Rayman Legends: Definitive Edition – recenzja

Rayman Legends Definitive Edition
Rayman Legends Definitive Edition

Gra Rayman Legends po raz pierwszy zadebiutowała w 2013 i jest obecnie uważana za jedną z najlepszych platformówek wydanych w ostaniach latach. Nie dziwi więc fakt, że Ubisoft chce zarobić na swojej grze jak najwięcej i postanowił wydać ją na nową konsolę Nintendo Switch jako kompletną edycję pt. Rayman Legends: Definitive Edition. W dzisiejszej recenzji postaram się odpowiedzieć na pytanie czy nadal warto wrócić do tego kolorowego dwuwymiarowego świata i kolejny raz ruszyć na ratunek Malaków?

Gra choć ma już kilka lat jest nadal tą samą świetną platformówką. Tytułowy Rayman kolejny raz musi uratować różnorodne bajeczne krainy zamieszkałe przed potworami. Fabuła jest właściwie tylko pretekstem do przemierzania  kolejnych zakręconych i świetnie zaprojektowanych leveli. Podczas gry zwiedzimy np. starożytną Grecję, podwodny świat, krainę zbudowaną z jedzenia czy zaczarowane dżungle.

Rayman Legends Definitive Edition (11)
Rayman Legends Definitive Edition recenzja 

Twórcy postarali się, by gracz miał co robić, gdyż w świecie gry czeka na nas wiele aktywności. Przede wszystkim przechodząc daną planszę musimy bacznie przyglądać się i szukać ukrytych Malaków. Czym więcej ich uratujemy, tym więcej odblokujemy kolejnych poziomów. Poza tym zbierać trzeba latające lumy. One odblokowują m.in. kolejne grywalne postacie oraz zdrapki, z których wypadają różne dodatki. Wśród nich są m.in. oryginalne poziomy z Rayman Origins czy potworki „Creatures”, które podobnie jak w kurniku tworzą lumeny wzbogacające nasze konto. Dla prawdziwych hardcorowców to jedynie część zabawy, bo każdy level ma pucharki i medale. Jeśli ktoś będzie chciał zebrać wszystkie Malaki i Lumeny, czeka go sporo pracy, choć trzeba przyznać, że jest to osiągnąć o wiele łatwiej niż we wcześniejszej części. Rayman Origins potrafił czasami niesamowicie sfrustrować wymagającym poziomem trudności. Niektóre plansze trzeba wręcz było opanowywać na pamięć, by móc je pokonać. Rayman Legends jest prostszy, w grze jest sporo checkpointów, od których można wznowić level w razie porażki. Na pewno dzięki temu gra jest dostępna dla szerszej gamy odbiorców, a zwłaszcza młodszych graczy.

Rayman Legends Definitive Edition (1)

Poza zwykłymi lokacjami, czekają nas jeszcze starcia z bossami, pogonie za uciekającym przeciwnikiem oraz levele muzyczne, w których biegniemy w rytm muzyki. Hardcorowcy zmartwieni zmniejszonym poziomem trudności mogą odnaleźć się w później odkrytych odwróconych levelach na czas. Jest trudno zwłaszcza na początku, ponieważ biegnie się w nich w odwrotną stronę, czyli z prawej na lewą. Do tego w tym rodzaju zabawy nie ma checkpointów i w razie porażki zaczynamy planszę od nowa.

Zabawę uzupełniają jeszcze inne rodzaje aktywności. W Murfy’s Touch mamy okazję ograć już wcześniej przebyte levele, ale w zupełnie inny sposób. W czasie tego rodzaju gry nie kierujemy Raymanem, a jego przyjacielem Murfym. Wykorzystując dotykowy ekran Nintendo Switch ułatwiamy drogę biegnącej automatycznie postaci, czyli np. przecinamy liny, oślepiamy przeciwników, etc. Ekran Switcha świetnie nadaje się do tego rodzaju zabawy i jest to miła odskocznia od standardowej rozgrywki.

Świetne są wyzwania społecznościowe, w których wykonujemy najróżniejsze aktywności mierząc się przy tym z wynikami innych prawdziwych graczy. Ich duchy są widoczne w czasie gry i musimy starać się wykręcić jak najlepszy wynik. Aktywności w tym trybie są najróżniejsze czasami jest to zwykłe przebiegnięcie danego fragmentu na czas, kto dobiegnie dalej albo np. rozbijanie żarówek z Lumenami. Czym więcej gramy tym zyskujemy dostęp do kolejnych bardziej wymagających wyzwań.

Rayman Legends Definitive Edition (12)

Dla tych którzy lubią rywalizację świetnie nada się tryb Kung Foot. Wystarczy wypiąć Joy Cony i można zorganizować zwariowany turniej piłkarski, w którym podobnie jak w prawdziwym footballu musimy trafić piłką w bramkę przeciwnika. Jest to mały dodatek, a potrafi naprawdę wciągnąć zwłaszcza, gdy macie z kim pograć.

Mimo, że gra się niesamowicie przyjemnie edycja Rayman Legends: Definitive Edition nie jest pozbawiona wad. Główną z nich jest długie wczytywanie leveli. Gra idealnie nadaje się na krótkie partie i ogrywanie przygód Raymana np. w czasie podróży. Zabawę uprzykrzają długie ekrany logowania. Czasami trzeba czekać nawet 20-30 sekund. Według testów Digital Foundry, ten uciążliwy problem ma wynikać z kompresji gry. W innych wydaniach produkcja wczytywała się bardzo szybko, ale pliki były o wiele większe. Wersja na Nintendo Switch zajmuje w pamięci urządzenia jedynie 2.9 GB. Cieszy fakt, że zostaje sporo wolnego miejsca, ale niestety jak już wspomniałem trzeba czekać. Kolejnym, ale już sporadycznym problemem są lekkie spadki animacji. Na szczęście występują rzadko, a przez większość rozgrywki możemy cieszyć się rozdzielczością 1080p oraz 60 klatkami na sekundę.

Rayman Legends Definitive Edition (4)

Czy warto zakupić Rayman Legends: Definitive Edition w wersji na konsolę Nintendo Switch? Jeśli nigdy nie ogrywaliście przygód Raymana i posiadacie Switcha warto zakupić ten tytuł. To kwintesencja wszystkich najlepszych cech platformówki. Produkcja gwarantuje wiele godzin satysfakcjonującej zabawy, jest wymagająca, ale nie zniechęcająca do podejmowania wyzwania, dzięki temu zarówno dorosły jak i młodszy gracz będzie miał co tu robić. Poza tym świetnie nadaje się jako gierka odpalana w drodze czy w czasie krótkiej przerwy od pracy.

Plusy
  • Wiele godzin zabawy
  • Spora zawartość gry
  • Niezła oprawa graficzna
  • Wyzwania online
Minusy
  • Długie wczytywanie leveli
9
Ocenił Damian Stefański
Nintendo Switch

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Nintendo Switch

Recenzje gier OpenCritic