Into the Breach – recenzja

Into The Breach
Into The Breach

Młodsi gracze mogą już nie pamiętać, ale zanim scena gier Indie rozrosła się do obecnego rozmiaru, to małych, niezależnych tytułów wcale nie brakowało. Dostawcami minigier były najczęściej czasopisma, wypełniające w ten sposób miejsce na dołączonej do numeru płycie CD. Czasami zdarzało się, że zainstalowana z nudów niepozorna gierka dostarczała zabawy na dłużej niż duża produkcja. Takim tytułem z pewnością mogłoby okazać się  Into the Breach, które choć małe i niepozorne, to potrafi nieźle wciągnąć. Sukces tkwi w prostocie?

Into The Breach Screen3

Kto powstrzyma inwazję?

Za Into the Breach stoi bardzo dobrze przemyślany pomysł na rozgrywkę, którego ubranie w odpowiednie szaty dopina całości. Zagrożona wyginięciem ludzkość, której ostatnią nadzieją jest oddział mechów, próbuję stawić czoła inwazji Vek-ów. Wygrywając kolejne starcia, odpieramy atak i przygotowujemy się do natarcia na gniazdo kreatur. Nasza, składająca się z 3 mechów załoga, bez problemu może poradzić się sobie z przeciwnikiem, jednak nie to jest naszym nadrzędnym celem. Potyczki odbywają się w miastach, gdzie szczególną uwagę musimy zwrócić na to, by podczas wymiany ognia nie ucierpiały budynki. To właśnie energia przez nie produkowana, jest naszym głównym paskiem życia. Wyzerowanie go oznacza smutną konieczność rozpoczęcia gry od nowa. Naszym głównym celem jest więc manipulowanie jednostkami i ich umiejętnościami w taki sposób, by wróg nie zdołał zniszczyć zabudowań. Czym więcej ludzi przeżyje, tym wyższy będzie nasz wynik końcowy.

Into The Breach Screen1

Szach mat!

Opisując rozgrywkę w Into the Breach, nie sposób ustrzec się porównania do klasycznych szachów. Grając na  małych planszach musimy starać się planować z wyprzedzeniem, a kluczowe jest dokładne poznanie zdolności i sposobu poruszania się naszych jednostek. Jeżeli zdecydujemy się grać na poziomie wyższym niż easy (do czego zachęcam), to na każdym kroku musimy ustrzegać się przed zbyt pochopnymi decyzjami, mającymi nieodwracalne skutki. Tak, musicie wiedzieć, że gra błędów nie wybacza. Tylko raz na walkę możemy powtórzyć turę, co czasami nie pozwoli naprawić nam popełnionych gap. Frustrację z przegranej zmniejszają nieco elementy roguelikowe. Po porażce będziemy mogli przenieść najlepszego pilota do kolejnej gry lub odblokować nowe mechy dzięki punktom zebranym za osiągnięcia.

Into The Breach Screen2

Jest ryzyko jest zabawa

Studiując pole bitwy musimy brać pod uwagę wiele czynników, takie jak rozmieszczenie budynków, nadchodzące posiłki wroga, pola ze specjalnymi właściwościami czy rozmieszczenie celów pobocznych. Wypełnienie zadań dodatkowych nagradzane jest punktami, przy pomocy których ulepszamy mechy. Zbytnie skupienie się na nich może odciągnąć nas od głównego celu jakim jest ochrona mieszkańców. Uwagę zwracać trzeba dosłownie na wszystko dookoła, gdyż przykładowo zepchnięcie przeciwnika do wody może go automatycznie zabić, a strzelenie w wydmę powoduje wybuch odpychający wrogów. Zdaję sobie sprawę, że na screenach, Into the Breach może sprawiać wrażenie prostej turówki, ale uwierzcie mi na słowo, że tak nie jest i niejednokrotnie przyjdzie wam zagryźć wargi ze skupienia. Innym roguelikowym elementem produkcji jest, to że wraz z kolejnymi podejściami uczymy się mechanik gry, takich jak ataki wrogów czy przydatność umiejętności w konkretnych sytuacjach. Jak to mówią, żeby wygrać trzeba grać.

Into The Breach Screen4

Nie tylko podczas walki

Decyzje kluczowe dla rozgrywki podejmiemy również poza polem bitwy. Punkty ulepszeń są niezwykle cenne, a możliwości ich wykorzystania jest sporo. Dlatego często musimy zadecydować czy pójdziemy w dodatkowe punkty życia, siłę ataku, czy kolejną umiejętność. Ważną rolę spełniają także piloci, którzy zdobywając punkty doświadczenia stają się mocniejsi. Warto zaznaczyć, że gdy podczas starcia zniszczony zostanie jeden z mechów, to co prawda będzie on ciągle dostępny w kolejnej misji, ale pilot zginie nieodwracalnie. W naszych rękach pozostaje również kwestia doboru misji. Pomimo tego, że trzon rozgrywki wygląda zawsze tak samo, to cele poboczne są dość zróżnicowane. Tutaj też musimy balansować pomiędzy tym, czy zdecydujemy rozegrać mapę trudniejszą, oferującą więcej bonusów czy łatwiejszą, gwarantującą nam bezstresowe przetrwanie.

Into The Breach Screen5

Szczęśliwy traf nie zmieni wyniku starcia

Dobre turowe strategie mają do siebie to, że zmuszają mózg gracza do wzmożonej aktywności i uczciwie weryfikują umiejętności planowania. Kojarzycie ten obrazek z XCOM gdzie żołnierz mając  karabin wycelowany wprost w facjatę kosmity pudłuje przy 90% szansie trafienia? W grze od twórców Faster Than Light nie ma co liczyć na szczęście, a ostateczny wynik uzależniony jest wyłącznie od naszego skilla. W całej grze jest tylko jeden element gdzie możemy ryzykować. Budynek atakowany przez wroga może przetrwać natarcie. Jednak w takim wypadku szansa powodzenia będzie wahała się okolicach 20%, także nie warto pokładać w tym zbytnich nadziei.

Into The Breach Screen6

Zarzuty?

Po ponad 7 godzinach spędzonych z Into the Breach, nie natrafiłem na żadne błędy. Nie napotkałem też elementów, którym mógłbym coś zarzucić. Długość rozgrywki oraz jej trudność jest w dużej mierze uwarunkowana przez nasze osobiste preferencje i to jak bardzo gra nas wciągnie. Ciągle jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że twórcy ze studia Subset Games, zrobili grę, która świetnie sprawdziłaby się na urządzeniach mobilnych. To właśnie na smartfonie najchętniej zagrywałbym się w Into the Breach.

Gra do recenzji dostarczona przez GOG.com

Into the Breach można zakupić tutaj

Plusy
  • Indycza dusza tytułu
  • Wciągająca rozgrywka
  • Dobrze weryfikuje umiejętności strategiczne
  • Dużo różnorodnych jednostek i umiejętności
  • Regrywalność
Minusy
  • Fabuła mogłaby nieco bardziej wciągać
9
Ocenił Jakub Smolak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic