Muszę przyznać, że z recenzją DESYNC trafiłem na sprzyjające warunki. Nienajlepszy tydzień w pracy, trochę nerwów i chęć odreagowania sprawiły, że z chęcią zatapiałem się w tym czystej krwi shooterze. Fakt, że podczas ogrywania mocno aktywował się zasób mojej „tradycyjnej” polszczyzny, ale był to całkowicie odmienny rodzaj nerwów. Nawet po serii zgonów z rzędu i kilku uderzeniach w biurko próbowałem ponownie, w pełnym skupieniu, bo przecież im nie odpuszczę!
W DESYNC nie ma lekko
Fabułą, motywem przewodnim i głównym sensem gry jest strzelanie. Nie pytaj do kogo, nie pytaj po co, po prostu przeładuj i ognia! Każdy z etapów podzielony jest na zamknięte sektory, a naszym zadaniem jest odpieranie kolejnych, materializujących się wrogów. Oczywiście im dalej w las, tym trudniej i będąc szczerym, ogólny poziom trudności jest dość wysoki. DESYNC przeznaczy jest również dla osób, które lubują się w statystkach i wykręcaniach kolejnych rekordów. Po każdym etapie zostajemy nagrodzeni szczegółowym rozliczeniem naszej skuteczności, a przy każdej planszy widnieje ogólna tabela rankingowa wszystkich graczy.
Póki starczy amunicji
Gameplay jest naprawdę dynamiczny, skoki, sprinty ciągła rotacja wokół własnej osi, by przypadkiem nie dać się zaskoczyć. Pod tym względem produkcja od The Foregone Syndicate sprawdza się naprawdę świetnie i każdy fan takiej rozgrywki powinien być usatysfakcjonowany. Podczas starć bardzo ważne jest wykorzystywanie elementów środowiska – spychanie przeciwników w otchłań, aktywowanie pułapek, wykorzystanie umieszczonych na mapie zabójczych kolców czy słupów lawy. Różnorodność przeciwników jest spora, a każdy z nich cechuje się charakterystycznymi umiejętnościami i bronią. I tak oto mamy opancerzonych wojowników rzucających kulami ognia, walczących wręcz młociarzy i szybkie czteronożne bestie, które po otrzymaniu obrażeń za cel obejmują sobie wybuch w stylu kamikaze. Mi jednak najbardziej zaszły za skórę najmniejsze gnidy, z wyglądu przypominające pająki, które przysysają się niczym pijawki, stopniowo pozbawiając nas punktów życia. Sposobu na pozbycie się ich nie odnalazłem, więc za każdym razem gdy dałem się zaskoczyć wiedziałem, że czeka mnie restart lvl-u.
Zbrojownia
Pomiędzy kolejnym starciami, w swoim centrum dowodzenia mamy czas na ulepszenie broni, zmianę umiejętności specjalnych czy wybór sposobu unicestwienia przeciwnika za jaki będziemy premiowani. Wybór jest dość spory, a wszystko zależy od tego, jaki styl gry najbardziej nam odpowiada. Muszę jednak przyznać, że nie wszystko było dla mnie w 100% jasne i szczególnie podczas wykupowania ulepszeń broni gubiłem się, nawet po tych kilku godzinach spędzonych z DESYNC, nie mam pewności w jaki sposób to dokładnie działa.
Epileptycy, trzymać się z daleka!
Ciężko opisać słowami stylistkę gry, ale wystarczy rzucić okiem na screeny i już wiemy z czym mamy do czynienia. Futurystyczne, geometryczne lokacje o mocnych, energicznych kolorach przenoszą nas do całkowicie innego świata. Efektu dopełnia klimatyczny, stworzony na potrzeby gry soundtrack. Oczywiście dla lepszych wrażeń zalecam zabawę w słuchawkach. Oryginalność pod tym względem jest zarówno zaletą jak i wadą tej produkcji. Oprawa graficzna naprawdę potrafi zmęczyć oczy i wymusza na graczu częste przerwy.
DESYNC – podsumowanie
DESYNC to ciekawie zaprojektowana i przemyślana produkcja, która jako bezrefleksyjny shooter sprawdza się bardzo dobrze. Niestety za sprawą dynamiki, trudności i oryginalnej, aczkolwiek męczącej oko oprawy graficznej, nie mogłem wytrzymać dłużej niż godzinę podczas jednej sesji. Chcąc dostrzec w tym pozytyw, w zależności od indywidualnych umiejętności gra starcza na przynajmniej kilkanaście godzin wymagającej rozrywki, oczywiście jeśli wcześniej nie rozwalimy klawiatury.