Właśnie wróciłem z przejażdżki. Ot, 80 kilometrów powolnym tempem. Takie dwie godzinki dla relaksu. Wyjechałem z miasta, skręciłem na lokalne drogi, trochę poskakałem na wiejskich wybojach i zrobiłem przerwę nad jeziorem. Później zahaczyłem o pobliskie atrakcje krajobrazowe, a wracając, wstąpiłem na lody. Jak mówiłem, taka tam przejażdżka dla relaksu. I pewnie bym wam o tym nie pisał, gdyby nie jeden istotny szczegół. Podczas jazdy miałem zasłonięte oczy…
Przy okazji ścigała mnie policja, przez przypadek wjechałem na pole wypasającego się bydła, a potem do pościgu dołączyli gangsterzy. Niedzielna przejażdżka zmieniła się w zwariowany film akcji, którego siłą rzeczy nie mogłem zobaczyć, gdyż, przypominam, miałem opaskę na oczach. Jeśli dziwicie się, jakim cudem to przetrwałem, to prawdę mówiąc, sam nie wiem. A w więzieniu nie siedzę tylko dlatego, że wszystko zdarzyło się w Blind Drive. Grze, o której prawie nikt nie słyszał, a zasługuje na uwagę.
Dzieło studia Lo-Fi People to produkcja, w którą gra się bez patrzenia. Wszystko oparto tu o słuch gracza i można ją przejść dosłownie na ślepo, najlepiej z opaską na oczach. Tak przynajmniej twierdzą sami autorzy. Brzmi niewiarygodnie? Czy to jakaś tania sztuczka lub zwykła marketingowa papka? A jednak! Da się! Sam sprawdziłem. Blind Drive to tytuł, dzięki któremu mogę dopisać do listy osiągnięć, że udało mi się przejść grę bez korzystania ze zmysłu wzroku. Ale… Jak to w ogóle działa? Czym jest to Blind Drive?
Wcielamy się tu w gościa, który podpisał zgodę na szybki eksperyment naukowy. Kazano mu wsiąść do samochodu, zawiązać oczy, przypiąć się kajdankami do kierownicy i czekać. Do momentu, kiedy w głośnikach nie odezwał się szalony oprawca rodem z komediowej Piły i uruchomił zdalnie silnik. Bohaterowi nie pozostało nic innego, tylko cisnąć do przodu i zdać się na swój słuch, by nie przywalić w któryś z jadących po szosie samochodów. Czy zdoła dojechać na obiad u babci? Czy wymknie się gangsterom? Ilu rowerzystów potrąci? To już zależy tylko od naszych uszu!
No i tu zaczyna się cała zabawa. Naszym zadaniem w Blind Drive jest takie prowadzenie auta, by nie zaliczyć kraksy. By to osiągnąć kierujemy się tylko i wyłącznie słuchem. Gdy to czytacie, może nie brzmi to tak imponująco, ale wyobraźcie to sobie. Nic nie widzicie, prujecie po autostradzie i jedynym, co pomaga wam wyminąć auta, są wasze uszy. Kiedy gra się w to tak, jak twórcy przykazali, czyli z zamkniętymi oczami i przepaską, immersja wkracza na niewyobrażalny poziom. Realistyczne dźwięki powodują, że nasz mózg ma wrażenie, jakby był w środku akcji. Można powiedzieć, że to wręcz taki VR dla ubogich, do którego wystarczą same słuchawki.
Blind Drive to nie gra wyścigowa ani symulator jazdy. To… Timberman. Takie klikadło na telefony, w którym omija się gałęzie, tapiąc w lewo albo prawo. Sterowanie w tej grze polega tylko i wyłącznie na tym, by w odpowiednim momencie, zasygnalizowanym dźwiękiem, kliknąć odpowiednią strzałkę. I wiecie, co? To zupełnie wystarczy! Twórcy dodali do tego niewiarygodnie immersyjną otoczkę, która sprawia, że mechanika prosta jak budowa cepa urasta do rangi unikalnego dzieła, które gwarantuje odbiorcy całe spektrum emocji.
Uwierzcie mi, nie jestem zbyt immersyjnym graczem. Mało kiedy wczuwam się na tyle głęboko, by utożsamiać się z postacią. Prezentuję raczej to gamistyczne podejście, w którym gram dla samego grania, a nie uczucia bycia w świecie przedstawionym. Dlatego też podczas przechodzenia Blind Drive wybuchła moja głowa. Autentycznie dostawałem momentami gęsiej skórki i lekkich ataków paniki, gdy zewsząd otaczały mnie dźwięki aut, a ja musiałem wyłapywać słuchem, z której strony nadjeżdżają i mijać je dosłownie o włos. Jasne, to były emocje początkowe, a później moja głowa zaczęła się powoli do tego przyzwyczajać. Niezapomniane uczucie jednak ze mną pozostało.
A to wbrew pozorom nie wszystko. Kiedy już zaczynamy przyzwyczajać się do dźwięku aut, autorzy umiejętnie podnoszą poziom trudności i różnicują rozgrywkę, rzucając przed gracza kolejne utrudnienia, które będą przeszkadzać jego zmysłowi słuchu. Dalsza jazda zaczęła się, gdy oprawca w pewnym momencie włączył radio, a to był dopiero początek istnej kolejki górskiej emocji, która nie chciała się zatrzymać przez kolejne dwie godziny. Gra ciągle bawi się naszymi zmysłami. Mówienie, jakie pułapki zastawili twórcy to niemal spoilerowanie! Każdy etap w Blind Drive to coś niesamowitego, co trzeba odkryć samemu.
Gdy gry ruchowe potrafią zmęczyć graczy fizycznie, Blind Drive momentami ora nas psychicznie, testując sprawność i adaptacyjność zmysłów. Nie trzeba zapisywać się do laryngologa, by sprawdzić, czy wszystko w porządku z naszym słuchem. W połączeniu z czarnym humorem to niezłe zmaganie percepcji gracza z zasadami gry. Dla przykładu w pewnym momencie oprawca prosi bohatera, by ten rozjeżdżał rowerzystów. Jest to absolutnie brutalne i przydatne, bo przywracają oni życie. Tyle tylko, że pierwszą rzeczą, jaką robimy, to podświadomy skręt kierownicą, by nikogo na tej drodze nie zabić!
Dlatego też produkcja Lo-Fi to gra idealna na krótkie podejścia. Przy dłuższych, podczas tych bardziej wymagających poziomów, wasze zmysły mogą już dochodzić do etapu wariowania (jeśli pilnie posłuchaliście się autorów i przewiązaliście oczy!). Przy powtarzanym do skutku pościgu z policją autentycznie poczułem się niedobrze i mój organizm musiał odpocząć, żeby nie robić głupich błędów. Blind Drive to gra, od której odrywa się tylko z tego powodu, że buzują w nas emocje i musimy się ostudzić, a nie dlatego, że wciskanie strzałek zaczyna nudzić.
Szczerze nie wiem, czy są jakieś inne produkcje, które wyłącznie opierają się o słuchanie. Ja o niczym takim nie słyszałem, dlatego też przechodzenie Blind Drive było dla mnie tak zapadającym w pamięć doświadczeniem. Chwilami czułem się jak dziecko, któremu dano po raz pierwszy zagrać w grę. Niesamowite dla kogoś, kto ograł tysiące tytułów. I to bez przesady! Jeśli ktoś słyszał o podobnych grach, może dać znać w komentarzu, bo mam ochotę na więcej. Jednocześnie zakładam, że nawet wśród nich produkcja Lo-Fi People to najwyższa półka.
Sadzę więc, że każdy powinien sprawdzić Blind Drive. No… prawie każdy. Osoby niesłyszące z oczywistych względów odpadają. Wszyscy inni proszeni są jednak o pomaszerowanie na Steam i dodanie gry do koszyka. To ukryty klejnot. Aż szkoda, że twórców nie stać na szerszą akcję marketingową, bo gra zasługuje na poznanie wśród większej publiki. To przykład na to, jak prymitywne sterowanie polegające na wciskaniu dwóch strzałek można podać w wyśmienitej formie, która powoduje, że odbiorca czuje się częścią akcji. Blind Drive nie daje wytchnienia, zasypując gracza ciągłymi zwrotami akcji. Stwierdzam przez to, że żadna z ostatnich gier nie zapewniła mi takich emocji.