Recenzja Christmas Fever!. Ale ze mnie bałwan…

Recenzja Christmas Fever!
Recenzja Christmas Fever!

Siadam właśnie do pisania tej recenzji, czując na swoim karku osądzający wzrok oburzonej moimi życiowymi wyborami, nieustannie rosnącej kupki wstydu. Nie może bowiem pojąć, co spowodowało, że kilka poprzedzających ten moment wieczorów spędziłem przy utrzymanej w świątecznych klimatach dwuwymiarowej platformówce z zeszłego roku. I chciałbym móc tu napisać, że miałem nadzieję na odkrycie niepozornej perełki, która w innym przypadku zginęłaby w zalewie nowości, ale prawda jest taka, że doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jaką grą jest Christmas Fever! – ze wszech miar sztampową i pozbawioną polotu.

Jestem bałwanem

Wcielamy się w bliżej niezidentyfikowanego bałwana, podróżującego przez świat bez żadnego wyraźnego celu. Naszym jedynym zadaniem jest dotarcie do tabliczki z napisem „koniec”, przy okazji zbierając rozrzucone po planszach śnieżynki oraz unikając przeszkód i kręcących się po okolicy stworów. Tych ostatnich jest wprawdzie kilka rodzajów, ale każdy z nich zachowuje się dokładnie tak samo – drepta w tę i we w tę, by zaszarżować na gracza, kiedy tylko go zobaczy. Czyni to rozgrywkę zatrważająco wręcz nudną, bo i wyzwanie platformowe przez większość czasu jest tutaj żadne.

Recenzja Christmas Fever!
Przynajmniej jeden z nas się dobrze bawi…

Twórcy próbowali urozmaicić rozgrywkę kilkoma rodzajami zdolności specjalnych, które zdobywamy zbierając rozsiane po mapie różnokolorowe prezenty. W zależności od koloru zebranego pudełka, będziemy mogli szybciej biegać i wyżej skakać, zamieniać się w zgniatającą wrogów kulę śnieżną, wspinać się po ścianach, czy w końcu wykonywać szybki unik, służący przede wszystkim do pokonywania większych dystansów w powietrzu. Nieco rozbija to monotonię rozgrywki, wymagając od gracza uprzedniego zdobycia odpowiedniej zdolności, bo na raz wyposażoną możemy mieć tylko jedną. Inna sprawa, że zazwyczaj prezent odpowiedniego koloru znajdziemy tuż przed związaną z nim przeszkodą, więc raczej nie nastawiajcie się na zbyt wiele myślenia.

Zbyt suchy śnieg

Największym problemem Christmas Fever! jest natomiast fakt, że pod wieloma względami tytuł ten jest po prostu źle zaprojektowany. Sterowany przez nas bałwan nie przesuwa się wraz z ruchomymi platformami. Z kolei te nieruchome często ukrywane są poza kadrem kamery, ciągle zmuszając nas do wykonywania skoków wiary z nadzieją, że nie spadniemy w przepaść lub nie wylądujemy na przeciwniku, kończąc tym samym nasz żałosny, bałwani żywot. Mało tego, niektóre rozpadliny zaprojektowano w ten sposób, że do ich pokonania należy użyć umiejętności specjalnej w zupełnie nieintuicyjny sposób, bo czy wpadlibyście na to, że zmiana w kulę śnieżną pomoże wam w doskoczeniu na drugi brzeg?

Recenzja Christmas Fever! 2
Bałwan z certyfikatami. Czterema.

Czy warto kupić Christmas Fever!?

Wszystko to sprawia, że w Christmas Fever! gra się po prostu źle, bo nawet jeśli akurat nie frustruje nieprzemyślanym designem, to nudzi powtarzalną i niewymagającą rozgrywką. Na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć momenty, w których twórca stawiał przede mną wyzwanie faktycznie wymagające zręczności i wyczucia. I nie zmienia się to nawet w nowych, związanych z tegorocznymi świętami poziomach, dorzuconych do gry w ramach darmowej aktualizacji. To po prostu więcej tego samego, włączając w to grafiki oraz przygrywające w tle metalowe wersje kolęd. Zaufajcie mi, jest wiele zdecydowanie lepszych sposobów na wydanie tych kilkunastu złotych niż kupno Christmas Fever!.

Plusy
  • Względnie ładna grafika
  • Przyjemna ścieżka dźwiękowa
  • Zdarza jej się oferować satysfakcjonujące wyzwanie
Minusy
  • Powtarzalne, kiepsko zaprojektowane lokacje
  • Zdradliwa kamera
  • Przez większość czasu nudna
5
Ocenił Konrad Noga
Recenzja gry na Xbox Series X

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli Xbox Series X

Recenzje gier OpenCritic