Recenzja Five Dates. Bolało, jak spadłaś z nieba, maleńka?

Five dates Banner Hd

Proszę, nie mówcie o tej recenzji mojej narzeczonej. To trochę wstyd, że dorosły chłop w szczęśliwym związku siedzi po nocach i bajeruje wirtualne laski, gadające do niego z ekranu telewizora. Praca recenzenta wymaga jednak poświęceń, więc schowałem swoją godność do kieszeni, postawiłem kołnierz „na luzaka”, psiknąłem się czekoladowym Axem pod pachami, a następnie uruchomiłem Five Dates, czyli najnowszy symulator randkowania w formie interaktywnego filmu od Good Gate Media.

Recenzja Five Dates 20201125235017

We wstępie pozwoliłem sobie na drobne podśmiechujki z tego specyficznego gatunku, bo ma on niestety przypiętą pewną łatkę „stulejarstwa”. Prawda jest jednak taka, że produkcje tego typu bardzo sobie cenię. Nie chodzi tu jednak o sam aspekt zdobywania kobiecego serca. Wszakże jedyne, którego pragnąłem, dawno już zdobyłem. Dobrze napisany symulator randkowania to natomiast kopalnia interesujących bohaterów, z którymi aż chce się dyskutować na wszelakie tematy, w konsekwencji poznając ich coraz lepiej i w końcu się z nimi zżywając. Na plus Five Dates przemawiała także unikatowa forma, bo w przeciwieństwie do wielu przedstawicieli gatunku, nie mamy tu do czynienia z powieścią wizualną, a interaktywnym filmem z udziałem żywych aktorów (choćby z Georgii Hirst z „Wikingów” czy też Mandip Gill z „Doktora Who”).

Całość postanowiono zrealizować w dość interesującej formule, bo jako 27-letni Vinny swoje podboje miłosne przeżywać będziemy nie w kawiarniach, restauracjach czy innynch parkach, a poprzez aplikację randkową, pozwalającą na odnalezienie miłości swojego życia w ciągu zaledwie pięciu randek. Po szybkim założeniu profilu i wklepaniu niewpływających na nic informacji o nas wybieramy trzy spośród pięciu pań i już możemy rozpocząć walkę o serca rozmówczyń. „Bajerka” opiera się tu o klasyczne opcje dialogowe. Możemy więc albo próbować być szczerym, albo starać się jak najbardziej przypodobać interlokutorce. Zbyt wiele „złych” odpowiedzi, a dziewczyna może nie zaakceptować zaproszenia na kolejne spotkanie, o ile jej takowe wyślemy. Robimy tak do momentu, aż na „polu walki” pozostanie tylko jedna, co, jak łatwo da się policzyć, zajmuje właśnie pięć randek. Jest to też pewne przekłamanie, bo później pozostaje nam jeszcze finałowe spotkanie, w którego trakcie zadecydujemy, czy chcemy przenieść relację do świata rzeczywistego.

Recenzja Five Dates 20201125152218

Koncepcyjnie Five Dates jest zatem naprawdę interesującą produkcją, toteż z żalem muszę stwierdzić, że tytuł ten niestety średnio broni się scenariuszowo. Scenarzyści z Good Gate Media wprawdzie wzorowo spisali się pod względem dialogów, które brzmią niezwykle naturalne, utwierdzając nas w przekonaniu, że rozmawiamy z prawdziwą osobą (pomaga też świetna gra aktorska), a na uwagę zasługuje także kontekst całej historii, tłumaczący niemożność fizycznego spotkania się bohaterów lockdownem. Proste, a jakże skuteczne. Niemniej, kiedy zagłębimy się w scenariusz Five Dates nieco głębiej, okaże się niestety, że tytuł ten jest wydmuszką. Nie ma tu żadnej łączącej wszystkie wątki fabuły, a „czas antenowy” poświęcony każdej z pań nie pozwala im w pełni rozkwitnąć. No, bo jak tu dobrze kogoś poznać w zaledwie pół godziny? A i to tylko w przypadku wybranki naszego growego serca, ponieważ wyeliminowane dziewczyny mają jeszcze mniej czasu na zabłyśnięcie. Boli to, tym bardziej że w trakcie rozmów pojawiają się informacje, które spokojnie można by rozwinąć w pełnoprawne wątki, jak choćby zaburzenia lękowe Saffron czy też problemy, przed którymi Maya uciekła z Hiszpanii do Londynu. „Wieczne propsy” należą się natomiast aktorom za to, że mimo wszystko zdołali mnie do siebie przekonać i koniec końców polubiłem odgrywanych przez nich bohaterów.

Delikatnie irytowała mnie natomiast warstwa techniczna gry. Z uwagi na formę interaktywnego filmu niewiele miało prawo się tu zepsuć, ale i tak natknąłem się na pewne zgrzyty. Nierówny jest, chociażby poziom głośności w grze, czego w żaden sposób nie można dostosować w opcjach. Toteż co rusz doznawałem szoku, kiedy nagle cichuteńko mamroczący coś pod nosem bohater nagle zaryczał niczym oznajmiający sawannie o swoim panowaniu lew. Również do menu starałem się wychodzić jak najrzadziej, ponieważ dźwięk przełączania opcji swoją głośnością przyprawił mnie o nieodwracalne uszkodzenie słuchu. W trakcie dialogów wyraźnie widać też momenty, w których bohaterowie muszą dać graczowi czas na wybranie odpowiedzi na zadane mu pytanie. Jest to wykonane na tyle nieporadnie, że Vinny chwilami sprawia wrażenie przygłupa, zastanawiającego się nad nawet najprostszymi z nich. W przypadku zapytania o niespełnione marzenia chwila namysłu jest jak najbardziej naturalna, ale, umówmy się, każdy z nas doskonale wie, czy mieszka w swoim czy w wynajmowanym mieszkaniu. Vinny natomiast nie wie i musi postękać chwilę, starając się przypomnieć ten jakże łatwy do zapomnienia detal.

Recenzja Five Dates 20201126001556
Calluma niestety nie da się wyrwać. Szkoda…

Five Dates niestety nie zapisze się na złotych kartach historii ani w kontekście interaktywnych filmów, ani symulatorów randkowania. Uboga zawartość w połączeniu z niską „regrywalnością” sprawiają, że cena 50zł wydaje się być kosmicznie wysoką. Niemniej, jeśli uda wam się trafić na dobrą promocję, możecie rzucić na niego okiem, bo spędzonego z nim czasu nie uważam wcale za zmarnowany. Ba, bawiłem się całkiem nieźle i szczerze żałuję, że scenariusz Five Dates nie okazał się lepszy, bowiem z miłą chęcią lepiej poznałbym każdą z obecnych grze dziewczyn. Czysto platonicznie, oczywiście…

Plusy
  • Naturalnie brzmiące dialogi
  • Gra aktorska
  • Formuła aplikacji randkowej
Minusy
  • Rozczarowujący scenariusz
  • Nierówny poziom głośności
  • Długość
6
Ocenił Konrad Noga
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic