Początek nowego roku to posucha w branży gier. Interesujące premiery można policzyć na palcach jednej ręki. Ta sytuacja stworzyła doskonałe warunki do zajrzenia na kupkę wstydu i wygrzebania z jej odmętów czegoś ciekawego. Szukałem długo, uparcie i głęboko, bo aż do premier z roku 2004 i tak oto na dysku zawitało The Bard’s Tale, spin-off trylogii dungeon crawlerów z lat 80. Przypomnę tylko, że w tym roku powinna ukazać się kolejna odsłona „Bardzich Opowieści” nawiązująca gameplayem do korzeni serii.
W baśni musi być księżniczka
Księżniczka? Jest! Dzielny śmiałek ratujący ukochaną? Jest! Zły strażnik wieży? Jest ich nawet kilku! Historia ciągnąca się poprzez góry i lasy? Jest! Happy end? Nooo… niby jest. Na pierwszy rzut oka całość brzmi dość klasycznie, ale jeśli dodamy, że nasz bohater to szuja, cham i egoista kierujący się w życiu wyłącznie chęcią zysku i zaznania uciech cielesnych to całość nabiera nieco innych kolorów. Taki właśnie jest nasz bard. Kiedy setki śmiałków naznaczonych przepowiednią wyrusza na misję uwolnienia księżniczki, on myśli tylko o jej majątku i wyobraża sobie w jaki sposób piękna niewiasta mu się odwdzięczy. W swoich myślach nie poprzestaje na pierwszym, magicznym pocałunku. Księżniczka też do tych najświętszych nie należy i już od pierwszych chwil obiecuje bardowi dość sporo. Grunt, że dwie strony mają wystarczającą motywację, by historia ruszyła naprzód, szkoda tylko, że nie wszystko potoczy się tak pięknie jak w baśniach. Mimo tego, że gra ma już swoje lata, to nie zdradzę wam przebiegu i finału historii.
„Piwo, piwo, piwo, pyszne z pianką piwo, piwo…”
Chyba każdy zna tę balladę o Jaśku Kiepie, wynalazcy złotego, chmielowego trunku. Jako, że w grze kierujemy poczynaniami barda, to rzecz jasna nie mogło zabraknąć muzyki. Podczas rozgrywki co jakiś czas usłyszymy humorystyczne pieśni i ballady, nawiązujące do wydarzeń z gry. To jest właśnie wizytówka The Bard’s Tale i element, który na pewno zapamiętamy. Niestety w obecnych wersjach dostępnych na GOG czy Steam nie uświadczymy polskiego dubbingu, który w oryginalnej wersji był rewelacyjny. W postać narratora wcielił się niezastąpiony Piotr Fronczewski, a głosem barda został Borys Szyc. Rzadko kiedy można przedłożyć polski dubbing nad oryginalny, ale tutaj wydawcy stanęli na wysokości zadania. Sam tekst przetłumaczony jest dobrze i dalej potrafi śmieszyć. Przypomnijmy sobie polską wersję Opowieści o Nuckelavee:
Poeta i mocarz w jednym
Trzon rozgrywki to RPG stawiające na eksterminację przeciwników w stylu hack and slash. Nasz bohater radzi sobie z mieczem czy toporem tak samo dobrze jak z lutnią czy gitarą. I o ile instrumenty służą nam do przywoływania magicznych istot będących nam sojusznikami, to dwuręczny miecz całkowicie spełnia swoje zadanie. Walczymy dużo i często z całymi grupami przeciwników. Walka stanowi wyzwanie tylko miejscami, dlatego nawet pomimo różnorodności przeciwników z czasem potrafi lekko nużyć. Questy poboczne mimo prostej mechaniki okraszone są ciekawymi historiami, dawką humoru i często mają niespodziewany rezultat, dlatego wszelkie poczynania w fabule śledzi się z przyjemnością. Jak już niejednokrotnie wspominałem, The Bard’s Tale aż kipi humorem. Zdarzają się żarty słabe, ale to jednak te dobre górują. Wiele razy usłyszymy żarty z samych twórców gier RPG i rozwiązań znanych z tego gatunku. Będą to na przykład: wilk, który po zabiciu eksploduje najróżniejszymi przedmiotami, heroiczna śmierć bohaterów, pułapki, w które gracz musi wejść czy oczywiste wydłużanie historii.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Jeśli chodzi o rozwiązania fabularne, to w The Bard’s Tale został zaimplementowany dość ciekawy system. Podczas dialogów mamy do wyboru tylko „dobrą” i „złą” buźkę, ale co dokładnie powie bard obwiane jest głęboką tajemnicą. Często wybór jednej z opcji daje całkowicie odwrotny efekt od zakładanego. Pomimo, że nie jest to rozbudowany system, to sprawdza się on dość dobrze i w pełni pasuje do charakteru produkcji. W grze nie brakuje też ciekawych postaci, z którymi rozmowy sprawiają sporo radochy. Na przykład wmieście startowym zostałem zaczepiony przez starszego mieszkańca domagającego się przeprosin za to, że go potrąciłem. Odmówiłem, po czym staruch odpowiedział, że spotkamy się ponownie i tak właśnie się stało, czekał na mnie ukryty w kryptach zamku opanowanego przez nieumarłych. Znów domagał się przeprosin i znów ich nie usłyszał. Nie naprzykrzał mi się po raz kolejny, ale boję się, że pewnego dnia jeszcze zastuka do drzwi.
Czy The Bard’s Tale przeszło próbę czasu?
Umówmy się, że The Bard’s Tale nie jest dziełem wybitnym. Wiele aspektów produkcji jest uproszczonych i ma swoje wady, lokacje nie są zbyt ciekawie zaprojektowane, a walka z czasem zaczyna nudzić. Gra jednak nadrabia humorem i to właśnie przez to sprawia wrażenie unikalnej. Można odpalić ją na Windows 10, a oprawa graficzna nie odstrasza mimo prostoty. Ukończenie gry zajęło mi 13h i wydaje mi się to czasem optymalnym, później mogłoby zacząć się nudzić. Jeśli będziecie mieli ochotę zagrać w jakiegoś starocia, a nie próbowaliście jeszcze The Bard’s Tale, to nie ma co się zastanawiać.
Dziękujemy gog.com za udostępnienie gry.