Driftland: The Magic Revival jest już trzecią polską grą w Early Access, którą miałem przyjemność ogrywać w ostatnim czasie. Zarówno Tower of Times jak i Worshippers sprawiały wrażenie produkcji z pomysłem i potencjałem. Ugrzęźnięcie w bagnie wczesnego dostępu raczej im nie grozi. Dziś sprawdzimy, jak mają się sprawy z debiutancką produkcją studia Star Drifters, która na Steam dostępna jest zaledwie od kilku dni.
Świat rozbity na kawałki
Fabuła rysuje się w bardzo prosty sposób. W wyniku długotrwałych i wyniszczających wojen pomiędzy potężnymi magami, świat rozpadł się na kawałki, a rzucone ostatkiem sił zaklęcie pozwala utrzymać go przy życiu. Gdy nadzieja na przywrócenie dawnej światłości/świetności niemal umarła, okazało się, że zdolności magiczne mieszkańców Driftlandu odrodziły się na nowo. Niestety wraz z powrotem magii rozgorzały dawne konflikty. Jak potoczą się dalsze losy planet? Tego z pewnością dowiemy się dopiero z wątku kampanii, który na razie nie został oddany w ręce graczy. Twórców z pewnością pochwalić można za pomysł rozbicia świata na malutkie wysepki, którymi możemy manipulować przy pomocy magii.
Na ten czas zawartość dość skromna
Aktualnie znajdująca się w Early Access wersja nie rozpieszcza zawartością. Kampanii brak, trybu multiplayer brak, podczas zabawy w singlu możemy pokierować tylko dwiema z czterech dostępnych ras. Wystarczyły mi 4 godziny, by dość dokładnie zapoznać się z Driftland: The Magic Revival, a nie ukrywam, że liczyłem na więcej. W tym czasie rozegrałem 3 gry na różnych poziomach trudności, no i niestety miejscami bywało nudno. AI w obecnej formie nie stanowi dla nas większego zagrożenia, a i system zarządzania miastem nie jest zbyt wymagający. Bez wątpienia będą potrzebne tu zmiany, bo cała mechanika traci przez to na dynamice.
Kopać, sadzić, zbierać
Liczba surowców występujących w grze jest spora. Na ogół występują one na wyspach pojedynczo i są dość szybko wyczerpywalne, dlatego stała ekspansja będzie kluczowa. Do najważniejszych należą złoto i jedzenie, gdyż to one determinują, ile mieszkańców może liczyć nasze królestwo. W założeniu nie mamy tu do czynienia z city builderem, a RTS-em, dlatego samo utrzymanie naszej gospodarki nie powinno być zbyt trudne, a jednak ciągle odczuwałem zgrzyt, że jest za łatwo. Zaczynamy spokojnie, budynek po budynku. Trzeba jedzenia, to stawiamy farmę, potrzeba więcej złota, to chatki generujące mieszkańców (bezrobotni mieszkańcy generują dochód złota – taki paradoks). Problem dostrzegłem kiedy zostawiłem grę włączoną, zjechałem przed blok odebrać paczkę od kuriera, zrobiłem sobie kawę, a po powrocie przed ekran miałem tylko więcej surowców na dalszą rozbudową i żadnych zmartwień. Przeciwnik widocznie w tym czasie próżnował, bo miażdżąc jego królestwo, nie odczułem by zyskał w tym czasie przewagę.
Różnimy się tylko z pozoru
Dostępne obecnie rasy to ludzie i mroczne elfy. Problem w tym, że tak naprawdę różnicą między nimi są tylko tekstury. Budynki działają na tym samych zasadach, mamy dostęp do tych samych zaklęć czy mechanik. Za wyborem rasy nie idzie dostosowanie się do jej charakteru, co rzuca dość spory cień na RTS-owo strategiczny charakter Driftland. Szczególnie dobitnie widać to w sytuacjach, w których grając mrocznymi elfami wybudujemy łowisko, a komunikat mówi, że wybudowaliśmy farmę, czyli odpowiednik dla ludzi. Jeśli w tym elemencie nie pojawią się zmiany, to niestety finalnie będzie to sporym minusem.
Za darmo to ja nawet miecza do ręki nie wezmę
Nie mając bezpośredniej kontroli nad jednostkami, wydawanie rozkazów opiera się na zasadzie komendy dla wszystkich. Chcąc posłać wojowników do zaatakowania danej wyspy czy budynku, musimy postawić na niej flagę i zaoferować nagrodę, co zmotywuje wojaków by sięgnąć po miecz. Oczywiście, złoto płynie prosto z naszego skarbca. Utrudnieniem jest to, że jednostki żyją własnym życiem, nie możemy ich przed atakiem przegrupować czy posłać do boju tylko walczących wręcz. Czasami pojedynczo będą dochodziły na pole bitwy, co stawia nas jako potencjalnego dowódcę raczej w złym świetle. Oprócz magów, wojowników i łuczników w szeregi armii będziemy mogli zrekrutować latające dzikie bestie, w tym smoki. W takim wypadku grzbietu dajmy na to kruka, dosiada łucznik i z miejsca staje się silniejszy. Niestety te jednostki potrafią zaatakować bez naszego rozkazu i zginąć w starciu 1 kontra całe królestwo przeciwnika.
Audiowizualnie…
Driftland: The Magic Revival prezentuje się bardzo ładnie. Zawieszone w przestrzeni wyspy bujają się dając poczucie niepewnego gruntu pod nogami. Fajnie prezentują się animacje towarzyszące stawianiu budynków, a także wszelakie kopalnie umiejscawiane na krawędziach. Widać, że w tym aspekcie wizja twórców jest spójna i dobrze im to wychodzi. Dlatego też nie mogę przejść obojętnie, patrząc na animacje podczas ataku. Każda z jednostek ma tylko jeden marny ruch, co wygląda nie najlepiej i znacznie odstaje od reszty oprawy. Audio stoi na przyzwoitym poziomie, przenosząc się nad walkę usłyszymy odgłosy starcia, a nad plac budowy odgłosy brzdękania wydawane przez magiczne młotki.
Driftland: The Magic Revival – podsumowanie
Gra od Star Drifters jest na bardzo wczesnym etapie produkcji i daje się to odczuć. Zawartość jest dość skromna i bez odczucia znudzenia starczy na jakieś 3-4 godziny. Z pewnością będę miał oko na dalszy rozwój Driftland: The Magic Revival i czekał na finalną wersję. Według zapewnień twórców, gra będzie znajdować się w Early Access około roku. W razie zainteresowania postępami prac dajcie znać w komentarzach, a z pewnością zajrzę, by sprawdzić, co się zmieniło.