Seria Men of War musi się cieszyć sporym uznaniem w naszym kraju, skoro jej kolejna odsłona ląduje za sprawą Cenegi w wydaniu pudełkowym. Programiści z Digitalmindsoft wyciskają z marki jak najwięcej i po kolejnych dodatkach do Oddziału Szturmowego 2 (w oryginale – Assault Squad 2), dostajemy samodzielną produkcję traktującą tym razem o Zimnej Wojnie. Czas sprawdzić co oferuje nam Men of War: Oddział Szturmowy 2 – Zimna Wojna.
Ten przydługi tytuł może mylić tych, którzy są zaznajomieni z wcześniejszymi grami rosyjskiego studia. Seria Men of War liczy już sobie ponad 10 lat i tworzona jest na tym samym silniku – GEM Engine. Mały romans z odejściem od czasów II Wojny Światowej na rzecz czasów współczesnych, a tak można nazwać stworzenie Call to Arms, skończył się dosyć przeciętnie i ostatecznie przejściem na model free-to-play. Po projekcie została jednak kolejna iteracja silnika GEM i to na niej obudowano samodzielny dodatek do Oddziału Szturmowego 2. Tak, nazwa to tylko chwyt marketingowy, bo można na tej marce jeszcze trochę zarobić. Jednak okazuje się, po spędzeniu kilkunastu godzin z grą, że raczej już nie wiele.
Jeśli jeszcze wcześniej nie sprawdzaliście gry na Steamie, to napomknę tylko, że obecnie gra posiada jedynie 15% pozytywnych recenzji. Niemała część została oczywiście opublikowana zaraz po premierze, gdzie gra nie była grywalna. Ciężko jest nazwać produkcję grywalną, gdzie w najważniejszym trybie dla jednego gracza, czyli dynamicznej kampanii po każdej misji gra wywala do pulpitu. W tym trybie możemy wybrać jedną z dwóch dostępnych stron konfliktu – skoro Zimna Wojna to za dużego wyboru nie ma, czyli albo dowodzimy wojskami sił NATO lub kierujemy armią Układu Warszawskiego. W zależności od wybranej przez nas długości kampanii mamy podzieloną mapę świata na ileś części i tyleż to bitew czeka na nas aż do zajęcia ostatniego skrawka świata. Na start dostajemy także kasę, którą wydajemy na zakup różnego rodzaju wojsk – od zwykłej piechoty, po zmotoryzowaną, czołgi, a nawet helikoptery. Następnie rozdzielamy nasze wojska na różne fazy bitwy, gdzie każdy oddział ma przypisaną jakąś ilość punktów. W trakcie trwania misji będą nam rosły punkty akcji, za które przywołamy na mapę wybrane wcześniej posiłki. Bardzo proste i intuicyjne, ale jak sprawdza się w istocie?
Ta dynamiczna kampania to taki sposób na dosyć łatwy recykling map, których jest zaledwie pięć. Choć autorzy chwalą się ich większym rozmiarem w stosunku do poprzednich gier, tak ilość ta jest niedopuszczalna w każdej poważnej strategii. Kolejne misje to po prostu walka na tych samych mapach, ewentualnie z większą ilością terenów do zajęcia. No właśnie, dodatkowo typ misji jest zawsze ten sam – pewna ilość miejsc do zdobycia i utrzymania, aż do zdobycia 100 punktów. Fascynujące, zasypiałem po 3 godzinach. Co ciekawe komputer przed wydaniem pierwszej łatki był wręcz niemożliwy do pokonania. Ilość wojsk jaką zasypywał mapę powodowała, że wygrana misji graniczyła z cudem. Obecnie też jest ciężko, ale na szczęście w miarę rozsądnie – po 20-25 minutach komputer traci swoje zasoby.
Jedyne co ewidentnie może się podobać w najnowszym Men of War to grafika – leciwy silnik jednak jeszcze daje radę. Zimna Wojna to chyba najładniejsza gra Digitalmindsoft. Niestety za wielu plusów tu nie widzę – rozgrywka jest ewidentnie płytka, gra się nudzi po kilku starciach, bo na litość Boską, nie jest żadną przyjemnością rozgrywanie starć na zaledwie pięciu mapach w tym samym trybie zdobywania miejscówek. Tryb sieciowy jakoś się broni, ale w zasadzie z tych samych powodów, szybko odrzuci nawet najwierniejszych fanów. Do autorów – tu nie ma się co zastanawiać nad kolejnymi przepoczwarzeniami, tylko porządnie siąść i pracować nad Men of War 3.