Wolverine to definitywnie jedna z najciekawszych postaci universum Marvela. Nic dziwnego że Logan doczekał się trzeciego indywidualnego filmu. Logan: Wolverine to zwieńczenie historii rosomaka. Film jest podróżą w głąb uwielbianego przez wielu bohatera, odkrywająca jego całkowicie nowe oblicze.
Logan, choć zajęło mu to setki lat, ostatecznie się zestarzał. Niegdyś nieugięty wojownik ratujący świat dzisiaj jest zmęczonym starcem z przyziemnymi problemami. Rany goją się wolniej, a sam Rosomak zaczyna odczuwać ciężar znajdującego się wewnątrz ciała adamentium. Świat stał się wyjątkowo wrogi mutantom. Większość z nich wyginęła, od dziesiątek lat nie urodził się żaden nowy, a reszta stara się jakkolwiek przebrnąć przez kolejny dzień. Prócz Wolverina zobaczymy równie zdewastowanego przez życie Xaviera, którego umysł kiedyś nie znał granic w świecie zarówno fizycznym jak i duchowym, dzisiaj, stanowi zagrożenie dla całego świata. Emerytura tym dwojga nie jest jednak pisana. Okazuje się bowiem, że Loganem interesuje się nieznajoma kobieta, a Charles łączy się z umysłem tajemniczego młodego mutanta.
Klimat filmu jest ciężki, brutalny i nader realistyczny. Reżyser James Mangold postawił na surową i dosadną wizję nie cackając się z widzem i nie przebierając w środkach. W rezultacie dostaliśmy jedną z najsolidniej wykonanych zakończeń serii. X-meni nabierali dojrzałości z każdym kolejnym filmem, nigdy jednak w tak angażujący emocjonalnie sposób.
Stary, ale jary
Hugh Jackman urodził się do roli Logana niczym Johny Deep do roli Jacka Sparrowa. Aktor po raz kolejny udowadnia że jego gra i zaangażowanie w prezencje postaci zajmują najwyższą z półek. Nie gorzej spisał się Patrick Stewart (Charles) czy młoda Dafne Keen (laura). Scenariusz jak i praca aktorów angażują widza na wszystkich płaszczyznach sprawiając, że film wypełniony jest po brzegi nie tylko efektowną akcją ale również całą gamą emocji. Relacje budowane przez bohaterów przypominają dysfunkcyjną rodzinę, która może polegać jedynie na sobie. Logan, marzący o spokoju i odpoczynku w chaosie obowiązków sumiennie opiekuje się Charlesem, który z kolei woli przystanąć w pędzie i wycisnąć wszystko z danej chwili. Ich relacje spaja Laura, młoda, antyspołeczna i nieokiełznana mutantka. Często trafiam na porównanie relacji Logana i Laury do Joela i Ellie z gry The Last Of Us. Jest to porównanie nader trafne w którym możemy doszukać się wielu podobieństw.
Logan: Wolverine to nie tylko kolejny film prezentujący jakiś obraz danego bohatera pewnego uniwersum. Produkcję można też oglądać obierając kompletnie inny punkt odniesienia. Jest to bowiem opowieść o budowaniu trudnych relacji oraz o sile jaką potrafi ona wywrzeć, o odpowiedzialności, o mimo wszystko w pewnej części codziennych problemach, o walce z nimi jak i ucieczce od nich. Oglądając film, momentami dosłownie zapomniałem że jest to przecież historia oparta na kanwie komiksu.
Hugh, jak to wychodzisz?
W sieci ostatnio coraz huczniej spekulowano o rzekomym odejściu Hugh Jackmana od roli Wolverina. To niestety najprawdopodobniej prawda. Choć wiecie, nie raz nam udowadniano, że w show – biznesie wszystko jest możliwe i nic nie jest pewne. Co do samej ekranizacji, zdecydowanie warto wybrać się na nią do kina, a jeśli wam się nie uda, czekajcie na wersje pudełkową. Czy trzeba znać poprzednie części żeby odnaleźć się w historii Logana? Nie. Natomiast choćby mgliste pojęcie o samej postaci jest mile widziane. Chociaż, miałem przyjemność oglądać film z moją przyszłą żoną, która dość szybko połapała co się dzieje oraz z mamą, która ni w ząb nie miała pojęcia cóż to za człowiek z pazurami, mimo to, film strasznie się jej podobała – właśnie dlatego, że opowiada o problemach z którymi sami możemy się w pewien sposób utożsamiać. Czy film posiada jakieś minusy? Pewnie że tak, momentami rzuca się w oczy grafika komputerowa wlepiona w kadr czy brak pełniejszego wyjaśnienia wcześniej zaczętych wątków. Aczkolwiek, każdy bystrzejszy widz dość szybko sam je domknie. Z pewnością jednak jest to film, do którego nie raz wrócę.