Gry logiczne to dość specyficzna gałąź rynku. O ile wmieszanie odrobiny logiczności do innego gatunku na ogół bardzo dobrze się sprawdza, to opieranie produkcji prawie całkowicie na tej cesze musi być wycelowane w sprecyzowanego odbiorcę. Sięgając po grę logiczną, robimy to z pełną świadomością, wiedząc, że lekko nie będzie, a nasze szare komórki czeka mniejsze bądź większe wyzwanie. Morgondag opisując imprint-X zaznacza, że będziemy mogli się przy niej odprężyć, ale czy główkowanie idzie w parze z relaksem? Sprawdźmy.
Ale o co chodzi?
Robotyczny wirus szaleje! Nano boty zwane Strażnikami zniewalają ludzi! Jesteś jednym z hakerów klonów, ratujących intelekty włamując się do zarażonych umysłów, by pokonać zagadkowych Strażników; odkrywając ich prawidłową kombinację guzików. Powyższa historia opowiedziana w krótkim obrazkowym intro, pozostawia graczowi znaczną swobodę interpretacji. Wszystko za sprawą tego, że podczas gry nie padają żadne słowa. Jedyny tekst jaki udało mi się znaleźć to ten w menu opcji. Dlatego każdy gracz podczas swojej przygody z imprint-x rozwija i wypełnia zastaną rzeczywistość na podstawie indywidualnych wyobrażeń. Pomimo tego, że dla tego gatunku gier fabuła nie jest kluczowym aspektem to jednak chciałoby się wiedzieć nieco więcej.
Zawartość imprint-X
Jak informują twórcy, w grze mamy aż 100 poziomów o zróżnicowanym stopniu trudności. Całość podzielona jest na sześć światów z których pięć reprezentowanych jest przez zainfekowane wirusem osoby (klony?). Po prostu im dalej w las, tym trudniejsze schematy będziemy musieli rozwiązać. Przy portrecie szóstego świata widnieje postać strażnika (bossa?). Jego zawartość to plansze generowane losowo, coś na zasadzie trybu nieskończoności. Co prawda ogrywałem imprint-X na klika dni przed oficjalną premierą, ale zdarzyły mi się drobne bugi w postaci ukończenia planszy jednym losowym kliknięciem. Sam trzon rozgrywki nie opiera się tylko na główkowaniu, gdyż w niektórych planszach będziemy musieli wykazać się zręcznością (kliknięcie w idealnym momencie) czy dobrą pamięcią (powtórzenie podanego ciągu kliknięć).
Czy da się utknąć?
W przypadku przegranej, czyli wyczerpaniu limitu kliknięć, jesteśmy zmuszeni powtórzyć dany etap od początku. Bywa to bolesne w sytuacji, gdy poziom składa się z wielu mniejszych, a noga powinie nam się na tym ostatnim. Na ratunek mogą przyjść 3 koła ratunkowe (spowolnienie czasu, dodatkowe kliknięcia, automatycznie przejście), które kupujemy za punkty zdobyte dzięki sprawnemu ukończeniu zagadek. Można tutaj trochę oszukiwać i nabijać sobie bonusy w nieskończoność na pierwszych bardzo łatwych i szybkich planszach.
Skup się!
Całość utrzymana jest w dość żywych, energicznych kolorach. W bardziej dynamicznych etapach, w których wiele obiektów szybko zmienia swoje położenie, tło planszy rozświetlają gwałtowne błyski, a my musimy skoncentrować się na danym punkcie, robi się nieco nieprzyjemnie, może rozboleć głowa i z pewnością daleko w nich od osiągnięcia stanu odprężenia. Zastanowiłbym się nad umieszczeniem notki ostrzegawczej dla osób podatnych na tego rodzaju bodźce. Oprawa audio przyjemnie przeplata się z ogólnym klimatem produkcji i nie budzi żadnych zastrzeżeń.
Podsumowując
Grając w najnowszą grę studia Morgondag można łatwo się zrelaksować jak i szybko zmęczyć, wszystko w zależności od danego elementu gry. Mnie imprint-X nie przykuł do monitora na dłuższy czas podczas jednej sesji, ale powroty, by ukończyć kolejne etapy z pewnością nie były przykrym obowiązkiem.