Największe growe rozczarowania 2019 roku

My Post 7 2 e1577566183375

Czas na specjalną topkę, czyli nasze growe rozczarowania w mijającym roku. Nie jest to długie zestawienie, zawiera ledwie kilka tytułów, wśród których nie znajdziecie crapów, ale po prostu produkcje, które nas w jakiś sposób zawiodły. Ciekawostką jest fakt, że jedna z nich otwiera również nasze pozytywne TOP 20, które opublikujemy w przyszłym tygodniu. Nie ma co przedłużać, zaczynamy!

Anthem

Anthem

Radek: Absolutnie Anthem nie należy rozpatrywać w kategorii jednej z najgorszych gier 2019 roku. To produkcja, która przez kilkanaście godzin, a może i dłużej, potrafi przynieść sporo dobrej zabawy, szczególnie świetnym systemem latania i przyjemnym modelem strzelania oraz korzystania z mocy javelinów. Pod względem czysto gameplayowych, to gra bardzo udana, ale to jedyne elementy, które w grze BioWare powiodły się bez większych zarzutów. Pierwsze zgrzyty pojawiają się już na etapie poznawania historii. Od twórców trylogii Mass Effect i Dragon Age, trzeba wymagać czegoś więcej od fabuły, niż pretekstowej historii o ratowaniu świata, z nudnymi i pozbawionymi charakterologicznej głębi postaci pobocznych. Niewielkich rozmiarów, jednakowy świat gry, w którym nie ma co robić, jedynie kilka rajdów oraz ciągle malejąca liczba graczy, a do tego wciąż niespełnione obietnice twórców, którzy od premiery gry przede wszystkim naprawiają liczne i ciągle mnożące się błędy, sprawiły, że EA nie mogło liczyć na sukces kolejnej gry usługi. Tym samym Anthem stało się jedną z najczęściej i najgłośniej krytykowanych gier 2019 roku, przez którą po raz kolejny bardzo mocno oberwało się BioWare, które zdaje się walczy obecnie o przetrwanie.

Nasza recenzja

Asterix & Obelix Xxl3 The Crystal Menhir

Asterix & Obelix XXL 3: The Crystal Menhir

Robert: W internecie znajdziecie mnóstwo memów opisujących ogromne uczucie rozczarowania. Od tego aż po to. Nic jednak nie jest w stanie wyrazić tego, jak czułem się po kontakcie z trzecim Asteriksem XXL. To gra, która nie ma nic wspólnego z poprzednimi odsłonami tego cyklu. To zwyczajnie tani skok na kasę. Podobno platformówka, a nie da się tu nawet skakać! Microids należy się ogromny kop w tyłek za nazwanie tego kolejną odsłoną serii XXL. Słaby gameplay niemający nic wspólnego z poprzednimi grami cyklu, okropne sterowanie, a także leniwi twórcy niemal plujący w twarz konsumentom. To nie jest najgorszy crap, w jakiego grałem, ale to, że nazwano go marką, którą lubię, boli niemal tak bardzo, jak bolał kiedyś Sacred 3. Mówi to chyba samo za siebie? Obchodzić szerokim łukiem!

Nasza recenzja

Kingdom Hearts 3

Kingdom Hearts III

Bartek: Kingdom Hearts III mimo wielu lat oczekiwania przepełnionych nadzieją, zawiodło mnie na całej linii. Najnowsza odsłona cyklu już od samego początku podpadła mi sposobem przedstawiania historii, której przez większość światów praktycznie nie było, a twórcy oferowali nam ciągłe flashbacki i pytania „gdzie dalej”. Sporym minusem okazała się również sama struktura większości lokacji. Na jedną nawet udaną, trafiały się ze trzy wyjątkowo męczące. Wśród nich można wymienić chociażby niesamowicie liniowe i bez pomysłu Potwory i Spółka, Krainę Lodu ze zbędnym labiryntem oraz Toy Story, bardziej rozległe niż powinno, przy oferowanych przez siebie gameplayowch urozmaiceniach. Przez cały czas ogrywania najnowszej odsłony cyklu miałem również wrażenie, że całe Kingdom Hearts, które swego czasu pokochałem, zostało tym razem mocno zepchnięte na drugi plan, a Disney zdecydowanie przesadził z nadzorowaniem procesu produkcji. W większości światów byliśmy jedynie biernymi uczestnikami dobrze znanych wydarzeń, a właściwej fabuły było w nich tyle, co kot napłakał. Momentami może i pojawiali się członkowie Organization XIII, ale praktycznie w tej samej minucie znikali z ekranu, nie oferując nic wartościowego, nawet popchnięcia poszczególnych historii w jakimś zaskakującym kierunku. Dopiero po opuszczeniu światów Disneya, całość naprawdę mogła się rozkręcić. Keyblade Graveyard, Scala Ad Caleum, to tam zaczęło się prawdziwe Kingdom Hearts, dopiero po 20 godzinach gry. W trzeciej numerowanej odsłonie serii nie spodobało mi się także kilka fabularnych rozwiązań, na które czekaliśmy latami. Weźmy na przykład ratunek niebieskowłosej Aquy z Wayfinder Trio. Twórcy nie zbudowali pod ten wątek praktycznie żadnego napięcia, nie było żadnej dramy, Riku i Mickey jakby nigdy nic wpadli do świata heartlessów, a Riku po chwili zrobił swoje z 'boską’ pomocą Sory. Podobne odczucia miałem w kwestii Ventusa. Gdy po tylu latach praktycznie bez napięcia uratowaliśmy Aquę, jakie emocje miało wywoływać jego natychmiastowe przebudzenie? Częściej łapałem się za głowę, niż byłem zadowolony z tego, jak całą tą wieloletnią historię poprowadziło KH3. A nie wspomniałem nawet jeszcze o bezużyteczności Kairi, która miała wziąć tym razem sprawy w swoje ręce, a jedynie kolejny raz została panną w opałach. Nie ma co się chyba więcej rozpisywać, według mnie Kingdom Hearts III to zawód generacji i chętnie bym zagrał w nową odsłonę, skupiającą się przede wszystkim na własnych, oryginalnych światach. Wbrew formule i wbrew disneyowskim panom w garniturach, duszących Nomurę, zamiast trzymać wyłącznie rękę na pulsie, by nie przesadził z masakrowaniem światów i jego głównych bohaterów.

Rage 2

RAGE 2

Kamil: Twórcy DOOM-a postanowili skorzystać z pomocy Avalanche Studios by stworzyć dynamicznego FPS-a, w którym wielki otwarty świat będzie można przemierzać za kierownicą pojazdów. Choć owoc romansu Rage z Mad Maxem wyszedł całkiem znośnie, to jednak ciężko rozpatrywać go w kategoriach sukcesu. RAGE 2 sprzedało się mizernie i nawet w tygodniu otwarcia nie zbliżało się do wyniku pierwszej odsłony z 2011 roku. Później nie było lepiej i już po miesiącu produkcję mogliśmy wyrwać poniżej 100 zł. Nie przypominam sobie, by w ostatnim czasie cena któregoś z tytułów AAA,  tak szybko spadła. Tak więc Rage 2 to niezły tytuł, o którego powstanie nikt nie zabiegał.

Nasza recenzja

Breakpoint

Tom Clancy’s Ghost Recon Breakpoint

Konrad: To zdecydowanie nie jest dobry rok dla Ubisoftu, który przecież przez ostatnie kilka lat był wychwalany za kolejne udane odsłony swoich marek. Tym razem jednak coś nie zagrało w wyniku czego musieliśmy zmagać się z takimi koszmarkami jak Ghost Recon: Breakpoint właśnie. Oczywiście nieco przesadzam by dodać tutaj odrobinę dramatyzmu, bowiem wcale nie był to tytuł jakoś nad wyraz zły. Ma on swoje dobre strony jak choćby ładne widoczki, przyjemne strzelanie, a także olbrzymi potencjał kooperacyjny. Niestety na fanów Wildlands w momencie premiery czekało nagłe spotkanie ze ścianą, bowiem Breakpoint okazał się być dziwnym miszmaszem typowej gry taktycznej oraz looter-shootera pokroju The Division, które wcześniej w tym roku dostało przecież sequel. Powiedzieć, że graczom ten stan rzeczy się nie spodobał, to jakby nie powiedzieć nic. Nie pomogły też liczne błędy, monotonia rozgrywki oraz fakt, że Breakpoint wygląda wyraźnie gorzej od poprzednika. A miało być tak pięknie…

wolfenstein youngblood

Wolfenstein: Youngblood

Kasjan: Po trzech dobrych Wolfensteinach od Maximum Games, przyszedł czas na niestety duże rozczarowanie. Youngblood to strzelanka, która dobrze sprawdza się w trybie kooperacji, jednak jest bardzo słabym Wolfensteinem. Nie chodzi tylko o brak Blazkowicza jako grywalnej postaci, ale faktem jest, że choć jego córki miały pewien potencjał, to nie udało się napisać fajnych dialogów i historii z Jess i Soph w roli głównej. Ekstremalnie widowiskową i przyjemną walkę zamieniono w rpgową papkę, która nudzi się po dwóch godzinach. Autorzy chwalą się swobodą, której nie było jeszcze w serii, ale gracze jej przecież nie chcieli. Youngblood to produkcja do bólu przeciętna, nie dziwne jest nawet to, że zdążyła stanieć jeszcze szybciej niż The New Colossus. Mój największy zawód w tym roku.

Death Stranding

Death Stranding

Kamil: Hideo Kojima stworzył produkt, obok którego trudno jest przejść obojętnie i z pewnością wielu graczy nie będzie zadowolonych z faktu pojawienia się Death Stranding na naszej liście rozczarowań. Wokół japońskiego producenta wytworzył się  kult wyznawców wielbiących każdy „artystyczny” wytwór  jego osobliwej wyobraźni. Tym razem jednak poziomem „dziwności” Kojima przeszedł sam siebie, zapominając niestety o rzeczy najważniejszej w grach komputerowych – rozgrywce i satysfakcji z niej płynącej. Ta jest bowiem niezwykle, frustrująca i nudna, i choć w samej grze jest wiele rzeczy, które mogą się podobać, to jednak dobrnięcie do satysfakcjonującego finału jest drogą usłaną cierniami. Tak więc z pewnością  Hideo Kojima stworzył grę dla swoich miłośników i dla graczy, którzy gameplay uznają za sprawą drugorzędną. Nie jest to jednak dobry kierunek dla branży i przede wszystkim dla graczy.