na samym początku.

Moonscars recenzja gry 4

Są tu nawet najazdy, ale nie w formie multiplayer. Najazd odbywa się w momencie odkrycia ogniska. Atakującym nas czerwonym duchem jest kopia postaci gracza sprzed kliknięcia lustra (czyli właśnie ogniska). Po jego pokonaniu mamy możliwość wyboru drugiego ataku z kilku dostępnych wariantów. Osobiście polecam Wir, dzięki któremu nakładamy debuff na wrogów. To kolejna mechanika, która bardzo przeszkadza na początku, bo w końcu jesteśmy karani za odkrycie bezpiecznego miejsca, a daje przyjemność pod koniec.

Niech ponownie wybrzmi to, że pomimo tych przeciwieństw losu, gdy zagryziemy zęby i przedostaniemy się przez pierwszą lokację, Moonscars zapewnia ogrom frajdy. Zwłaszcza, gdy chodzi o level design, bo lokacje eksploruje się wybornie; wzajemnie się zazębiają, mają masę sekretów, a na dodatek wprowadzają rasowe elementy metroidvanii. Po pokonaniu bossów zdobywamy dodatkowe skille, które umożliwiają pokonanie niedostępnych wcześniej przejść. Będziemy mogli niszczyć ściany na kilka sposób lub dashować w powietrzu.

Moonscars recenzja gry 5

Niestety gra cierpi na kilka problemów natury technicznej. Parę razy złapałem crasha, przez co każdorazowo traciłem do kilkunastu minut rozgrywki. Nie ma tu ciągłego zapisywania w tle niczym w Soulsach, tylko nasz postęp zapamiętywany jest w konkretnych miejscach, np. przy ogniskach, po śmierci lub pokonaniu bossa. Jak więc wam scrashuje gra, będziecie musieli jeszcze raz podnosić itemy. Niektórzy latający przeciwnicy potrafią zablokować się w ścianie, co w przypadku minibossa otwierającego przejście zmusi was do zaczynania starcia od nowa. Nie dostałem też części osiągnięć mimo spełnienia wymagań.

No i pozostaje jeszcze kwestia fabuły… Niestety są tu dosyć słabe dialogi i podejrzewam, że to wina tłumaczenia, które albo zostało zrobione przez samych autorów, dla których angielski nie był ojczystym językiem, albo podczas lokalizacji zaginął kontekst wypowiedzi. Z tego powodu, choć opowieść nie jest bardzo zawiła, czasem mamy problem z jej pełnym zrozumieniem. Tu nie ma jak w grach From, że musimy łączyć puzzle narracyjne. Raczej dostajemy historię wprost, tylko że opowiadający robi to nieumiejętnie. Ponadto szkoda, że kiepskie dialogi zabijają część atmosfery, bo aż prosiło się o te soulsowe archaizmy językowe.

Moonscars recenzja gry 6

Moonscars to niezwykle klimatyczna i przepiękna gra, która stara się przenieść soulsowe mechaniki w drugi wymiar, dodając coś od siebie i podpatrując kilka rogalikowych rozwiązań. Po przejściu pierwszej lokacji frajda płynąca z tytułu rośnie, dzięki czemu jesteśmy nawet w stanie machnąć ręką na kilka upierdliwych błędów. To chyba najsolidniejsza ósemka, jaką kiedykolwiek wystawiłem. Gra cierpi wprawdzie na kilka potknięć, które nie pozwalają w pełni docenić rozgrywki, ale to wciąż tytuł godny polecenia. Zwłaszcza że znajdziecie go w Game Passie.

Plusy
  • przyjemna rozgrywka
  • formuła Dark Souls z urozmaiceniami
  • klimat i oprawa graficzna
Minusy
  • problemy z balansem
  • sporadyczne błędy
  • słabe dialogi
8
Ocenił Robert Chełstowski
Xbox One

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Xbox One

Recenzje gier OpenCritic