Byliście kiedyś w sytuacji, w której budzicie się w nieznajomym wam miejscu, nic nie pamiętacie i nie wiecie, co się wokół was dzieje? Ja nie i pewnie spora część osób również nie miała takiej okazji. Niemniej jednak w takim właśnie położeniu znalazł się John Blake – bohater gry Inner Voices. I wcale nie chodzi tu o przeholowanie z alkoholem. Nasz protagonista trafia do tajemniczego i surrealistycznego miejsca, które może być dla niego zarówno piekłem, jak i czyśćcem. Już chwilę po samym przebudzeniu zaczynają się dziać dosyć dziwne rzeczy.
Nie wiedząc skąd się tu wziął, ani nie znając własnej tożsamości, John Blake spotyka tajemniczy byt, który zapowiada mu możliwość opuszczenia wymiaru, w którym się znalazł. By to zrobić, bohater będzie musiał znaleźć tajemnicze runy ukryte… w odmętach jego własnego umysłu. Nie mając innego wyjścia, sterowana przez nas postać decyduje się na pomoc osoby, której nie wie, czy może zaufać. Dość szybko pojawia się pierwszy problem. W labiryncie odzwierciedlającym umysł bohatera znajduje się jeszcze coś innego. Blake będzie musiał odkryć na nowo swoją tożsamość i poznać przeszłość, która niekoniecznie zalicza się do najprzyjemniejszych.
Mniej więcej tak prezentuje się zalążek fabuły produkcji od polskiego studia Sigma Games. Początkowo znanej jako The Purgatory i stworzonej na potrzeby trzydniowego Game Jamu. Inner Voices jest tytułem z pogranicza eksploracyjnej gry przygodowej i horroru. Sami twórcy mówią otwarcie, że ich gra inspiruje się dokonaniami takich mistrzów powieści grozy, jak Edgar Allan Poe, czy Howard Philips Lovecraft. Trzeba przyznać, że jest to dosyć wdzięczny temat. Chociażby na podstawie samej mitologii Cthulhu od Lovecrafta mieliśmy już kilka gier i jak widać – ciągle powstają nowe. Pytanie jednak, czy twórcy Inner Voices sobie z tym poradzili?
Już śpieszę z odpowiedzią. Nie owijając w bawełnę, mogę stwierdzić, że osoby oczekujące od dawnego The Purgatory pełnokrwistego horroru, mogą się nieco zawieść. To nie jest ten typ gry pokroju niedawno wydanego Outlasta 2, w którym przynajmniej z zamysłu gracze będą się ciągle bać. Gra od Sigma Games ma dosłownie ze dwa straszne momenty, które wprowadziły mnie w chwilowy stan paniki. Zamiast tego, tytuł ten stara się budować napięcie i atmosferę. I to nie tyle strachu czy grozy, lecz tajemniczości. I to wychodzi całkiem dobrze.
Niestety, czas potrzebny na ukończenie Inner Voices to jakieś trzy godziny. Twórcy chwalą się tym, że gra jest nieliniowa. Tak jest w istocie, a dzieje się to głównie przez losowość pomieszczeń. Nigdy nie jesteśmy pewni, co trafi nam się za otwartymi drzwiami, przez co często musimy kilkukrotnie przemierzać znane nam pokoje. Nie muszę ukrywać, że takie cofanie się podbija ilość spędzonego czasu przy grze. Może wydawać się on dosyć krótki, ale Inner Voices jest tytułem z pewnym stopniem replayability. Twórcy przygotowali bowiem pięć zakończeń.
W porównaniu do innych tego typu produkcji, które określane są nie bez powodu, symulatorami chodzenia, tytuł ten nie wypad blado pod względem długości rozgrywki. Zarówno przejście przykładowo Kholat, Layers of Fear czy Zaginięcia Ethana Cartera, również zajmuje mniej więcej 3-4 godziny. No i nie oszukujmy się, z racji obranego gatunku, gra jest naprawdę uboga pod względem mechaniki. Oprócz chodzenia, otwierania drzwi, podnoszenia i oglądania przedmiotów, Inner Voices nie oferuje nic świeżego. To absolutnie nie jest ten typ gry, który potrafi nas zaskoczyć mechaniką.
Choć produkcja studia Sigma Games, chociażby w aspekcie oprawy, sprawdza się nieco gorzej od wcześniej wymienionych tytułów, to w kwestii fabuły mógłbym już polemizować. Początek faktycznie jest dość enigmatyczny i być może nawet go nie polubimy, ale później wraz z zagłębianiem się w umysł bohatera, łączymy samodzielnie fakty z jego życia i poznajemy jego tajemniczą i mroczną przeszłość, która potrafi zaciekawić. Sama fabuła mniej niż poprzez dialogi, prowadzona jest odnajdywanymi notatkami i listami, a także po części w sposób environmental storytellingowy.
Inner Voices napędzane jest silnikiem Unreal Engine 4. Grafika jest okej, ale symulatory chodzenia mogą wyglądać jeszcze ładniej. W tym tytule doświadczamy lekkiej klaustrofobii, bo prawie przez cały czas trwania gry jesteśmy zamknięci w pomieszczeniach. Siłą rzeczy więc nie będziemy mieli okazji podziwiać zbyt wielu widoków. Pod względem technicznych gra wygląda całkiem dobrze. Animacje są płynne, jednak trzeba zaznaczyć, że gra potrafi wywalić czasami do pulpitu.
A jak ma się sfera logiczno-przygodówkowa? Zagadki są dosyć proste. Polegają głównie na przeszukaniu lokacji z przedmiotów, np. klucza albo połączenia kilku innych. Jedynie kilka razy mamy do czynienia z czymś trudniejszym. Jestem do tego nastawiony obojętnie, bo od symulatorów chodzenia oczekuję raczej doznań artystycznych i fabularnych. Więc pochwalić muszę nawiązania do wymienionego parę akapitów temu Lovecrafta. Nie ma tego aż tak dużo, ale motyw przyczajonego, pradawnego zła jest jak najbardziej w Inner Voices obecny.
I chociaż w dawne The Purgatory grało mi się całkiem przyjemnie, to sprawiedliwe trzeba oddać – w tym specyficznym gatunku są zwyczajnie gry lepsze. Pomimo tego Inner Voices się broni i jest jak najbardziej grą, którą warto się zainteresować. Zwłaszcza jeżeli posiadacie sprzęt do wirtualnej rzeczywistości. Wtedy gra na pewno będzie o wiele straszniejsza i jeszcze bardziej klimatyczna.