Matthias i Maxime – recenzja filmu (FKE Cinergia 2019)

Matthias I Maxime1

Maxime (Xavier Dolan) nic nie trzyma w rodzinnych stronach. Bycie barmanem w podrzędnym klubie, zdecydowanie nie jest pracą marzeń. Toksyczne relacje z chorującą matką doprowadzają chłopaka do momentu, gdy musi rozpocząć nowe życie. Najlepiej w zupełnie innym kraju, a nawet kontynencie, dlatego wybór pada na Australię. Matthias (Gabriel D’Almeida Freitas) jest przeciwieństwem Maxa. Ma poukładane życie, gdzie czas dzieli między kochającą dziewczyną, a nabierającej tempa kariery. Podczas jednej z ich wspólnych ostatnich imprez, siostra jednego z ich przyjaciół, namawia kolegów brata do wzięcia udziału w jej krótkiej filmowej etiudzie. Jak się okazuje, scena polega na pocałunku obu chłopaków. Pomimo wstępnej niechęci, decydują się nagrać scenę, która zmieni ich dalsze życie na zawsze.

Ten jeden krótki moment wywraca do góry nogami ich wzajemną relację. Matt nie potrafi zapomnieć o tamtej chwili, jednocześnie starając się ją wypierać na wszelkie możliwe sposoby, nawet jeżeli oznacza to agresję i ranienie najbliższych. Max z kolei jest bardziej świadomy tego co zaszło, bo jak sam twierdzi, już kiedyś doszło do intymnego zbliżenia z najlepszym przyjacielem, ale wkrótce rozpocznie nowe życie z dala od przyjaciół, więc tworzenie bliskich relacji mija się z celem. Oboje są zagubieni w niepewności co do własnych uczuć, unikając się nawzajem. Pochłonięty pracą Matt woli zachować status quo, tym samym dręcząc się, chowając głęboko swoje własne emocje i uczucia. Zdaje się, że ta relacja z góry skazana jest na porażkę, ale impreza pożegnalna Maxa na kilka dni przed wylotem, jest najlepszą okazją, aby rozwiązać trudną sytuację przyjaciół.

Matthias i

Xavier Dolan opowiada dosyć schematyczną historię rodzącej się homoseksualnej miłości. Jest ona oblana sporą dawką humoru, szczególnie w pierwszej części filmu, gdzie grupka znajomych potrafi sobie porządnie dogryźć. Reżyserowi jednak nie najlepiej wychodzi kreacja swoich bohaterów, przez co trudno później uwierzyć w ich wzajemne relacje i wątpliwości co do własnych uczuć. Nie pomaga też fakt, że o chłopakach wiemy stosunkowo niewiele i ich osobowość zarysowana jest dosyć grubymi kreskami.

Czym byłby film Dolana bez wątku skomplikowanych relacji z matką. Ten nie jest tak dobrze zarysowany, jak w poprzednich filmach reżysera. Czuć tu odtwórczość, którą można było uniknąć, marginalizując ten wątek, który i tak do historii nie wnosi zbyt wiele. Przez to wszystko „Matthias i Maxime” jawi się jako film ze środka dorobku reżysera. Nie jest ani przesadnie dobry, ani też katastrofalnie zły, jak dwa jego poprzednie film. Po Dolanie trzeba jednak oczekiwać czegoś więcej.

Ocena: 6/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja Matthias i Maxime
Maxime nic nie trzyma w rodzinnych stronach. Bycie barmanem w podrzędnym klubie, zdecydowanie nie jest pracą marzeń. Toksyczne relacje z chorującą matką doprowadzają chłopaka do momentu, gdy musi rozpocząć nowe życie. Najlepiej w zupełnie innym kraju, a nawet kontynencie, dlatego wybór pada na Australię. Matthias jest przeciwieństwem Maxa. Ma poukładane życie, gdzie czas dzieli między kochającą dziewczyną, a nabierającej tempa kariery. Podczas jednej z ich wspólnych ostatnich imprez, siostra jednego z ich przyjaciół, namawia kolegów brata do wzięcia udziału w jej krótkiej filmowej etiudzie. Jak się okazuje, scena polega na pocałunku obu chłopaków. Pomimo wstępnej niechęci, decydują się nagrać scenę, która zmieni ich dalsze życie na zawsze.
6
Ocenił Radosław Krajewski