Tak jak Boku no Hero Academia 2 (recenzja) można było uznać za pewniaka w tegorocznym sezonie letnim, tak Made in Abyss jest największym zaskoczeniem tego okresu, jeśli nawet nie całego roku. Rozpoczynał się wolno i niektórzy w ciągu tych kilku pierwszych odcinków zdążyli się zniechęcić, ale zdecydowanie warto było wytrwać do samego końca sezonu.
Akcja Made in Abyss rozgrywa się w świecie sci-fi fantasy, którego najważniejszym elementem jest Otchłań. Ta wielokilometrowa dziura jest podzielona na kilka różnorodnych stref, gdzie każda kolejna jest niebezpieczniejsza, ale za to kryje w sobie więcej tajemnic, a przede wszystkim – cennych reliktów. Z powodu wielu bogactw, czekających tylko by ktoś je zebrał, wokół Otchłani powstało miasto, w którym wszystko dotyczy w mniejszym lub większym stopniu wypraw w tę czeluść. Nawet dzieci odbywają szkolenia w tym celu, a dokładniej sieroty; przeważnie są to potomkowie osób, które już nie wróciły z Otchłani. Takim dzieckiem jest właśnie Riko, której ojciec zmarł jeszcze przed jej narodzinami, a matka, sławna eksploratorka jaskiń, zniknęła podczas nie tak dawnej wyprawy.
Nic więc dziwnego, że Riko ciągnie na dno tego świata, szczególnie, że jest ona zafascynowana Otchłanią oraz istnieje szansa, że jej rodzicielka żyje. Niestety, nie ma okazji ku temu, by wyruszyć w głąb ziemi. Jednak któregoś dnia, podczas standardowej pracy we wierzchniej warstwie czeluści, jej ekipę atakuje stwór, z którym nie mają szans. Na szczęście zostają uratowani przez chłopca o robotycznych ramionach z niesamowitymi funkcjami. Okazuje się, że nie pamięta on kim jest, ani nawet skąd przybył. Zabierają go ze sobą do sierocińca, zaprzyjaźniają się z nim i uczą fachu. Wszystko to, by niedługo potem zdecydować się na coś co wcześniej było nieosiągalne dla Riko. Wraz z Regiem, bo takie imię nadała mu nasza bohaterka, postanawiają wyruszyć w poszukiwaniu matki Riko oraz prawdy na temat pochodzenia tajemniczego chłopca.
Tak właśnie rozpoczęła się niesamowita podróż pełna niebezpieczeństw, ale i też przecudownych krajobrazów. Tak jak początki bywają niełatwe, tak tutaj trudności pojawiają się, gdy duet dociera do coraz to niższych segmentów. Im niżej, tym potężniejsze stwory. Na szczęście, udaje się nieraz spotkać człowieka w formie innej niż gnijący trup. Postaci są tak specyficzne, jak można by się spodziewać po kimś, kto żyje wewnątrz morderczej Otchłani, gdzie raczej nie szuka się partnerów do konwersacji. Każdy nowy człowiek napotkany przez Riko i Rega to kolejna ciekawa sytuacja.
Jeśli chodzi o naszą główną dwójkę, to nie dość, że nie są irytujący, to chętnie śledzi się ich poczynania. Oczywiście trzeba pamiętać, że to wciąż dzieci (które rzuciły się same na głęboką wodę), ale stanowią dobrą drużynę, która przez całą podróż poznaje siebie i zacieśnia więzi. Są odważni, śmiali, ale także zabawni, i nawet gdy spotka ich coś przygniatającego, to potrafią jakoś się z tego podnieść i uparcie dążą do obranego celu.
Fabuła Made in Abyss jest naprawdę wciągająca. Co prawda na początku akcja rozkręcała się może trochę zbyt wolno, ale potem jest już to wyważone, a momenty wytchnienia od bardziej intrygujących wydarzeń nie są zbyt długie. Tych kilka osób napotkanych przez naszych bohaterów przedstawiło wiele treści, którą chce się poznawać, a im dalej w las, tym robi się coraz ciekawiej. Końcówka jest najlepszym momentem Made in Abyss i to nie dlatego, że to już koniec. Na szczęście nie, ponieważ jeszcze wiele przez nami, ale to co się działo w ostatnim odcinku tego anime sprawia, że odbiór jest jeszcze lepszy, a do tego zaciekawiło mnie jeszcze bardziej wobec tego, co dalej przygotowali twórcy. Ostatni odcinek był okrutny na tyle, że się nie dziwię, że jest to produkcja 17+, ale z drugiej strony potrafi rodzić także pozytywne emocje.
Pod względem kreski oraz muzyki jest bardzo dobrze. Co prawda niektórym może nie przypaść do gustu design postaci, ale moim zdaniem jest ten element bardzo w porządku. Szczególne wrażenie robią krajobrazy kolejnych krain, na które podzielona jest Otchłań, a także stwory małe i duże będące często zagrożeniem, ale też pożywieniem dla naszej dwójki śmiałków. Także ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie. Wpasowuje się jako tło akcji oraz można mieć wręcz chęć wrócenia do niej.
Made in Abyss zabrało nas przygodę pełną zagrożeń, a jednocześnie zacnych widoków oraz muzyki. Jednak nie te elementy są najważniejsze, a fabuła, która jest bardzo dobra i wciąga aż do samego końca oraz zostawia chęć na kolejny sezon. Może i nieczęsto Riko i Reg spotykali ludzi, ale byli oni zdecydowanie ciekawi i choć z początku mogli zdawać się nieprzyjemni, to warto było ich poznać.