Recenzja Deliver Us Mars

Deliver Us Mars
Deliver Us Mars

Gra Deliver Us The Moon z 2019 roku, choć spotkała się umiarkowanie pozytywnym przyjęciem przez krytyków, to cieszy się uznaniem wśród graczy. Miłośnicy podróży kosmicznych i klimatów science fiction, w których mocniejszy akcent stawia się na naukę, dostali nietuzinkową grę przygodową, pełną eksploracji Srebrnego Globu i pomysłowych puzzli. Nie ma więc się co dziwić, że oczekiwania względem drugiej odsłony, mającą tym razem wysłać graczy na czerwoną planetę, nie były małe – twórcy zapowiadali, że nowa przygoda będzie większa i wzbogacona o nowe mechaniki. Ja już swoją przygodę z Deliver Us Mars zakończyłem i cóż, na pewno gra oferuje więc, ale czy lepiej w porównaniu do poprzedniej odsłony?

Choć akcja Deliver Us Mars rozgrywa się 10 lat po wydarzeniach z pierwszej części, to jest to bezpośrednia kontynuacja. Dlatego też zgodnie ze zleceniami deweloperów, nie będę się rozwodził nad samą historią, gdyż znajomość pierwszej gry jest dość istotna, by w pełni zanurzyć się w fabułę marsjańskiej kontynuacji. Postaram się więc, w telegraficznym skróci, bez wielkich spojlerów z Deliver Us Moon zarysować kontekst wydarzeń. Akcja gry z 2019 roku rozgrywała się w drugiej połowie XXI wieku, kiedy to ludzkość wyczerpała już niemal wszystkie surowce naturalne i boryka się z olbrzymim kryzysem energetycznym. World Space Agency, czyli taki odpowiednik NASA, odkryła na powierzchni Księżyca złoża wysokoenergetycznego surowca o nazwie Helium, a krótko po tym na srebrnym globie powstała placówka naukowa i wydobywcza, z której na ziemie wysyłany był strumień olbrzymiej energii. Aż do pewnego dnia, w którym błękitna planeta straciła łączność z placówką. W Deliver Us The Moon podejmowaliśmy się samotnej misji, od której powodzenia zależał los całej planety. Naszym zadaniem było zbadać przyczynę usterki oraz poznać losy zaginionej załogi.

Misja, choć zakończyła się powodzeniem, to jak się okazuje, jedynie przedłużyła agonię Ziemi, której los zdaje się przekreślony. W Daliver Us Mars wcielmy się w Kathy, młodą astronautkę, będącą córką Isaac’a Johansona naukowca i człona Rady Księżycowej, która zniknęła 10 lat wcześniej z placówki na naturalnym ziemskim satelicie. Trzyosobowa Rada stała za tak zwanym projektem Outward, polegającym na ewakuowaniu pracowników bazy księżycowej na pokładach trzech olbrzymich statków kosmicznych nazywanych Arkami. Start ten jednak nie był planowany i na Ziemi postrzegany jest jako zdrada, a miejsce pobytu oraz los uciekinierów, nie były dotąd znane. Aż do roku 2064, kiedy do Ziemi dociera sygnał i lakoniczny komunikat z powierzchni Marsa.

Tym razem z misją zbadania sprawy i odzyskania skradzionych statków, które mają mieć olbrzymie znaczenie dla przetrwania gatunku ludzkiego, wyrusza czteroosobowa załoga w skład której wchodzą nasza bohaterka Kath Johanson, jej starszej siostry Claire, znana z poprzedniej części Sara Baker oraz jej chłopak Ryan. I tak zaczyna się pełna niebezpieczeństw przygoda, w której twórcy serwują nam nie tylko eksplorację stacji komicznej czy powierzchni marsa, ale całkiem solidną porcję rodzinnych dramatów. Nasza bohaterka, to dość skomplikowana osoba i w odróżnieniu od reszty członków załogi, nie postrzega swoje ojca jako zdrajcy, lecz wierzy, że jego ucieczka z Księżyca była podyktowana dobrymi intencjami. Tak więc również nam, graczom nie są do końca znane intencje młodej Kath, więc nie ma się co dziwić, że nie cieszy się ona zbyt dużym zaufaniem reszty członków załogi, a zwłaszcza swojej siostry i Sary. Emocjonalna historia jest solidnym fundamentem gry i szkoda, że twórcy nie pokusili się o dwa alternatywne zakończenia. Zaimplementowanie w ostatnim rozdziale możliwości podjęcia wyboru moralnego, idealnie pasowałoby do opowiadanej historii i nie do końca jasnych intencji protagonistki.

Dość złożony wątek fabularny, jest zdecydowanie tym, co wyróżnia Daliver Us Mars ma tle Deliver Us The Moon, w którym przez większość gry nie mieliśmy świadomości, kim sterujemy, ani jak wygląda nasz bohater. Pierwsza część miała kameralny charakter, a środkami narracji były komunikaty przez łączność radiową, odnajdywane notatki oraz hologramy uruchomiane przez towarzyszącego nam Astrobota, jedynego towarzysza nasze wyprawy. Gra dzięki temu przesiąknięta była klimatem osamotnienia, alienacji, co budowało niepokojący nastrój, czyli jedną z największych zalet Deliver Us Moon. W Deliver Us Mars niestety nie jest on tak wyczuwalny, gdyż twórcy bardzo chcieli, by gra w warstwie narracyjnej była po prostu większa. Mamy skomplikowanego bohatera, którego przeszłość jest co jakiś czas prezentowana w retrospekcjach oraz dość dobrze nakreślone postacie poboczne a sama Ziemia, oraz losy jej mieszkańców nie są już konstruktem czysto teoretycznym. Jednym z istotniejszych środków budowania narracji stały się cutscenki, których pierwsza część była praktycznie pozbawiona.

Gra oferuje więc atrybuty dużych fabularnych produkcji o przyzwoitym budżecie, ale problem w tym, że Deliver as Mars, taką produkcją nie jest. Animacje w scenkach przerywnikowych są dyskusyjnej urody a twarze postaci po prostu brzydkie, o mimice już nie wspominając. Pozorny krok naprzód, który wykonali twórcy, tak naprawdę, zamiast wznieść grę na wyższy poziom wizualnych doznań i szeroko pojętego rozmachu, przygniótł ją archaicznością wykonania. Poprzednia część doskonale maskowała te problemy, gdyż bohaterów pobocznych mogliśmy co najwyżej usłyszeć, a nasza postać przez całą grę nie zdejmowała hełmu. I gdy już w drugiej części przebrniemy przez początkowe filmowe animacje oraz retrospekcje i wciśniemy się w skafander, by wyruszyć na podbój Marsa, przypominamy sobie, że holenderskie studiu zrobiło cztery lata temu ładną grę. Deliver Us Mars również potrafi taką być. Fragmenty, w których spacerujemy w kosmosie, przemieszczamy się w stanie nieważkości po stacji, czy też eksplorujemy czerwoną planetę, potrafią zapierać dech w piersiach i wyglądają niekiedy wręcz fenomenalnie. W warstwie wizualnej wyszło rewelacyjnie wszystko to, czym zachwycała poprzednia część i tylko to.

W kwestii rozgrywki wciąż mamy do czynienia z grą eksploracyjną z zagadkami logicznymi, ale i tu twórcy postanowili się wykazać, dodając odrobinę elementów zręcznościowych. Otrzymujemy wymagające precyzji skakanie po platformach oraz wspinaczkę za pomocą czekanów i w obu tych dyscyplinach, o śmierć nie jest trudno. Wspinaczka to dość ciekawie zaprojektowana mechanika wymagająca synchronizacji oraz precyzyjnego wycelowania narzędzia przed jego wbiciem w ścianę. Sam pomysł na wprowadzenie tej mechaniki uważam za całkiem udany, ale niektóre jej elementy, jak przeskakiwania na równoległą ścianę, należałoby odrobinę dopracować. Kolejną umiejętnością naszej bohaterki jest przecinanie różnych metalowych elementów za pomocą wbudowanego w skafander lasera. W sumie nie wiem, czy brzmi to ciekawie, ale na pewno takie nie jest, ponieważ twórcy oferują nam dość ograniczone spektrum wykorzystywania tego narzędzia. Sama eksploracja sprawia jednak sporo frajdy i gra oferuje całą gamę zalet kosmicznych podróży. Poruszanie w stanie nieważkości czy to na stacji czy w przestrzeni kosmicznej deje mnóstwo frajdy i podobnie jak w poprzedniej części mamy wówczas możliwość przełączania się na tryb kamery pierwszoosobowej lub trzecioosobowej. Na powierzchni Ziemi czy Marsa niestety takiego wyboru już nie mamy i cała rozgrywka odbywa już się w perspektywie trzecioosobowej.

W kontekście puzzli Deliver Us Mars zaskoczy nas dość świeżym pomysłem, ale z czasem potrafi zmęczyć jego recyklingiem. Praktycznie każda zagadka polega na umiejętnym wykorzystaniu strumieni energii, które wycelowane w odpowiednie panele, najczęściej otwierają drzwi do kolejnej lokacji. Z czasem otrzymujemy dodatkowe komponenty urozmaicające zabawę, jak panele rozszczepiające wiązkę energii czy też zmniejszające jej siłę, ale to nie zmienia faktu, że praktycznie celem każdej zagadki jest włączenie zasilania konkretnych obiektów. To jednak nie jest tak, że puzzle w Deliver Us Mars są strasznie nudne i źle zaprojektowane, wręcz przeciwnie, rozwiązywanie ich sprawiło sporo frajdy, ale jednak Deliver Us The Moon oferowało w tym aspekcie więcej różnorodności.

No i nie można zapomnieć o Astrobocie, czyli kulistym jednookim robocie, będącego kompanem podróży każdego szanującego się astronauty. Twórcy postanowili nie wprowadzać modyfikacji w jego działaniu i podobnie jak w poprzedniej części Astrobot AYLA pozwala nam uruchamiać strzępy przeszłości porozrzucane po marsjańskich obiektach w formie hologramów. To jednak nie wszystko. W każdej chwili możemy odpocząć od Katy i pobuszować w kanałach wentylacyjnych, by podsłuchać czyjąś rozmowę, czy też dostać się do zamkniętych pomieszczeń. Jest to wciąż ciekawy element gameplayu, który znacznie go urozmaica.

Omawiając zalety Deliver Us Mars, podobnie jak w przypadku Delivre Us The Moon nie sposób nie wspomnieć o oprawie dźwiękowej. Aktorstwo głosowe stoi na wysokim poziomie, dzięki czemu nieurodziwe postacie w filmowych scenkach otrzymują odrobinę autentyczności. Jeśli chodzi o muzykę, ponownie jest oszczędnie, ale i pięknie. Znaczna część eksploracji odbywa się jedynie przy akompaniamencie dźwięków powierzchni Marsa, czy maszyn i aparatury działającej we wnętrzach obiektów. Odpowiedzialny za soundtrack nagradzany kompozytor Sander Van Zanten doskonale potrafi budować klimat i z wyczuciem wprowadza w trakcie rozgrywki mniej lub bardziej intensywne kompozycje symfoniczne. Zapewne, żadna z nich niezapadanie wam jakość mocno w pamięć, ale nie traktujcie tej uwagi jako wady, wręcz przeciwnie muzyka i obraz tworzą w grze jeden zwarty organizm, dzięki czemu nie przegapimy żadnych epickich fragmentów.

Niestety w Deliver Us Mars nie brakuje różnego rodzaju błędów. Bardziej rozbudowana fabuła i nakreślone relacje bohaterów stwarzają ryzyko potknięcia się autorów w kwestii logiki czy też braku autentyczności. W grze podróż na Marsa wydawała się trwać zaledwie chwilę i twórcy nawet nie próbowali uwiarygodnić, że lot na czerwoną planetę musiał zająć co najmniej kilka miesięcy. Innym razem bohaterka nurkuje w wodzie w podtopionym kompleksie marsjańskim, a po wypłynięciu na powierzchnię narzeka na jej temperaturę. Serio? Przed chwilą w tym samym skafandrze spacerowałaś po skąpanej w zimowym krajobrazie powierzchni Marsa, czyli na około w -120 stopniach Celsjusza, a ty narzekasz na zimną wodę? Nie wiem jak was, ale mnie takie drobiazgi strasznie wytrącają z immersji.

Nie brakuje też błędów technicznych. Postać potrafi zaklinować się w jakimś elemencie stacji i konieczne jest ponowne uruchomienie gry. Miałem też problem z załączeniem się minigry, której przejście jest konieczne do odszyfrowania hologramu. Problem został naprawiony – a jakże, po ponownym uruchomieniu tytułu. Optymalizacja także nas nie rozpieszcza i gra na Xbox Series X potrafi niekiedy ostro przyciąć. I co warto tutaj nadmienić, z tym samym problemem do tej pory boryka się Deliver Us The Moon i to nie zależnie od generacji konsoli czy specyfikacji komputera. Problem więc zdaje się leżeć w samych twórcach, którzy do tej pory nie potrafili uporać się ze swoimi słabościami

I to chyba jest największy problem Deliver Us Mars. Studio KeokeN Interactive miało ambicję stworzyć grę większą i lepszą od poprzedniej części, ale zabrakło do tego środków i umiejętności. Nowe elementy nieco odstają jakością wykonania od mocnych stron, za które gracze pokochali Deliver Us The Moon, a jednocześnie Deliver Us Mars trapią te same problemy, co poprzednią część. Jednak czy jest to gra zła? Absolutnie nie i pomimo mojego narzekania, warta swojej niewygórowanej ceny.

Tytuł oferuje bowiem ciekawą i trzymająca w napięciu historię oraz kilka fajnych mechanik, którymi przez te kilka godzin, nie zdążymy się znudzić. A wisienką na tym kosmicznym torcie są piękne marsjańskie widoki. Fani poprzedniej części powinni koniecznie zagrać, a wszyscy inni mogą dać szansę przy ewentualnej promocji czy trafieniu do usługi abonamentowej.

Plusy
  • Niezła historia
  • Piękne widoki
  • Oprawa audio
Minusy
  • Małe zróżnicowanie zagadek
  • Projekty i animacje twarzy
  • Optymalizacja i błędy techniczne
7
Ocenił Kamil Kościelniak
Recenzja gry na Xbox Series X

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli Xbox Series X

Recenzje gier OpenCritic