Złote rybki nie należą do zbyt mobilnych stworzeń. Fakt, w wodzie radzą sobie całkiem nieźle, ale kiedy tylko je z niej wyjąć – biedactwa nie tylko tracą możliwość poruszania się, ale także się duszą. Gdyby jednak potrafiły zbudować napędzane olejem słonecznikowym roboty, którymi mogłyby sterować z poziomu służącego za kokpit akwarium, to… Cóż… Myślę, że w takim przypadku świat wyglądałby zupełnie inaczej. Wyobraźcie sobie średniowieczną wioskę zamieszkałą przez złote rybki wychodzące co poranek w pole uprawiać słonecznik, a wieczorem zbierające się wokół kominka by posłuchać opowieści najstarszego z rodu o stoczonych w przeszłości bojach. Brzmi jak totalny absurd, prawda? Może i tak, ale to właśnie w takim zwariowanym świecie osadzona jest akcja Feudal Alloy – absolutnie wyjątkowej gry autorstwa czeskiego Attu Games.
Pomysł na świat nie jest oczywiście jedynym atutem Feudal Alloy. Pod całą tą intrygującą otoczką znajduje się przede wszystkim niezgorsza metroidvania, w której jako Attu po raz pierwszy w życiu opuszczamy rodzinną wioskę i wyruszamy w świat z misją odzyskania oleju skradzionego nam przez rybich bandytów. Fakt, że Attu całe swoje dotychczasowe życie spędził na farmie czuć również w rozgrywce, a dokładniej w jej poziomie trudności. Pierwsze godziny są dość wymagające, ponieważ możemy tak naprawdę tylko machać mieczykiem i odbiegać od wykonujących cięcie przeciwników, a przy tym musimy pamiętać o uważnym obserwowaniu miernika temperatury robota. Jest to o tyle ważne, że każdy wyprowadzony atak stopniowo zbliża go do momentu przegrzania, a wtedy tracimy możliwość atakowania i możemy już tylko uciekać w oczekiwaniu na zmniejszenie się temperatury. Na szczęście z biegiem czasu stajemy się coraz mniej bezbronni dzięki znajdowanym tu i ówdzie dodatkowym modułów znacznie rozszerzającym mobilność i zakres umiejętności sterowanego przez nas robocika.
Jednymi z pierwszych usprawnień są chociażby możliwość blokowania nadchodzących ciosów oraz ich unikania. Dzięki temu mordęga, którą z początku jest walka, prędko zamienia się w niezwykle przyjemny i dający frajdę element gry. To o tyle ważne, że pokonani wrogowie powracają do życia po każdej naszej śmierci. Na pierwszy rzut oka może to przywodzić na myśl serię Dark Souls, ale w rzeczywistości śmierć nie niesie ze sobą żadnych znaczących konsekwencji. Ot, wracamy po prostu do poprzedniego punktu kontrolnego i zmuszeni jesteśmy jeszcze raz przejść przez te same lokacje i pokonać tych samych przeciwników. Reszta naszego postępu, czyli m.in. odblokowane przejścia, znalezione moduły oraz zdobyte doświadczenie, pozostaje nienaruszona. W rezultacie śmierć nie ma większego wpływu na rozgrywkę, a na dłuższą metę można nawet odnieść wrażenie, że jest całkiem przydatna. Konieczność ponownego pokonania tych samych przeciwników sprawia, że zdobędziemy więcej doświadczenia i szybciej wpadać nam będą kolejne poziomy, dzięki czemu zwiększymy chociażby zadawane obrażenia czy też prędkość przegrzewania się robota.
W trakcie eksploracji zdobywamy nie tylko doświadczenie, ale również złoto, które wymienić możemy w sklepach na nowe, lepsze wyposażenie, bomby oraz lecznicze lub chłodzące napoje. W konsekwencji im dłużej gramy, tym gra staje się łatwiejsza, co odbierać można dwojako. Z jednej strony zmiana, którą Attu przechodzi jest odczuwalna nie tylko w fabule, ale również w gameplayu, a my z kolei odczuwamy niesamowitą satysfakcję z rosnącej potęgi. Z drugiej, końcówka gry staje się przez to śmiesznie prosta i nawet finałowy boss nie stwarza większego zagrożenia.
Więcej trudności sprawia tak naprawdę sama eksploracja, czyli drugi najważniejszy element każdej metroidvanii. Nie będzie zatem zaskoczeniem, że również i w Feudal Alloy sporą ilość czasu spędzimy na wracaniu do uprzednio już odwiedzionych lokacji w celu dostania się do ukrytych w nich sekretów, dzięki nowo nabytym umiejętnościom warto to robić, bo znaleźć w nich można wypełnione sprzętem lub pieniędzmi skrzynie. Problem w tym, że większość korytarzy wygląda bardzo podobnie, więc odgadnięcie gdzie się w danym momencie jest, może czasem sprawić nieco problemu. Sytuację niezbyt poprawia dostępna w grze mapa. Co prawda, pokazuje ona mniej więcej, gdzie jesteśmy, ale już naszej dokładnej lokalizacji musimy domyślać się sami.
Nie można też nie wspomnieć o absolutnie fantastycznej oprawie audiowizualnej. Uprzyjemniająca nam rozgrywkę ręcznie rysowana grafika to bez wątpienia jeden z największych atutów Feudal Alloy, a w połączeniu z równie dobrą muzyką nadaje grze specyficznego klimatu. Niestety tego samego nie można powiedzieć o lokacjach, które odwiedzamy. Ich przeważająca ilość to wytoczone pod powierzchnią tunele ze sporadyczną zmianą scenerii na korytarze bliżej niezidentyfikowanego zamku. Co prawda, lokacje, które przemierzamy są śliczne, a tła niektórych z nich potrafią przykuć wzrok (jak, na przykład, składowisko zniszczonych robotów), ale nie obraziłbym się gdyby bardziej je zróżnicowano.
Muszę też ostrzec, że jeśli spodziewacie spodziewacie się interesującej historii z bogatym tłem fabularnym, to srogo się zawiedziecie. Fabuły w Feudal Alloy równie dobrze mogłoby nie być, bo w sumie poza słowami narratora z intra i outra, nic więcej o świecie się nie dowiadujemy. Nawet przyświecająca Attu misja odzyskania skradzionego oleju, nie jest w trakcie rozgrywki ani trochę odczuwalna, więc w pewnym momencie powoli zapominamy dokąd i po co idziemy. Na szczęście rozgrywka jest na tyle przyjemna, że zupełnie to nie przeszkadza, aczkolwiek żałuję, że twórcy nie pokusili o pogłębienie historii czy też dodanie jakiegokolwiek lore.
Feudal Alloy nie jest w żadnym wypadku grą idealną. Niemniej wszystkie wymienione wady to tak naprawdę drobnostki, na które w trakcie rozgrywki przymyka się oko, ponieważ naszą uwagę przykuwa wciągający gameplay i absolutnie przepiękna grafika. Mam też wrażenie, że nie do końca jest to gra skończona. Nie mówię tutaj o błędach, bo te zdarzają się bardzo rzadko. Ot, raz spadłem pod mapę, a synchronizacja pionowa odmawiała wykonywania swojego zadania. Chodzi mi raczej o fakt, że Feudal Alloy miało być prawdopodobnie dużo większym tytułem niż jest w obecnej formie. Przeszukując Internet w poszukiwaniu dodatkowych informacji o nim, natrafiłem na wypowiedź jednego z twórców, w której zapowiadał, że chcą stworzyć grę starczającą na około piętnaście godzin. W rzeczywistości do jej ukończenia wystarczy godzin pięć. Co więcej opublikowane rok temu zdjęcia pokazują niespotykane w grze lokacje oraz dużo bardziej rozbudowane drzewko umiejętności, co potwierdzałoby moją tezę. Szkoda, bo wychodzi na to, że możemy zobaczyć tylko ułamek tego, co miało znaleźć się w pierwotnej wersji gry. Wciąż, to, co dostaliśmy jest wystarczająco dobre, abym mógł Feudal Alloy z czystym sumieniem polecić, choćby i z powodu dziwaczności świata przedstawionego.