Recenzja Dynasty Warriors 9: Empires. Powiew świeżości, ale bardzo ulotny

Dynasty Warriors 9 Empires Art
Dynasty Warriors 9 Empires Art

Koei Tecmo oraz Omega Force potrafią tworzyć gry Musou, swoje cykle rozwijają od ponad 20 lat, ale akurat z Dynasty Warriors 9 się nie popisali.

Problemem „dziewiątki” było to, że twórcy odeszli od kanonu – zamiast kilkudziesięciu bitew z okresu epoki Trzech Królestw, dostaliśmy open-worlda, ale beznadziejnego w wielu aspektach i nudnego jak flaki z olejem. Uważałem, że powinniśmy o tym babolu jak najszybciej zapomnieć i otrzymać powrót do sprawdzonych pomysłów. Tak się zresztą stało, gdyż pojawiły się na rynku Warriors Orochi 4 i Samurai Warriors 5, które pokazały, że Omega Force już nie chce kombinować i przede wszystkim – dalej potrafi tworzyć świetne gry. Nie rozumiem więc, czemu na siłę postarano się przypudrować trupa i jeszcze na nim zarobić, bo czymś takim dla mnie jest Dynasty Warriors 9: Empires.

Dynasty Warriors 9 Empires Screen (1)

Podseria Empires do klasycznej zabawy „jeden kontra tysiąc” dorzuca elementy strategiczne. Jest w tym pewna logika – Koei Tecmo ma swoją serię strategiczną Romance of the Three Kingdoms, więc Empires bierze od niej parę elementów i nawet jeśli są one okrojone to mamy gotowy produkt, który w teorii powinien błyszczeć.

Akcja Dynasty Warriors 9: Empires ponownie ma miejsce w epoce Trzech Królestw, gdzie frakcje Wei, Wu i Shu walczyły o władzę w Chinach. Kampanii dostępnych jest kilka, w różnych okresach, dzięki czemu początkowa mapa za każdym razem jest wyjątkowa i ma swoje ciekawe elementy do sprawdzenia. Koalicja przeciwko Dong Zhuo, czy powstanie żółtych turbanów to scenariusze znane z poprzednich Dynasty Warriors, ale w Empires możemy spróbować zmienić jej rzeczywisty przebieg, by wygrali nasi ulubieńcy. Przynamniej w teorii, mamy co robić.

Dynasty Warriors 9 Empires Screen (4)

Rozgrywka podzielona jest na warstwę strategiczną i rozstrzyganiu bitew. Zarządzanie królestwem polega na dyplomacji, rekrutowaniu nowych oficerów, czy prowadzeniu inwazji. Każda tura to jeden miesiąc, w której możemy wykonać jakąś akcję i tak toczy się akcja aż do jakiejś bitwy. Interakcje między postaciami to mocna strona gry. Warto dbać o dobre relacje, a nawet więzi, dzięki czemu owocniejsze są wyniki naszej polityki, co może skończyć się nawet małżeństwem i posiadaniem dzieci. Za to odpowiada tzw. stroll (przechadzka), gdzie, jeśli z jakiegoś powodu podobało Wam się open-worldowe podejście do Dynasty Warriors, możecie przemierzać Chiny w poszukiwaniu wspomnianych sojuszy, kompanów i innych więzi.

Przed rozpoczęciem bitwy, jeśli jesteśmy przywódcą frakcji, możemy przydzielać zadania naszym generałom. Prawie w każdej potyczce dostępne są specjalne operacje, których sukces może przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Bitwy polegają jedynie na bronieniu się lub atakowaniu – nie ma wielkich starć w szczerym polu. Nie będę owijał w bawełnę – po 10 takich potyczkach miałem serdecznie dosyć, widziałem już po prostu wszystko.

Dynasty Warriors 9 Empires Screen (2)

Walki nie powalają, to gorsze musou od wymienionych wcześniej gier Omega Force. Trzon rozgrywki jest taki sam – podstawowe ataki, kilka specjalnych kombinacji oraz potężne musou, ale jakoś nie sprawia to tej samej satysfakcji co wcześniej. Moim zdaniem wynika to z tego, że pole bitwy podzielone jest jeszcze na kilkanaście stref, które trzeba zdobyć np. po to żeby wykonać machinę oblężniczą. W tych strefach przeciwnicy się cały czas respawnują, aż nie wybijemy ich odpowiednią ilość. To pomysł bardzo słaby – chodzimy od strefy do strefy, czasem odbijamy jedną i tę samą po kilka razy, a sam respawn też ogranicza te wrażenia „jeden kontra tysiąc”.

Oprawa wizualna odbiega od dzisiejszych standardów – bawią mnie słabej jakości tekstury (niedźwiedź poniżej to perełka), choć modele niektórych postaci jeszcze się jakoś bronią. Brakuje Dynasty Warriors 9: Empires stylu, jaki miał chociażby Samurai Warriors 5 ze swoim cel-shadingiem. Najgorzej w Empires wypadają lokacje – puste, podobne do siebie, nie mają startu do najgorszych miejscówek z ostatnich gier Koei Tecmo. Dynasty Warriors 9: Empires ma również photo mode. Bez komentarza.

Dynasty Warriors 9 Empires Screen (3)

Po kilku wieczorach spędzonych z Dynasty Warriors 9: Empires, nie da się inaczej podejść do tej produkcji, jak do próby zmazania plamy na honorze Omega Force po nieudanej „dziewiątce” sprzed kilku lat. Może jeszcze inaczej – to próba zarobienia na nieudanej odsłonie z całkiem przyjemnej serii. Plamę w sumie udało się zmazać, bo w Empires da się grać, pieniądze pewnie też się jakieś zarobi na największych fanach, ale to za mało, żeby komukolwiek tę grę polecić. Gdybym chciał kogoś wkręcić w musou, to przede wszystkim pokazałbym Samurai Warriors 5, a epokę Trzech Królestw świetnie ukazuje Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Complete Edition.

Plusy
  • dobre rozwiązania taktyczne
  • da się w to grać już bez takiego bólu jak przy podstawowej wersji DW
  • wiele kampanii ze sporym wpływem na zmianę biegu historii
Minusy
  • szybko się znudzi
  • musou też gorsze niż w innych odsłonach marki Warriors
  • fatalnie zaprojektowane miejscówki i starcia
  • oprawa graficzna
6
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic