Pasażer – recenzja filmu

Pasażer1

Ledwie parę miesięcy temu trwała debata, czy Liam Neeson wciąż będzie angażował się w kino akcji. Aktor miał zapowiedzieć, że kończy ze strzelaninami, pościgami i ratowaniem swojej rodziny, bo ma już dosyć brania udziału w takich filmach. Aktor znany z serii „Uprowadzonej” oraz „Tożsamości” stał się dla wielu widzów ikoną kina akcji. 65-letni aktor może już nie mieć sił i zdrowia, aby udawać, że to on skacze po dachach czy wykonuje fikołki, a nie jeden z kaskaderów. Jednak Neeson zdecydował się wycofać ze swoich wcześniejszych słów i zapowiedział, że wciąż będzie grał te same twarde postacie co poprzednio. „Pasażer” to jego pierwszy film akcji po zeszłorocznym zamieszaniu. Czy jednak nadal potrzebujemy podstarzałego aktora udającego twardziela?

Michael MacCauley (Liam Neeson) jest byłym policjantem, który odszedł z policji, aby mieć czas dla swojej żony Karen (Elizabeth McGovern ) oraz syna Danny’ego (Dean-Charles Chapman). Od dziesięciu lat rządzi nim rutyna, w której wstaje rano, budzi syna do szkoły, je śniadanie, po czym jedzie pociągiem do pracy. Jako agent ubezpieczeniowy wiedzie spokojne życie, gdzie jego jedynym zmartwieniem jest oszczędzanie na studia dla syna. Wszystko zmienia się, gdy Michael zostaje zwolniony z pracy. Smutki zapija w barze, gdzie spotyka Alexa Murphy’ego (Patrick Wilson), byłego partnera, który namawia go, do powiedzenia wszystkiego żonie. Michael jak zwykle wraca pociągiem do domu w godzinach szczytu, gdzie poznaje tajemniczą Joannę (Vera Farmiga), która oferuje mu układ, dzięki któremu zarobi sto tysięcy dolarów w gotówce. Zadaniem byłego policjanta jest odnalezienie pasażera jadącego do Cold Spring, który wyróżnia się spośród reszty pasażerów. Michael ma kilka godzin na znalezienie osoby o pseudonimie „Prynne” i włożenie nadajnika GPS do jego torby, inaczej jego żona oraz syn zginą.

Pasażer2

Jaume Collet-Serra po raz trzeci serwuje nam podobny film. Podobnie jak w „Non-Stop” i „Nocnym pościgu” mamy do czynienia z formuła, w której główny bohater musi w obliczu zagrożenia przeprowadzić szybkie śledztwo i kogoś uratować. Ale reżyser pierwszej części „Uprowadzonej” znów wychodzi ze znanego schematu obronną ręką. „Pasażer” nie zaskoczy nikogo przebiegiem fabularnym, nawet jeżeli punkt wyjściowy wydaje się intrygujący, to w scenariuszu jest zbyt wiele klisz znanych z innych thrillerów. Mimo to Jaume Collet-Serra potrafi budować napięcie jak mało kto, dzięki czemu „Pasażera” ogląda się z zainteresowaniem. Może i nie siedzi się jak na szpilkach, wyczekując kolejnych puzzli odkrywających skomplikowaną intrygą, ale charyzmatyczny bohater i kilka potencjalnych celów do rozpracowania w osobach pasażerów pociągu wystarczą, aby podtrzymywać ciągłe zainteresowanie.

Problemem jest jednak sama intryga, która w pierwszej chwili wydaje się zbyt zagmatwana, żeby w finale okazała się nazbyt błaha i nieprawdopodobna. Wyglądało to tak, jakby trzech scenarzystów miało zupełnie inny pomysł na kierunek rozwoju intrygującego początku i na drodze kompromisu część pomysłu każdego z nich została wykorzystana w zakończeniu. Rozumiem, że „Pasażera” można traktować jako niewymagające i letnie kino akcji, przy którym można bezrefleksyjnie się bawić, ale sam film ma na tyle poważny ton, że nie powinien nawet próbować wciskać widzowi aż tylu nielogiczności i różnych bzdur. Rozumiem, że Nowy Jork jest tak zabiegany, że nikt nie niepokoi się dziwnym zachowaniem jednego z pasażerów, ale po takich zdarzeniach, do jakich dochodzi we wnętrzach wagonów, maszynista dawno powinien był zatrzymać pociąg.

Pasażer3

Porównania „Pasażera” do „Morderstwa w Orient Expressie” są jak najbardziej na miejscu, bo choć obie produkcje korzystają z zupełnie innej merytoryki oraz stylistyki, to wiele punktów wspólnych pozwala zestawić oba tytuły ze sobą. O dziwo, „Pasażer” wypada przy dziele Kennetha Branagha całkiem solidnie. Film ma o wiele lepsze tempo akcji, a śledztwo głównego bohatera jest ciekawsze, szczególnie gdy mamy presję nie tylko czasu, ale również wiszenia na włosku życia żony i syna. Jaume Collet-Serra jest świetnym rzemieślnikiem, dla którego zwykłe przejście się po wagonach pociągu jest okazją do podkręcenia tempa czy przypomnienia stawki tej śmiertelnej gry. Ale reżyser zaskakuje szczególnie w jednej, doskonałej scenie, w której Michael bije się z jednym z pasażerów, a całość stylizowana jest na master shot.

Wciąż sprawdza się niezmordowany Liam Neeson. Pomimo zaawansowanego wieku aktora, ten wciąż daje rade w rolach wymagających fizyczności. Co prawda Neeson ani na moment nie zaskakuje swoją grą, wykorzystując te same chwyty, które znamy z jego poprzednich występów u Jaume Collet-Serra, ale to wciąż trzymające wysoki poziom i klasę występ. Gorzej jest z postaciami na drugim planie, którzy nie otrzymali wystarczająco dużo czasu, aby jakkolwiek zapaść w pamięci. Vera Farmiga pojawia się w filmie na chwilę i choć od jej postaci bije chłód, to o jej tajemniczej bohaterce niczego się nie dowiadujemy. Równie niewykorzystany jest Patrick Wilson, który wystąpił w zaledwie dwóch scenach. Są też postacie pasażerów, ale ich kreacje sprowadzają się wyłącznie do roli podejrzanych.

Pasażer4

„Pasażer” jest kinem środka, z jednej strony dostarczającym rozrywkę, która potrafi w kluczowych momentach przykuć do ekranu, ale z drugiej wykorzystane przez reżysera schematy nie pozwalają w pełni wczuć się w sytuację zarówno bohatera jak i reszty pasażerów. Brakuje tu pierwiastka niepewności, a rozwiązanie intrygi jest zbyt naiwne, przez co dla Jaume Collet-Serra jest to najgorsza produkcja w dorobku spośród thrillerów i filmów akcji. Mimo to „Pasażer” broni się jak zwykle dobrą rolą Liama Neesona i doskonale wyreżyserowaną akcją.

Ocena: 6/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja
Ocenił Radosław Krajewski