Gry o tematyce religijnej… Hej, nie uciekaj! Wiem, że mogłeś sobie pomyśleć o takich „perełkach”, jak Przygoda ze św. Piotrem, Być uczniem Jezusa, czy nawet The You Testament, ale tym razem warto jednak na chwilę zostać. Serio! Omawiane Gray Dawn nie jest bowiem typową grą chrześcijańską. Oczywiście bardzo czerpie z tej tematyki, ale nie została ona stworzona z myślą krzewienia wiary w młodych duszyczkach. To przede wszystkim dobry produkt, a dopiero później coś, co w pewnym sensie można uznać za eksponowanie religijności.
No właśnie, w Gray Dawn wcielamy się w księdza. Jednak nie jest to typowy kaznodzieja, oj nie! Ojciec Abraham trafił do czegoś na wzór czyśćca. Z pozoru miejsce to przypomina jego plebanię, ale szybko zaczynają dziać się w niej bardzo dziwne rzeczy. Na domiar złego w przerwie pomiędzy kolędami, ojciec słyszy w radiu audycję, w której zostaje oskarżony o zabójstwo dzieci z pobliskiego sierocińca! Z pomocą gracza będzie musiał dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi i znaleźć odpowiedź na to, czy naprawdę jest winny.
Muszę przyznać, że fabuła w dziele od studia Interactive Stone naprawdę mnie zaintrygowała. To dosyć ciekawy wątek, który niezbyt wiele razy był eksploatowany w grach. Jako że Gray Dawn jest bądź co bądź symulatorem chodzenia, to właśnie opowieść stanowi jeden z głównych elementów przyciągających odbiorcę do ekranu. Jest w niej sporo tajemnic, które odkrywamy wraz z postępem rozgrywki, trochę wątków alchemicznych, religijnej mistyki, a także niedopowiedzeń, które możemy zinterpretować na własny sposób.
Zatrzymajmy się jednak przy mistyce. Jak pisałem wcześniej, Gray Dawn to tytuł, który moglibyśmy w pewnym sensie uznać za grę religijną. Już nawet nie chodzi o to, że wcielamy się w niej w księdza, który próbuje odnaleźć sposób na odkupienie swych grzechów. Spójrzcie tylko na to, jak ta gra wygląda! Pełno tu wszelkich zdobionych krzyży, monstrancji, świętych obrazów i ikon. Grając w tę produkcję, autentycznie czujesz, że otacza cię wszechobecna sakralność. A z racji swej unikalności, jest to uczucie świetne.
Bo mało gier przyjmuje dla siebie taki styl, co sprawia, że oprawa graficzna w tytule od Interactive Stone jest bardzo udana. Choć tekstury nie są może bardzo szczegółowe, gra zachwyciła mnie swoją stylistyką. Plastyczność, kontrast pomiędzy jaskrawymi i kolorowymi elementami religijnymi, a mrokiem piekła jest tutaj namacalny. Wiąże się to z tym, że twórcy pochodzą z Rumunii, a Bałkany mają spory odsetek wyznawców prawosławia. Jak wiemy, jest to odłam chrześcijaństwa, który w bogatszy sposób podchodzi do prezentacji boskości, niż panujący w Polsce kościół rzymskokatolicki.
Musicie bowiem wiedzieć, że choć ojciec Abraham swój kościół posiada w Anglii, w jego czyścowych wizjach, za sprawą duszy rzekomo zamordowanego przez niego chłopca, przenosi się do Rumunii. Jest to idealna okazja dla twórców, by uraczyć nasze oczy ładnymi widokami, a także, by przenieść na pole interaktywnej rozgrywki nieco własnej kultury. A za to muszę ich pochwalić. Jak najbardziej podobało mi się ukazanie ludowych elementów i obrzędowości osób zamieszkujących tamtejsze rejony. To jeszcze jedna cecha, która sprawia, że Gray Dawn prezentuje tak unikalny klimat.
I żeby nie było – gra nie jest idealna pod względem graficznym. Jak już pisałem, część tekstur pozostawia sporo do życzenia. Dodatkowo widać, że niektóre elementy były robione przez mało doświadczony zespół. Postacie wyglądają okropnie, a animacje nie są najwyższych lotów. Mimo wszystko jako całość, grafika w tym tytule robi wrażenie i te elementy są zaledwie skazą na diamencie.
Tytuł reklamowany był jako religijny horror. Jak już sobie powiedzieliśmy, religijność jest tu obecna pełną gębą. Co jednak z elementami straszącymi? Cóż, osoby oczekujące jump scare’ów wyskakujących co kilka sekund, mogą się lekko zawieść. To taki Layers of Fear przepełniony stylistyką kościelną. Ze względu na klimat, który mnie kupił, Gray Dawn podobało mi się bardziej, ale sposób straszenia pozostaje ten sam. To raczej produkt, który stara się budować tajemniczość i abstrakcyjną atmosferę, niż zasypywać nas wyskakującymi zza rogu potworami.
Dobrze się składa, bo właśnie tego oczekiwałem. Gameplayowo dzieło od rumuńskiego studia jest typowym symulatorem chodzenia połączonym z bardzo prostą przygodówką. Zebranych wcześniej przedmiotów, bohater używa sam w odpowiednim momencie, a czasami gra podsunie nam pod nos jakąś trudniejszą zagadkę do rozwiązania. Największym problemem nie są jednak one, a ówczesne odszukanie przedmiotów porozrzucanych po mapie, co ma zachęcić nas do eksplorowania. Tu i ówdzie są również ukryte znajdźki w postaci ikon świętych.
Całość starcza na jakieś trzy, góra cztery godziny. Jest to optymalny czas dla tego typu produkcji i nie pozwala, by ta nieco prymitywna rozgrywka zaczęła się znudzić. Oprócz jednego zacięcia postaci, niewczytania lokacji i chwilowych ścinek przy wchodzeniu na ambonę, nie znalazłem tu również większych błędów. Jaki z tego wniosek? Gray Dawn to po Zaginięciu Ethana Cartera, mój ulubiony symulator chodzenia! Jest też niezłym zaskoczeniem, bo przed dostaniem gry do recenzji, w ogóle nic o nim nie słyszałem. Jeśli ktoś lubi ten gatunek, to naprawdę warto zagrać! Nie zrażajcie się elementami religijnymi, gdyż są one największym atutem gry od rumuńskiego Interactive Stone.