Recenzja Dragon Ball: The Breakers. Gra w oczekiwanie

Dragon Ball The Breakers Recenzja
Dragon Ball The Breakers Recenzja

Swój kontakt z Dragon Ball: The Breakers mógłbym podsumować kultowym już cytatem: ludzie, przecież tu nikogo nie ma. Niezbyt często zdarza mi się recenzować gry multiplayer, ale gdy już do tego doszło, to jak widać, więcej czasu spędziłem w lobby, aniżeli podczas rozgrywki. Czy było warto? Gdy przeczekamy cykanie świerszczy w poczekali, otwiera się przed nami naprawdę pomysłowa zabawa w chowanego ze złoczyńcami z uniwersum Smoczych Kul.

Dragon Ball: The Breakers jest asymetryczną grą multiplayer. W ostatnim czasie pojawiają się one jak grzyby po deszczu, zwłaszcza gdy dotyczą horrorowych licencji, ale w przeciwieństwie do wielu innych tytułów, tu taka forma rozgrywki ma nawet sens i wprowadza trochę świeżości do gatunku dzięki zapożyczeniom konwencji z Dragon Balla. W tytule od Dimps pomysł na uciekanie przed bossem wydaje się naturalny, bo przecież coś ci cywile musieli robić, gdy Ziemia była co rusza zagrożona, a miasta niszczone.

Dragon Ball The Breakers Recenzja 1

Jako że anime na dobrą sprawę niewiele razy pochylało się nad tym problemem, Breakers wydaje się ładnie uzupełniać uniwersum i pokrętną logiką podróży w czasie rodem z podserii gier Xenoverse i Heroes wpisuje się nawet w kanon. Wreszcie nie jest to powtarzanie do znudzenia fabuły „Zetki”, jak czyniło to Kakarot i dobre dwadzieścia gier przed nim. Koniec z graniem Goku, Vegetą i resztą Drużyny Z, tym razem protagonistami są zwykli ludzie. Cywile, którzy muszą wykazać się sprytem, by przetrwać najazd złoczyńcy zdolnego do niszczenia planet.

Jak zostało wspomniane, rozgrywka przyjmuje formę zabawy w chowanego z jednym z łotrów. Na ten moment mamy do wyboru Friezę, Komórczaka i Majin Buu wraz z pomagierami. Strona uciekająca musi znaleźć klucze do portalu i zwiać machiną czasu, ewentualnie spróbować pokonać bossa, co jest znacznie trudniejsze. Strona atakująca musi zaś powstrzymać i zabić wszystkich graczy, zanim ci dotrą do celu. Wraz z każdym pokonanym uciekinierem potwór ewoluuje i wchodzi na nowy poziom, docierając w rezultacie do swojej perfekcyjnej formy.

Dragon Ball The Breakers Recenzja 2

Żeby jednak bossom nie było za łatwo, zwykli gracze mają kilka asów w rękawie i mogą korzystać z przeróżnych gadżetów poukrywanych w skrzynkach na mapie. Dostają więc możliwość strzelania do wroga z rakiet, leczenia się czarodziejskimi fasolkami, korzystania z radarów umożliwiających znajdywanie innych cywili lub kluczy, a nawet zebrania smoczych kul i wezwania smoka, by się wzmocnić. Niczym w battle royale, zmniejsza się nawet strefa, a raczej złoczyńca niszczy kolejne fragmenty mapy. Najciekawszą mechaniką jest jednak przejęcie mocy jednego z protagonistów anime lub mangi po zebraniu odpowiedniej dawki energii, by spróbować zmierzyć się ze złoczyńcą.

Niestety pomysł ten kończy się zanim na dobre się zacznie. Raz, że nasza transformacja jest ograniczona czasowo, a dwa, sterowanie podczas niej jest niewiarygodnie siermiężne. Boss potrafi bowiem anulować ciosy gracza w momencie, gdy ten próbuje je zadać. W rezultacie kończymy z obitą twarzą i może 1/10 zdrowia odjętego przeciwnikowi. Aż dziw bierze, że nie zaimplementowano tu gotowego systemu walki z innych dragon-ballowych gier, bo czuć nawet, że część animacji została zapożyczona z Xenoverse lub Kakarot.

Dragon Ball The Breakers Recenzja 3

Na papierze Dragon Ball: The Breakers wydaje się świetnym pomysłem, ale w praniu już nie jest tak kolorowo. Przede wszystkim jest to gra trudna, której trzeba się nauczyć. Gdy to jednak zrobimy, tak naprawdę niczym nas już nie zaskoczy. Twórcy świadomie lub nie zaprojektowali rozgrywkę z maksymą: hard to learn, easy to master. Produkcja cierpi również na typowe problemy dla gier asymetrycznych, które moim zdaniem paradoksalnie są jednymi z najtrudniejszych typów zabawy multiplayer do zaprojektowania.

To znaczy, że jedna strona konfliktu zawsze ma przewagę. Zazwyczaj w tego typu grach każdy lubi rozgrywkę jako potwór, mogąc spełnić swoje power fantasy, ale mało kto chce grać człowiekiem. W kilku pierwszych rundach Breakers aż tak tego nie czujemy, bo wynagradzają to pozytywne emocje płynące z zabawy w chowanego. Niestety z każdym kolejnym meczem orientujemy się, że to boss ma więcej frajdy z rozgrywki; może latać po mapie, niszczyć plansze, zabijać nas na kilka uderzeń, a i jeszcze jest za to nagradzany kolejnymi formami. A ty sobie człowieku biegaj w poszukiwaniu kluczy.

Dragon Ball The Breakers Recenzja 4

Największym problemem Breakers jest jednak ogromna powtarzalność i brak contentu. Bossów, nie uwzględniając różnych ewolucji, mamy tylko trzech. Mapy można wyliczyć na palcach jednej ręki, a przedmioty użytkowe szybko powszednieją. Niedobór zawartości sprawia, że już po krótkim czasie każda rozgrywka wygląda identycznie. Biegaj po mapie, szukaj kluczy, otwórz portal. Koniec. Ewidentnie przydałoby się tu więcej warunków zwycięstwa, np. poprzez przeczekanie. Co gdyby po jakimś czasie ukrycia przyleciał Goku, by ubić buźkę potworowi?

Grze przydałby się też jakiś moduł singleplayer, zważywszy na problemy z serwerami wywołane małą ilością graczy lub popsutym netcodem. Jedyny tryb fabularny w Breakers to słabiutki tutorial, który aż za bardzo prowadzi gracza za rękę, nie pozwalając mu choćby o milimetr zboczyć ze ścieżki. Po tym wprowadzeniu zostaje tylko gra multi, a można było przecież zaplanować nawet kilka meczy z botami, które napędzałyby historię Bulmy i Ulonga rozpoczętą w samouczuku, wyjaśniając o co w ogóle chodzi w tych wyrwach czasowych.

Dragon Ball The Breakers Recenzja 5

Przez to wszystko czuć, że Dragon Ball: The Breakers to projekt całkowicie poboczny, wręcz wrzucony od niechcenia z niemal zerowym marketingiem. A przecież gdyby jeszcze trochę nad tym popracować, dodać zawartości, urozmaicić rozgrywkę i jednocześnie naprawić problemy z serwerami, byłaby szansa na hit. Na ten moment tytuł od studia Dimps jest pomysłową grą, ale niestety za tym pomysłem nie stoi nic więcej. Ot, przyzwoita gra do zagrania kilku rozgrywek i odstawienia na półkę, kiedy już zacznie nudzić.

Nie chciałbym wystawiać oceny tylko za dobre chęci i nieoczywistą dla marki tematykę, dlatego pomimo mojej sympatii i na ogół przyjemnej zabawy, muszę pokusić się o odpowiednie pokłady obiektywizmu. Mam nadzieję, że twórcy wezmą do serca słowa krytyki graczy z całego świata i ulepszą swój produkt, bo prawdę mówiąc, najlepiej zrobiłby mu dopisek Early Access przy tytule. Niestety obawiam się, że w wyniku trapiących problemów, serwery jeszcze bardziej się wyludnią i asymetryczny Dragon Ball pozostanie zwykłą ciekawostką i popadnie w zapomnienie. A szkoda.

PS. Dla kontekstu dopowiem, że problemy z serwerami trapiły mnie na XONE. Nie wiem, czy występują na PC. A jeśli czytasz tę recenzję jakiś czas po premierze, to możliwe, że twórcy już się tym zajęli.

Plusy
  • Przyjemny i pomysłowy gameplay
  • Ciekawa tematyka dla świata Dragon Balla
  • Niska cena
Minusy
  • Mało contentu
  • Problemy z serwerami
  • Przydałby się nawet szczątkowy singiel
6
Ocenił Robert Chełstowski
Xbox One

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Xbox One

Recenzje gier OpenCritic