Przynajmniej raz do roku dostajemy sci-fi rozgrywające się w kosmosie. Czasami są to produkcje biograficzne, innym razem horrory, a nawet kontemplacyjne kino ze sporą domieszką akcji. Mało jednak którykolwiek obraz podejmuje próbę pokazania codziennego życia przyszłych zdobywców kosmosu. Naprzeciw oczekiwaniom wychodzi Alice Winocour z „Proximą”.
Sarah Loreau (Eva Green) zostaje wybrana do misji lądowania na odległym Marsie, organizowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną. Poddająca się morderczym treningom przygotowującą ją do lotu, stara się spędzić każdą wolną chwilę z kilkuletnią córką Stellą (Zélie Boulant), którą wkrótce zostawi na rok, pod opieką jej byłego męża Thomasa (Lars Eidinger). Dziewczynka nie chce, aby matka opuszczała ją na tak długi czas, co wiąże się również z przeprowadzką do ojca i zmianą szkoły. Sarah będzie musiała odnaleźć się nie tylko w patriarchalnym środowisku, ale również udowodnić szowinistycznemu kapitanowi Mike’owi Shannonowi (Matt Dillon), że bycie matką nie oznacza, że jest gorszą astronautką od jej kolegów.
W odróżnieniu od innych tego typu filmów, w „Proximie” nie wybieramy się w podróż pośród gwiazd. Obraz Winocour staje się więc interesującym suplementem do takich produkcji jak „Pierwszy człowiek”, „Ad Astra”, czy „Grawitacja”, które nie poruszały tematu dynamiki relacji przyszłych uczestników podboju kosmosu z ich najbliższymi. Temat macierzyństwa jest bardzo ważny dla reżyserki. Z jednej strony Sarah pragnie realizować się zawodowo, jest dumna z bycia jedyną kobietą i jedną z trzech pierwszych osób, które wylądują na obcej planecie. Jak sama opowiada na jednym z przyjęć, od dziecka marzyła o byciu astronautką, a dzięki tej misji na zawsze zapisze się w historii. Z drugiej zaś strony jest matką małej dziewczynki, dla której cała ta sytuacja wymusza dotychczasową zmianę życia i długą rozłąkę z matką. Na domiar złego, Stella nie wdała się w inteligentnych i bystrych rodziców, mając problemy w szkole z nauką. U Sarah rodzi się więc dylemat, czy pozostać wierną swoim przekonaniom i realizować własne potrzeby, dążąc do upragnionego celu, czy jednak zrezygnować ze wszystkiego, aby nadal zajmować się córką.
Alice Winocour stawia bardzo ciekawe, ale trudne pytania, o rolę matki w społeczeństwie i ile można poświęcić, dla własnej kariery, bądź macierzyństwa. Reżyserka ma dużo wrażliwości dla swoich bohaterów, w żaden sposób nie oceniając ich zachowań, nie dając też łatwych i banalnych odpowiedzi. Każdemu z problemów, również z walką z szowinizmem wśród członków załogi, jako że mężczyznom jest o wiele łatwiej pozostawić własną rodzinę, aby kontynuować karierę zawodową, Winocour pozwala odpowiednio wybrzmieć, pokazując ich ciężar na psychice głównej bohaterki, czy też poprzez ranę na nodze Sarah, która nie chce się zagoić. Aż do samego startu nie ma pewności, czy wybrany skład poleci w komplecie, czy nie trzeba będzie któregoś z członków wymienić. Wszystko to znacząco obciąża mentalnie, emocjonalnie i fizycznie bohaterkę.
W „Proximie” jest kilka świetnych scen, których ciężar psychiczny Sarah jest wręcz namacalny. Ogromna w tym zasługa doskonałej Evy Green, która zalicza najlepszy swój występ od lat. Rewelacyjna, zniuansowana rola, która nadaje ton całej opowieści. Na pochwały zasługuje również debiutująca Zélie Boulant. Ostatnio chwaliłem świetne role dziecięce w „Jojo Rabbit”, a tu pojawiła się kolejna młoda osoba, której dalszą karierę warto śledzić. Jej Stella to postać pełna sprzeczności, niemocy, niezrozumienia zaistniałej sytuacji, ale również pełna zaufania do rodziców i dumna z osiągnięć matki.
„Proxima” to kino, które zachwyca swoją subtelnością, emocjonalną warstwą i przedstawianiem problemów astronautów, którzy zmagają się z ogromnymi trudnościami i dylematami. Winocour nakręciła jeden z najlepszych filmów opowiadających o podróżach w kosmos, jednocześnie poruszając uniwersalne problemy, ale oddając hołd realizującym własne kariery matkom, zmagającym się z szowinistycznymi środowiskami.