Muszę przyznać, że po zapoznaniu się z materiałami reklamowymi nie byłem do Elderborn zbyt pozytywnie nastawiony. Mojego entuzjazmu nie roznieciły nawet niezwykle pozytywne oceny wersji Early Access. Cieszę się jednak, że dałem szansę ekipie z rodzimego Hyperstrange, gdyż ich praca okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Pomimo tego, że Elderborn nie jest szczególnie rozbudowaną czy oryginalną produkcją, to przyjemność płynąca z siepania wrogów w zupełności nam to wynagradza.
Barbarzyńska siła
Fabuła jakaś tam jest i w sumie na tym można by zakończyć jej opisywanie. Jako wybraniec barbarzyńskiego plemienia wyruszamy w morderczą misję, z której jeszcze nikt nie powrócił żywy. Wszystko po to, by poznać tajemnice opuszczonego miasta i przywrócić swym pobratymcom skradzioną chwałę. Chwytamy więc za miecz i oczyszczamy sobie drogę, wyścielając ja truchłami. Po odkryciu tajemnic miasta sytuacja nieco się komplikuje, a przed nami pojawia się kolejny, znacznie ważniejszy cel. Historia podzielona jest na trzy etapy. W pierwszej fazie przemieszczać będziemy mroczne jaskinie i katakumby, w drugiej chaotyczne ulice zaginionego miasta, a w ostatniej… tego nie będę wam zdradzał. Muszę jednak przyznać, że finałowy etap, jak i zwieńczenie fabuły nieszczególnie przypadły mi do gustu. Nieco więcej informacji o świecie możemy zaczerpnąć z okazjonalnie pojawiających się znajdziek. Jednak jak już wspominałem wcześniej, w Elderborn zdecydowanie nie gra się dla fabuły.
Cały wachlarz oręża
Muszę przyznać, że nieco się obawiałem widząc wielkie napisy METAL, SLASHER, ACTION, FANTASY. Wydawałoby się, że to dość trafione połączenie, ale spodziewałem się kolejnego zbyt prostego i nudnawego slashera opatrzonego zbyt ciężką dla mojego ucha muzyką. Muszę przyznać, że twórcy skupili się na systemie walki i poświęcili mu dostatecznie dużo uwagi. Ostatnio tak nagimnastykowałem się przed monitorem grając w Kingdom Come: Deliverence. Chociaż oczywiście mamy tutaj do czynienia z zupełnie innym rodzajem walki. Elderborn posiada cechy slasherów, jednak przeciwników nie można liczyć tutaj w hordach. Na ogół rywali w danej sekwencji jesteśmy w stanie policzyć na placach obu rąk. Oprócz naszej szybkości, refleksu i spostrzegawczości liczyć się będzie dzierżony w rękach oręż. Każda broń ma inne zastosowanie i sprawdza się w inny sposób wobec każdego wroga. Niektóre z ataków możemy wyłącznie parować, czego na przykład nie wykonamy przy pomocy młota. Włócznią natomiast nie zablokujemy niektórych z wymierzonych w nas ciosów. Trzeba poświęcić więc nieco czasu na poznanie przeciwnika i odpowiednie podejście do walki. To, czego w Elderborn mi zabrakło to podział na strefy ataku. Zarówno w ofensywie, jak i defensywnie liczy się tylko to czy trafimy lub zdążmy. Niestety miejsce ataku nie ma wpływu na ilość zadanych obrażeń, czy jakiegoś krytyka.
RPG to to nie jest
System rozwoju postaci jest uproszczony do minimum. Za każdego pokonanego wroga nagradzani jesteśmy punktami doświadczenia. W razie porażki tracimy je z możliwością odzyskania w momencie kiedy ponownie bezbłędnie dotrzemy do miejsca, w którym polegliśmy. Awansując na kolejny poziom możemy rozwinąć jedną z trzech statystyk – siłę, szybkość lub wytrzymałość. Cyklicznie zostaniemy nagrodzeni specjalną umiejętnością, jednak ich ilość jest dość znikoma. Jeśli zawiesiliśmy się w którymś momencie i za nic nie jesteśmy w stanie pokonać wrogów, to nic nie stoi na przeszkodzie lekkiego grindu. Wrogowie odnawiają się na nasze zawołanie, a dokonać możemy tego przy każdym checkpoincie. Grając na rekomendowanym poziomie trudności nie byłem jednak do tego zmuszony. Metodą prób i błędów w dość regularnym tempie posuwałem się naprzód. Nieco więcej oczekiwałem po starciach z bossami. Nie oczekujcie tutaj poziomu znanego z serii Dark Souls, bossowie nie są tak wymagający i raczej nie doprowadzą nas do furii. Elderborn raczej nie będzie mieć na sumieniu waszego zniszczonego w napadach entuzjazmu sprzętu.
Od strony technicznej
Jak Elderborn prezentuje się od strony wizualnej, łatwo zauważyć na screenach. Gra wygląda, jakby najlepsze lata miała już dawno za sobą. W żadnej sposób nie przeszkadza to jednak podczas zabawy. Co najważniejsze w przypadku gatunku, gra chodzi płynnie, co przekłada się na przyjemność płynącą z walki. Oprawa dźwiękowa, której nieco się obawiałem nie będąc fanem metalu, w zupełności się sprawdza. Energetyczne, ale nie ciężkie brzmienia odpowiednio podkręcają dynamikę starć. Oprawa audiowizualna spina się w spójną całość i mając na uwadze klasę produkcji, to nie ma tutaj się tutaj do czego przeczepić.
Czy warto kupić Elderborn?
Jeśli macie ochotę na bezrefleksyjne machanie mieczem, to Elderborn w zupełności się sprawdzi. Biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny, to jest to świetny wybór. Gra wciąga i angażuje, oferując porządną dawkę całkiem przyjemnej zabawy. Dla fanów slasherów jest to z pewnością pozycja obowiązkowa, która wyróżnia się na tle innych, zalewających rynek tytułów. Jeśli zastanawiacie się nad zakupem Elderborn, to jest to gra warta waszych ciężko zarobionych dukatów.