RANKING: 15 najgorszych filmów 2017 roku

Najgorsze filmy 2017

5. Emotki. Film

Krytykowane wszędzie lokowanie produktu jest najmniej istotną wadą Emotki. Film. Wolę oglądać na ekranie Candy Crush Sagę, Just Dance czy logo Facebooka czy Twittera, niż wymyślone przez twórców pseudoprodukty odwołujące się bezpośrednio do realnych aplikacji. To co jednak najbardziej uderza w Emotki. Film, to wiedza z zakresu informatyki. Jeżeli jakiekolwiek urządzenie miałoby funkcjonować tak, jak to ukazane zostało w filmie animowanym, cały komórkowy biznes ległby w gruzach. Można mieć tylko nadzieję, że najmłodsi widzowie nie wyniosą z tego filmu żadnej szkodliwej wiedzy, ale nawet i bez tego Emotki. Film oferują głupią i infantylną historię z jednym z najgorszych morałów w historii animacji dla dzieci. A wszystko to puentują beznadziejne żarty, oczywiście z emotką kupy na pierwszym planie.

Emotki. Film

4. Ponad wszystko

Po sukcesie takich filmów jak Gwiazd naszych wina czy Zostań, jeśli kochasz, wielu twórców upatrzyło sobie drogę do sukcesu produkując własne teen dramy. Kino dla nastolatków rządzi się swoimi prawami, ale ostatnio przeważają historię, gdzie jeden z bohaterów (zazwyczaj bohaterka) jest śmiertelnie chory, ale w ostatnich tygodniach, miesiącach lub latach swojego życia odnajduje wielką miłość, dzięki której spędzi swój pozostały czas jak każda inna przeciętny nastolatek. Na tym schemacie żeruje Ponad wszystko, bodaj najgorsza produkcja tego typu. Kompletnie nic w niej nie wyszło. Sztuczne dialogi, drewniane aktorstwo, reżyser bez żadnej wizji pracujący na autopilocie, a wszystko to spaja upośledzony montaż. Tak źle zmontowanego filmu wśród produkcji uchodzących za profesjonalne już dawno nie widziałem. Film, który nigdy nie powinien był powstać.

Ponad Wszystko

3. Transformers: Ostatni Rycerz

Jestem wielkim fanem dwóch pierwszych części Transformersów. Pierwsza część to kwintesencja letniego blockbustera i świetny punkt odniesienia do innych podobnych produkcji. Dwójka, choć gorsza, po prostu ją lubią za wiele elementów. Ale to co stało się z tą seria od trzeciej części, woła o pomstę do nieba. Gdy trójka była jeszcze zjadliwa, tak czwórka, będąca mały rebootem serii, była kiepskim i dłużącym się produktem, mający sprzedać nową linię zabawek. Transformers: Ostatni Rycerz jest filmem jeszcze gorszym od Wieku zagłady, pogłębiający wszystkie wady poprzednika, nie oferując w zamian nic oprócz jeszcze lepszych i bardziej widowiskowych efektów specjalnych. Ale dla samego CGI nie warto sięgać po Ostatniego Rycerza. Historia jest bezsensowna, a głupoty i absurdy mnożą się z każdą kolejną sekundą filmu. Do tego zmieniające się co chwile proporcje ekranu czynią z Transformers: Ostatni Rycerz jedną z najbardziej męczących produkcji ostatnich lat.

Transformers Ostatni Rycerz

2. xXx: Reaktywacja

Jeżeli lubicie oglądać filmy dla przysłowiowej beki, to nie ma lepszej produkcji od xXx: Reaktywacja. Choć film oglądałem w kinie przy okazji polskiej premiery, tak do dzisiaj mam w głowie śmiech osoby siedzącej przede mną, która gromkim śmiechem kwitowała każdą najmniejszą głupotę zawartą w filmie. Trzecia część przygód agenta xXx nie jest co prawda komedią, ale ciężko traktować ją inaczej. xXx: Reaktywacja jest niezamierzoną parodią kina akcji oraz superbohaterskich produkcji, z akcją tak niedorzeczną, że seria Szybcy i wściekli mogłaby uchodzić za wzór poszanowania dla praw fizyki. Ale nie samą akcją filmy żyją i muszą mieć choć szczątkowy scenariusz. Jak łatwo odgadnąć, historia w filmie nie ma żadnego znaczenia, zaś dialogi powodują wyłącznie nerwowe zgrzytanie zębami. Produkcji nie pomaga nawet gościnny udział Neymara. Gwiazda ówczesnych hiszpańskich boisk zalicza tak nieznaczącą rolę, że dłuższe występy miewał w licznych reklamach telewizyjnych. xXx: Reaktywacja to kino tak złe, że aż dobre, ale tylko z odpowiednim podejściem.

Xxx Reaktywacja

1. Assassin’s Creed

Był już Fassbender leniwie próbujący rozwiązać kryminalną zagadkę, był podwójny Fassbender grający jednocześnie w obu postaciach na flecie, więc czas na Fassbendera zakrytego kapturem i skaczącego po dachach. Assassin’s Creed pojawił się w naszych kinach w pierwszy piątek 2017 roku, a prowadzenie w rankingu najgorszych filmów roku nie oddał aż do samego końca. Gracze na całym świecie wiele obiecywali sobie po ekranizacji jednej z najpopularniejszych serii gier wideo. Do tej pory ekranizacje gier kojarzyły się raczej ze słabymi produkcjami, których lepiej unikać, szczególnie będąc fanami danej serii. Co prawda były chlubne wyjątki, ale było ich zbyt mało, aby mogły zmienić postrzegani tego typu produkcji. Zmienić miał to Justin Kurzel, który sprzed dwoma laty nakręcił całkiem niezłego Makbeta, również z Michaelem Fassbenderem. Budżet sięgający 125 mln dolarów miał zapewnić, że o to nadchodzi film, który ma na nowo rozdać karty w Hollywood i zachęcić inne studia do sięgania po growe fabuły. Rzeczywistość okazała się zgoła inna, a Assassin’s Creed raził okropną realizacją, nudną historią pozbawioną jakichkolwiek emocji, czy nawet dobrego aktorstwa. Fassbender robi co może, ale gdy w pewnej scenie ceremonialnie zdejmuje koszulkę i wkracza do Animusa z gołą klatą, nie pozostaje nic innego, jak uśmiechnąć się z politowania. Występy Marion Cotillard czy Jeremy’ego Ironsa również są chybione. Assassin’s Creed nie broni się nawet efektami specjalnymi, wyglądającymi jak z poprzedniego dziesięciolecia. I tylko poszanowanie do marki nie pozwala totalnie zgnoić tego filmu, chociaż ma się na to ochotę po obejrzeniu okropnego zakończenia.

Assassin's Creed