Call to Arms – ogrywamy betę

Call to Arms 5

Jako fan serii Men of War i poprzednich gier studia Best Way (m.in. Faces of War, Soldiers: Ludzie Honoru) oraz Digitalmindsoft (Men of War: Assault Squad) nie mogłem przejść obojętnie wobec ich kolejnego produktu. Call to Arms to przeskok na współczesne realia, a także na popularne early access. Jako, że ruszyła beta – zakupiłem Call to Arms, pograłem parę godzin i postanowiłem nieco przybliżyć Wam ten tytuł.

Rozgrywka skupia się na walce tylko dwóch frakcji. Pierwsza to amerykańska armia, a drugą jest GRM (Global Revolutionary Movement). O samych armiach napiszę później, ważny jest content – obecnie Call to Arms daje możliwość grania w kampanii dla jednego gracza…tylko jankesami. Jest to raptem 5 misji, których przejście nie zajmie Wam zbyt wiele czasu. Być może wersja „Deluxe Edition” zawiera więcej, ale ja zakupiłem wersję „gołą”. Niestety, misje te niczym specjalnym nie zachwycają. Co ciekawe – do gry pojawiło się już kilka modów, również tych singleplayerowych. Zaskoczyło mnie to, że fanowskie modyfikacje były całkiem niezłe, zwłaszcza w porównaniu z kampanią USA. No i zawierały misje, w których kierowaliśmy GRMem.
Call to Arms (1)

Mimo wszystko – multiplayer powinien być taki sam. Znajduje się w nim parę trybów, które są znane fanom Men of War: Assault Squad. Pograć można w takie klasyki jak dominacja – gdzie dwie drużyny walczą o nieparzystą ilość flag i próbują za wszelką cenę mieć ich więcej od przeciwnika. Jest też ciekawa opcja każdy na każdego, w którym którykolwiek z graczy musi zająć jedyny obszar na mapie i do tego obronić go w wyznaczonym czasie. Tryb ten uważam akurat za bardzo przyjemny, widowiskowy i raczej pozbawiony wad. Zupełnie do gustu nie przypadła mi możliwość grania dużych bitew 8 vs 8 i  to samymi ciężkimi maszynami, ale tylko dlatego, że wolę raczej mniejsze bitwy na małych mapach.

Call to Arms (2)

Gdy oddaje się graczom tylko dwie frakcje – istnieje obawa, że nie będzie odpowiedniego balansu. Jak wygląda sprawa w Call to Arms? O ile wiadomo czego się spodziewać od U.S. Army, tak GRM to typowa partyzantka, która swoją siłę opiera na liczebności i bardziej mobilnych pojazdach – zwrotniejszych, ale z gorszym pancerzem. Poza tym, można było podczas gry zauważyć, że zwykle przeważa przez pierwsze kilka minut rozgrywki – gracze często brali dostępny od zaraz wóz z zamontowanym karabinem maszynowym i siali popłoch. Jeśli dali się wciągnąć od razu w wymianę ognia – często przegrywali. Jednak najwięcej i tak zależy od samych graczy, co akurat dobrze świadczy o Call to Arms. Weterani Men of Wara nie powinni mieć problemu z płynnym przejściem z Assault Squad 2. Rodzi się jednak pytanie – czy na dzisiaj – warto w ogóle brać pod uwagę Call to Arms?

Call to Arms (3)

Mimo wszystko, skłaniam się ku opcji, że Call to Arms to na teraz taki ciekawszy i płatny mod do Men of Wara. Zawartość jeszcze nieoszałamiająca, grafika – co najwyżej średnia (ciężko było grać na wysokich detalach w multi), ale chociaż realia inne, co może pozwoli na świeższe podejście do tematu. Premiera nowej gry Digitalmindsoft już na jesieni tego roku. Zamierzam co parę tygodni odpalać ten tytuł, bo wciąż wiąże z nim duże nadzieję. Dobrych strategii nigdy za wiele, a studio to pokazywało już nieraz, że na strategiach zna się jak mało kto.

Call to Arms (4)

Co się podoba:

  • zasady i gameplay taki jak w Men of War
  • potrafi wciągnąć

Co się nie podoba:

  • na razie – mała zawartość w singlu
  • tylko dwie frakcje
  • niektóre mody do Assault Squad wydają się być ciekawsze i lepsze