Co pewien czas trafiają się takie „indyki”, które śmiało można polecać każdemu, nawet wybrednemu miłośnikowi strategii turowych. Co pewien czas trafiają się takie „indyki”, co do których nie można się za wiele przyczepić. Co pewien czas właśnie, trafia się taka perełka jaką jest Feist.
Autorzy pracowali nad Feist kilka dobrych lat. W 2009 roku gra uzyskała nawet parę prestiżowych nagród, ale dopiero od 23 lipca tego roku możemy podziwiać ich dzieło. W Feist przejmujemy kontrolę nad małym stworkiem uwięzionym w magicznym, ale bardzo niebezpiecznym świecie. Tytuł jest zwykłą platformówką i jak nie trudno się domyśleć – poruszamy się w prawo i przez 10 rozdziałów mkniemy przed siebie. Nie jest to takie proste – Feist to bardzo wymagająca produkcja. Nie tylko dlatego, że nasza postać jest mała, a świat ogromny, ale też ze względu na wszelakie inne monstra chcące nas unicestwić. Jak nasz stworek może czuć się bezpiecznie, gdy atakują go różne robale latające nad jego głową? W kolejnych etapach dojdą też i różne potwory wychodzące z ziemi, nie mówiąc już o paru pułapkach jak spadające kawałki drewna, czy wilcze doły.
Dobrze, że nasza postać w jakiś sposób potrafi się bronić. Możemy zbierać z ziemi różne patyki, czy małe kamienie i ciskać nimi we wrogów. Często refleks i spryt pomoże nam w wykorzystywaniu zastawionych pułapek na naszych przeciwnikach. Nieraz zdarzyło mi się w grze wykonać odpowiednio zręcznie i szybko skoki, by nawet ku swojemu zaskoczeniu – skierować wrogów wprost na siebie lub pod pułapkę. Feist zyskuje bardzo przy trudniejszych etapach – faktem jest, że często przechodzi się je po kilka razy, ale satysfakcja płynąca z ich sukcesywnego pokonywania jest nie do opisania. Czasem zdarzą się też trudności, które by je pokonać, musimy troszkę pogłówkować. Zwykle jednak tyczy się to po prostu pokonania jakiejś wysokości – za pomocą kamieni itp.
Jedyną rysą, na świetnie przygotowanej przez autorów rozgrywce, jest z pewnością długość kampanii – 10 poziomów to dosyć szybka historia trwająca trochę ponad dwie godziny. Nie ma się co łudzić – Feist to gra na raz, góra dwa podejścia.
Oprawa audiowizualna to naprawdę kawał dobrej roboty. Nie tylko czuć tu klimat, ale i widać dobrze przemyślane poziomy od początku do końca, a nasz stworek też wygląda sympatycznie. Odpowiednio budowany jest też nastrój. No nie da się do niczego przyczepić, poza momentami odczuwalnymi spadkami fpsów. Nie mam pojęcia czym to było spowodowane, ale w paru lokacjach się zdarzały. Nie powodowały większych kłopotów, ale fakt ten należy odnotować.
To tyle – tekst może i krótki, ale o czym tu się rozpisywać – Feist to po prostu świetna produkcja. Przejście jej zajmuje mniej czasu niż zobaczenie jakiegoś filmu z Bollywoodu, ale nie w tym rzecz. Zagrać trzeba, uwierzcie mi na słowo. Dyskusyjna może być cena – wersja na Steama kosztuje aż 13,5 euro, ale być może któryś z polskich wydawców skusi się na wydanie tej gry w pudełku. Popularne „indyki” jak Braid, czy World of Goo kosztowały tylko 20 złotych. Może i tym razem się uda?