„Piękny panie, ja powróżę” słyszy się na większości staromiejskich rynków. I nawet jeśli już opędzimy się od nagabujących „wróżek”, to w głowie czasem zostaje myśl, że fajnie byłoby wiedzieć, co zapisane zostało nam w kartach, gwiazdach, szklanej kuli czy liniach krzyżujących się na dłoni. I niezależnie od tego czy wierzymy w przeznaczenie, czy twardo pozostajemy kowalami własnego losu, to tajemniczość obrzędów czy zasłyszanych wśród ludzi opowieści, potrafi przyprawić o ciarki. Jeśli macie ochotę na odrobinę tajemniczości, a do tego lubicie ciekawie opowiedziane historie, to myślę, że bliżej powinniście przyjrzeć się Hand of Fate 2.
Być czy nie być
Podobnie jak w pierwszej części gry od Defiant Development, akcja rozgrywająca się na stole to starcie na śmierć i życie. Ale zacznijmy od początku, bo z pewnością nie tylko ja ominąłem pierwsze Hand of Fate, które głęboko zakopane na kupce wstydu już nawet przestało prosić o atencję. Zasiadając naprzeciw mistrza gry, będziemy musieli zmierzyć się z przygotowanymi przez niego wyzwaniami. Rolę planszy do gry sprawują tutaj karty. Każda z kart to zdarzenie, które przytrafi się naszemu bohaterowi. Część z nich jest stała i definiuje założenia konkretniej misji, reszta jest zbiorem zdarzeń wybranych przez nas. Wraz z postępem nasz deck będzie się rozrastał, a zbudowanie odpowiednio działającej talii będzie kluczowe. I to jest właśnie najbardziej zaawansowany element strategiczny Hand of Fate 2.
Wybieraj mądrze
Chcąc szczegółowo opisać jak działają poszczególne rodzaje kart oraz akcje przez nie generowane, z pewnością pogubiłbym się już po czwartej stronie tekstu. Wyjaśniając z grubsza, mamy wspomniane wcześniej karty spotkań, które odpowiadają za opowiadaną historię, karty ekwipunku przedstawiające nasze wyposażenie. Jeden z „kartoników” będzie reprezentował naszego przyjaciela, sojusznika zarówno w walce jak i akcjach pobocznych. Jeśli chodzi o bogactwo talii i jej różnorodność to jest naprawdę solidnie i upłynie trochę czasu zanim nauczymy się co się z czym je i jakie może mieć to konsekwencje. I chociaż szukałem długo, to w tym elemencie naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Hand of Fate 2, robisz to dobrze!
Od nieumarłych po najeźdźców z północy
Na całość historii w Hand of Fate 2 składają się 22 osobne wyzwania, które finalnie układają się w fabularną całość. Główny cel stojący przed naszym bohaterem poprzecinany jest pomniejszymy opowieściami. Nie chcąc wyjawiać zbyt wielu szczegółów mogę powiedzieć, że między innymi przyjdzie zmierzyć nam się z ogrem, odwiedzić czarodziejkę na szczycie wieży, zapobiec zamachowi na szefa gildii złodziei i grać w karty z samym diabłem. Pomimo tego, że historie nie są zbyt szczegółowo opisane, a i decyzje gracza podczas akcji w głównym wątku mają raczej charakter znikomy, to i tak gra przykuwa naszą uwagę. W całości wydarzeń udział biorą cztery frakcje: złodzieje, cesarscy, ludzie północy i spaczeni nieumarli. Bardziej złożone wątki pojawiają się również w opowieściach naszych towarzyszy, których na swojej drodze spotkamy czterech. Po rozwikłaniu ciągnącej się przez kilka plansz historii przyjaciół, zostaniemy nagrodzeni ulepszoną ich wersją, co oczywiście ułatwi nam dalsze zmagania.
Skup się!
W wielu przypadkach konsekwencje wydarzeń ze stołu będą miały ciąg dalszy na polu walki lub podczas jednej z dodatkowych minigier. W poprzedniej części mieliśmy tylko zabawę w cztery karty. Teraz do tych aktywności dołączy bazujące na naszym refleksie wahadełko, które musimy zatrzymać w odpowiednim czasie. Pojawi się też prosta gra w kości, w której rzucając trzema kostkami musimy uzyskać wynik równy lub wyższy od wymaganego. Tutaj liczyć się będzie tylko nasze szczęście. Trzecią nową grą jest sprawdzająca nasza spostrzegawczość zabawa przypominająca ruletkę. Ułożone w koło karty kręcą się, a naszym zadaniem jest zatrzymanie koła z odpowiednim wyczuciem i wyprzedzeniem, w zależności z jaką prędkością się kręci. Niepowodzenie w którejś z gier na ogół będzie miało obciążające nas konsekwencje, dlatego zawsze warto jest się podczas tych aktywności skupić. Bardzo dobrze zaprojektowane elementy urozmaicające rozgrywkę, wprowadzające hazardowy sznyt niejednokrotnie motywują nas do podjęcia ryzyka.
Na polu walki
O ile do wyżej wymienionych elementów Hand of Fate 2 raczej nie można się przyczepić, to dwa pozostałe, które przenoszą nas poza stół tajemniczego rozgrywającego, nieco kuleją. Walka opiera się na prostych zasadach, trafiamy na swojego rodzaju terenową arenę i musimy powalić znajdujących się na niej wrogów. Najważniejszą rzeczą podczas starć jest unikanie ataków wroga. Możliwość robienia przewrotów nie jest ograniczona żadnym paskiem staminy, dlatego w każdym pojedynku będziemy tarzać się po ziemi, czekając by wyprowadzić kontrę i naładować pasek ataku combo. Bronie dzielą się na jednoręczne, dwuręczne i dual wield, a w zależności od przeciwnika będą się one sprawdzać lepiej lub gorzej. Koniec końców i tak wszystko sprowadza się do relacji unik, atak, unik, atak. Szybko staje się to nudne i nawet mimo tego, że chcemy kontynuować poznawanie historii, to na myśl o kolejnym nudnym i przewidywalnym starciu trochę się odechciewa. Osobiście chciałbym, by w kolejnej części Hand of Fate został wprowadzony ciekawy i nieco bardziej wymagający system walki turowej.
Indiana Jones nie dałby rady
Jeszcze gorzej prezentują się etapy, gdzie musimy przejść przez lokację najeżoną pułapkami. Niestety zaprojektowane są one marnie. Pułapki to oczywiście zapadnie z kolcami, plujące ogniem gargulce czy wahadłowe ostrza. Trudność przebrnięcia przez te etapy jest na poziomie spaceru po parku. Idzie się naprzód, nie martwiąc się czy coś nam zagraża. Na szczęście nie będziemy zmuszani do tej aktywności zbyt często, ale zawsze lochy tego rodzaju są bardzo dochodowym źródłem złota czy pożywienia. Dlatego jedna z kart Pewna pijacka noc często lądowała w mojej talii, na zasadzie – przemęczę się, ale jakieś surowce z tego będą. Nie ukrywam, że nie tęskniłbym za pułapkowymi etapami, gdyby zdecydowano o zupełnym ich usunięciu. W obecnej formie są tylko kulą u nogi.
Od strony technicznej
Graficznie Hand of Fate 2 prezentuje się naprawdę nieźle. Rysunki kart czy otoczenie, w którym rozgrywamy tę grę życia i śmierci, budują dość przyjemny klimat. Podczas starć jest równie ładnie, a jedyną rzeczą do której przyczepię się swoim krytycznym okiem są pudła w animacjach. Zdarza się, że podczas animacji ataków kończących nasz bohater tylko draśnie lub nawet nie trafi bezpośrednio ostrzem przeciwnika. Zdawałoby się błahostka, która nie rzutuje na odbiorze gry, jednak jakoś zbyt często kłuło mnie to w oczy. Polskie tłumaczenie jest dobre, a błędy w postaci literówek czy odmiany można policzyć na palcach jednej ręki.
Hand of Fate 2 – podsumowanie
Jeśli poprzednia część Hand of Fate przypadła ci do gustu, to z pewnością będziesz zadowolony z następcy. Większa ilość dostępnych kart i dodatkowych mechanik z pewnością jest atutem produkcji od australijskiego studia. Dla cierpiących na ataki szybkiej frustracji dorzucę, że znajdziemy tutaj elementy z gatunku roguelike, dlatego ukończenie danej lokacji może wymagać kilku prób. Wierzę, że dzięki sukcesowi tej premiery studio Defiant Development wykona następny krok, którzy pomoże im jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła co zaowocuje kolejną dobrą grą.