Dlaczego studio 2K Games nie wypuszcza wersji demo swojego wirtualnego basketu? Bo nie musi. Konkurencja od około ośmiu lat jest tak nieudolna, że seria NBA 2K jest bezapelacyjnie najlepszą koszykówką na rynku. Czy w tym roku coś się zmieni? EA Sports wypuścił wersję demonstracyjną najnowszej odsłony kultowej, ale podupadłej serii NBA Live 16, my już ją przetestowaliśmy i postanowiliśmy podzielić się naszymi wrażeniami.
Demo zajmuje ponad 4 GB i jest dość bogate w treści. Do dyspozycji mamy sześć zespołów:Cleveland Cavaliers, LA Clippers, Chicago Bulls, Golden State Warriors , Oklahoma Thunder oraz Washington Wizards. Jest to zestaw świetnych i dynamicznie grających zespołów, naszpikowanych młodymi gwiazdami. Nas oczywiście najbardziej cieszy możliwość pogrania Marcinem Gortatem, bo trzeba EA oddać, że wierzą w talent naszego rodzynka w NBA jak nikt inny. Choć wielkim fanem Marcina jestem, to jednak overall 88 to lekka przesada.
Na początku przygody z demo (warto dodać, że wymagane jest połączenie z internetem) tworzymy swojego zawodnika. Pole popisu mamy jednak dość ograniczone, twórcy głównie skupili się na możliwości skanowania twarzy za pomocą smartfonu. Gdy już stworzymy swoje sportowe odbicie, możemy zacząć przygodę z najnowszym trybem NBA Live 16, czyli LIVE Pro-Am. Dostaliśmy w jego okrojonej wersji możliwość zmierzenia się wspólnie z innymi graczami, przeciwko piątce graczy z NBA, starowanych przez CPU. W trakcie gry zdobywamy wyzwania, zbieramy punkty, by mieć możliwość zmierzyć się z lepszą drużyną, a przede wszystkim podrasować nasze umiejętności. Pomysł fajny, ale niestety serwery świecą pustkami. Zazwyczaj dostajemy do naszego zespołu graczy sterownych przez komputer, którzy mieliby problem trafić piłką do oceanu. Można umówić się także z własną ekipą i wówczas stoczyć bój z gwiazdami, ale to też nie jest łatwe.
A pod tym względem choć jest lepiej niż w roku ubiegłym i choć grafika stoi na przyzwoitym poziomie, to niestety wiąż nie jest dobrze.Gameplay w NBA Live 16 nie dotarł jeszcze do miejsca w którym koszykówka od 2K była w odsłonie NBA 2K10. Nie ma w tym stwierdzaniu cienia przesady, czy złośliwości, po prostu była to przełomowa odsłona wirtualnego basketu, która pozostawiła konkurencję daleko, daleko w tyle.
NBA Live 16 cierpi na te same dolegliwości co FIFA. Słabe animacje, nie płynne, sztywne ruchy zawodników, po prostu rozgrywka nie wygląda realistycznie. Niekiedy mamy wrażenie, że nie do końca panujemy nad zawodnikami. Również gra ciałem, tak bardzo ważna w koszykówce, nie wygląda tu najlepiej, zarówno w ataku jak i w obronie. Gra tyłem do kosza jest tragicznie słaba, repertuar zagrań w ataku, a przede wszystkim kontrola nad tymi zagraniami to kpina. Wiele zagrań zawodników jak chociażby rzut półhakiem, wyglądają tak samo słabo jak w NBA Live 08.
Inteligencja zawodników z zespołu również woła o pomstę do nieba. Szybki atak? Z kim, kiedy po przechwycie, nasi koledzy z zespołu niemrawo ustawiają się do ataku pozycyjnego. Gra jest mało dynamiczna, zawodnicy są ślamazarni, a głównym atutem zawodników jest tylko skoczność. Kiedy gramy gramy LA Clippers, przesuwamy rywalami pod koszem jak pionkami po szachownicy.
Kolejną sprawą są chrupnięcia animacji oraz bugi. Pierwszy mecz, a Marcin Gortat postanowił nie dość, że wystąpić bez koszulki, to jeszcze bez sporej części tułowia. Ale za to formę miał zdecydowanie lepszą niż podczas EuroBasketu 2015.