Recenzja Harvest Moon: Mad Dash

Havest Moon Mad Dash
Havest Moon Mad Dash

Zastanawialiście się kiedykolwiek skąd bierze się jedzenie, którym z wilczym apetytem zajadacie się w czasie obiadku? Jak wygląda codzienne życie farmera? Szkoła oraz okazjonalne wycieczki na wieś mogły dać Wam błędne przeświadczenie, że jest odpowiedzialny, acz pełen rutyny sposób na życie. Nawet jego symulatory takie jak seria Harvest Moon polegają na wykonywaniu w kółko tych samych czynności. Sadzenie nasion, podlewanie wyrastających roślinek, a następnie zbieranie owoców swojej pracy, przeplatane od czasu do czasu zbieraniem jajek i dojeniem krów. Na całe szczęście Natsume Inc. nareszcie zebrało w sobie na tyle przyzwoitości by w Harvest Moon: Mad Dash pokazać nam prawdę – życie na farmie to wyścig!

Harvest Moon Mad Dash 20191101114918

Jeżeli graliście kiedykolwiek w Overcooked, to w Mad Dash poczujecie się jak w domu. W założeniach są to bowiem gry niemalże bliźniaczo do siebie podobne. Po krótkim intro, w którym dowiadujemy się, że naszym celem jest odnalezienie zaginionych nasion czasu by uratować wioskę, trafiamy na mapę świata i wyruszamy przed siebie z misją odbudowania zniszczonej zniknięciem wspomnianych nasion wioski. Nie powiem, obserwuje się to całkiem przyjemnie. Kolejne budynki i fontanny wyskakują spod ziemi, zastępując znajdujące się dotychczas w ich miejscach chaszcze, co pozwala graczowi poczuć, że faktycznie dokonuje jakiegoś postępu. Bardzo szybko okazuje się jednak, że wszystko to jest wyłącznie gloryfikowanym menu wyboru poziomu, a żaden z nowo wybudowanych budynków nie daje graczowi nic, choć widziałbym w tym potencjał na dorzucenie do gry dodatkowych fatałaszków dla śmigających po mapie awatarów.

Nieobecność tego elementu może nie wpływa bardzo negatywnie na odbiór całości, ale zdecydowanie sprawia, że Harvest Moon: Mad Dash pozbawiony jest jakiejkolwiek głębi – nawet jak na grę dla dzieci. Kończenie kolejnych poziomów prędko staje się zatem żmudną pracą, którą życie na farmie wcale przecież nie jest, o czym najlepiej świadczy rdzeń rozgrywki – grupowanie warzyw, ryb i siana dla krów na czas. Wszystko to pojawia się na mapie kompletnie losowo, a naszym celem jest połączenie ze sobą jak największej liczby tego samego produktu. O ile ryby możemy złowić od razu, a zwierzęta zainteresują się nawet najmniejszą kupką sianka, o tyle warzywa będą musiały najpierw przejść przez kilka etapów dojrzewania, wskakując na kolejny po każdym doczepieniu do nich dodatkowej grządki. Wciąż jednak im większy pomidor lub ryba, tym więcej punktów dostaniemy. Żeby dany etap zaliczyć musimy ich zebrać na tyle, by zapewnić sobie ocenę przynajmniej jednej gwiazdki.

Harvest Moon Mad Dash 20191102150435

Punkty najszybciej zdobywa się grupując produkty wedle tego co podpowiada nam gra lub spełniając zachcianki wyskakujące z prawego dolnego rogu ekranu psa. Zwłaszcza ten ostatni nagradza nas masą punktów, ale często prosi również o dostarczenie mu gargantuicznych rozmiarów warzyw (cztery na cztery kratki), co samo w sobie nie jest nadzwyczaj trudne, ale uważać musimy na szereg utrudnień. Już od samego początku zabawy zbyt dużo doczepianych kwadracików sprawi, że rośliny uschną, a niekontrolowane ryby w końcu uciekną. Na późniejszych etapach pojawiać zaczną się także dziki, które pędząc przed siebie stratują wszystkie nasze pola uprawne, a niektóre ze specjalnych podziemnych lub podniebnych etapów wprowadza charakterystyczne przeszkoda w postaci, kolejno, spadającej z nieba lawy oraz zamrażających wszystko wokół płatków śniegu.

To powiedziawszy, Harvest Moon: Mad Dash to niesamowicie prosta gra i zaliczenie większości poziomów na trzy gwiazdki to czysta formalność. I to do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczął irytować mnie brak przycisku przedwczesnego zakończenia etapu z obecnym wynikiem, co wymusiło na mnie niekiedy siedzenie kilka minut i gapienie się w telefon. Zdarzają się jednak takie poziomy, przy których klnąc jak szewc spędzałem po kilkadziesiąt minut, bo za nic w świecie nie mogłem dociułać punktów nawet na jedną gwiazdkę.

Harvest Moon Mad Dash 20191102145520

Winę zrzucam tutaj przede wszystkim na bunt własnego inwentarza, aniżeli uciążliwe przeszkody. Losowo pojawiające się na mapie rośliny często potrafią w ułamku sekundy wyrosnąć w miejscu, z którego dopiero co coś podnieśliśmy. W najlepszym przypadku nieco odroczy to przesadzenie truskawki tam gdzie chcieliśmy, ale zdarzyło się też nie raz, że musiałem wyrzucić do kosza przypadkowo podniesione hektary borówek, bo na ich miejscu postanowiła pojawić się ryba. Do tego dorzucić trzeba zwierzęta, które w teorii powinny wbębniać sianko aż miło, ale w praktyce nakłonienie ich do czegoś graniczy z cudem. Nieraz rzucałem mięsem w stronę wirtualnych krów, bo jedynym premiowanym produktem w danym momencie było mleko, a te skurczybyki kategorycznie odmawiały postawienia dwóch kroków w prawo, gdzie czekała na nich przyszykowana przeze mnie zawczasu kupa sianiska.

Często kończyło się to po prostu tym, że biegałem po planszy niczym kot z pęcherzem łącząc wszystko z wszystkim byle tylko napełnić „pasek obfitości” odpalający specjalny tryb, w którym rośliny wyrastają dojrzałe, zwierzęta nie potrzebują drzemki po posiłku, a ryby nie płoszą się. Niejednokrotnie uratowało mi to tyłek dostarczając olbrzymiego zastrzyku punktów. Tego samego niestety nie mogę powiedzieć o power-upach. Przed rozpoczęciem każdego poziomu będziemy mieli okazję dodania do czasu gry pół minuty, szybszego napełniania się „paska obfitości lub uchronić nasze zwierzaki przed zmęczeniem, a plony przed uschnięciem, o ile tylko będziemy w posiadaniu odpowiedniej ilości talonów, którymi Bogini Zbiorów nagradza gracza za uzbierane gwiazdki. Brzmi to świetnie, ale niestety rzadko kiedy wpływało to widocznie na moje postępy. Ba, nierzadko odnosiłem wrażenie, że z ułatwieniami szło mi gorzej niż bez nich.

Harvest Moon Mad Dash 20191104094505

W ogólnym rozrachunku Harvest Moon: Mad Dash to po prostu średnia gra, która przez większość czasu nuży nie potrafiąc sprawić by gracz miał ochotę do kontynuowania zabawy. Być może tytuł ten zyskuje w kooperacji (wszak wszystko z partnerem jest lepsze), ale trochę nie widzę sensu sięgania po Mad Dash ze świadomością, że można by w tym czasie szaleć w Overcooked – lepszej pod każdym względem tego typu gry. Z początku wydawać może się to całkiem przyjemnym tytułem, ale z czasem coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że robimy w kółko to samo. Nawet jeżeli planowalibyście kupić to dla swojego dziecka, czyli nomen omen docelowego odbiorcy, to pewnie będzie mu się podobać, ale osobiście poszukałbym czegoś ambitniejszego.

Plusy
  • Przyjemna dla oczu grafika
  • Podziemne i podniebne krainy wprowadzają nieco świeżości
  • Odbudowywana na naszych oczach wioska
  • Dzieciom może przypaść do gustu
Minusy
  • Brak głębi
  • Nie motywuje do dalszego grania
  • Nuży swoją powtarzalnością
  • Banalnie prosta...
  • ...o ile akurat nie postanowi być okrutnie trudną
  • Bezużyteczne power-upy
6
Ocenił Konrad Noga
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic