Recenzja Maquette. Miłość w rosnącym świecie

Maquette Recenzja
Maquette Recenzja

Rekurencja. Za tym raczej niezbyt spotykanym na co dzień pojęciem kryje się coś, co wszyscy znamy. Jak podaje Wikipedia: odwoływanie się np. funkcji lub definicji do samej siebie. A by powiedzieć to jeszcze prościej: obrazek w obrazie. Nieskończony ciąg odbić, kiedy postanowicie zrobić zdjęcie lustrze, które stoi przy innym lustrze (klik). Proces, który niby zrozumiały, wytwarza fantastyczną iluzję wzrokową, w której nasz umysł automatycznie zastanawia się i pyta, co jest początkiem tej wiecznej pętli.

Po co o tym piszę? Gamerweb nie zmienia się w portal o bezużytecznych ciekawostkach, nic z tych rzeczy. Po prostu gra, którą dzisiaj bierzemy na warsztat, postanowiła w całości oprzeć swoją rozgrywkę o mechanikę rekurencji. Poznajcie Maquette stworzone przez kreatywnych producentów ze studia Graceful Decay. Artystyczną grę logiczną, która opowie wam historię miłosną w nietypowym środowisku. Wszystko to w klimatach zainspirowanych grafikami M.C. Eschera.

Maquette 1

Historia opowiadana w Maquette jest dosyć prosta. Chłopak przypadkiem spotyka dziewczynę, która dzieli z nim wspólną pasję do szkicowania. Z czasem ich znajomość przeradza się w coś więcej, ale na pewnym etapie wszystko się sypie. Chłopak, w którego wciela się gracz, po latach odkrywa ich wspólny szkicownik i odbywa dzięki niemu sentymentalną podróż przez minione etapy ich życia symbolizowane tytułowymi makietami.

I to właściwie tyle. Poznaliście większość fabuły, choć właściwie nic wam nie zaspoilerowałem. Oczywistym jest, że podczas gry dowiemy się, w jaki sposób doszło do ich rozstania, a także jakie konsekwencje odniósł przez to bohater. Twórcy nie starali się przekazać w tym czegoś więcej, przez co dostajemy opowieść schematyczną i pozbawioną jakiegokolwiek większego morału, jakiego byśmy po niej oczekiwali. Choć brzmi to jak kolosalny problem, tak jednak nie jest.

Maquette 2

Fabuła Maquette to moim zdaniem tylko tło do zagadek, które stanowią główną część programu. Większość akcji gry rozgrywa się tu na tytułowych makietach, czyli powtarzanych rekurencyjnie fragmentach planszy. Mała makieta przechodzi do średniej makiety, która przechodzi do dużej makiety… I tak dalej, i tak dalej. Nasza postać ma wielkość przystosowaną do makiety średniej, a głównym ficzerem staje się to, że manipulując przedmiotami na jednej planszy, manipulujemy nimi również w drugiej.

Najprościej będzie to wytłumaczyć na przykładzie samej zagadki. Na średniej makiecie odnalazłem normalnej wielkości klucz. Poszedłem z nim do małej planszy, do której go wrzuciłem, by na tej bazowej klucz pojawił się w powiększeniu. Powtarzając tę czynność mogłem sprawić, by ten sam klucz nabrał wielkości mostu i umożliwił mi przeprawę na drugą stronę rozpadliny. A to tylko wierzchołek góry lodowej, gdyż twórcy wymyślili sporo naprawdę ciekawych wyzwań na spostrzegawczość i logiczne myślenie.

Maquette 3

Zabawa z wielkością przedmiotów dzięki rekurencji jest super, bo zwykle prowadzi do nieoczywistych rozwiązań. To gra, w której zagadki często oparto o uważne wykorzystywanie środowiska. Nigdzie nie ma przejścia? Hmm, dlaczego by nie wykorzystać szczebelków w płocie? Są co prawda zbyt ciasno rozmieszczone, ale przecież jest druga makieta! To ten tytuł, w którym zatrzymujesz się, myślisz i myślisz, by na końcu krzyknąć: aha, więc to tak trzeba zrobić!

I klepiesz się po własnych plecach z zadowoleniem, oczekując na zaproszenie do Mensy, bo rozwiązałeś/aś bardzo nieoczywistą zagadkę. Problem w tym, że gra została zaprojektowana w ten sposób, że mamy tylko jedno rozwiązanie, które właśnie musimy odkryć. Przed zagraniem oczekiwałem większej zabawy mechanikami. Aż się prosi tu o emergentny gameplay, który zapewnia graczowi zabawki, ale nie wyznacza, po której drodze masz dojść do celu. Bo choć rozgrywka w Maquette daje masę frajdy, mogła być jeszcze lepsza.

Maquette 4

Warto też pochwalić oprawę audiowizualną. Wykorzystano tu kilka licencjonowanych niszowych kawałków, które idealnie współgrają z kreowaną atmosferą i etapami z życia bohatera. Również grafika potrafi tym ciekawie balansować. To śliczna i plastyczna oprawa, ale szczególnie podoba mi się, jak twórcy wykorzystują sam projekt makiet do odzwierciedlania danych przeżyć wewnętrznych protagonisty. Każda z nich ma nieco inny styl wizualny i idealnie opowiada historię przez samo otoczenie. A może, chciałoby się powiedzieć, nastrój otoczenia?

I to wszystko, jeśli chodzi o Maquette. Na dobrą sprawę ciężko o tej grze napisać coś więcej, gdyż jest bardzo krótka. Spędziłem z nią trochę czasu, po prostu bawiąc się światem i eksperymentując z tym, jak przedmioty na siebie wpływają, ale normalne przejście niektórzy zaliczają w nawet mniej niż półtorej godziny. Przyznam, że dzieło Graceful Decay pozostawia niedosyt, bo przy tak ciekawej mechanice aż chciałoby się dostać więcej zagadek. Niemniej jednak! To porządna gra logiczna z ciekawym i unikalnym pomysłem na rozgrywkę. Jeśli to was nie przekona, to już nic nie zdoła.

PS. W momencie publikowania recenzji grę można sprawdzić w PS Plus. To jej dodatkowy atut ;)

Plusy
  • Nastrojowa oprawa audiowizualna
  • Unikalny pomysł na rozgrywkę
  • Projekt poziomów i opowiadanie środowiskowe
Minusy
  • Przewidywalna fabuła, którą szybko się zapomina
  • Tylko jedno rozwiązanie zagadek: brak zabawy mechaniką
  • Bardzo krótka
8
Ocenił Robert Chełstowski
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic