Battlefield 1 vs. Call of Duty: Infinite Warfare, czyli co sprzeda się lepiej hype czy hejt?

Battlefield 1

Ogłoszenie Battlefield 1, odbiło się szerokim echem w środowisku gamingowym. EA postanowiło w końcu dać graczom to, o co od kilku lat głośno prosili, czyli powrót do jednego z historycznych konfliktów zbrojnych. Trafiło na niezwykle brutalną I Wojnę Światową, tak więc chyba lepiej być nie mogło. Pierwszy zwiastun nowej odsłony kultowego shootera obejrzano na YouTube blisko 20 mln razy. Stosunek polubień do dislików jest miażdżący na korzyść tych pierwszych.  Elektronicy maja więc powody do zadowolenia. Ponad 98% lików to świetny wynik.

Po przeciwnym biegunie jest nowa odsłona, drugiej najpopularniejszej na świecie serii militarnych pierwszoosobowych strzelanek. Mowa oczywiście o zapowiedzianym na początku zeszłego tygodnia, Call of Duty: Infinite Warfare. Activision postanowiło nie posłuchać pragnień graczy. W sumie ich buta nie jest bezpodstawna. Zeszłoroczna odsłona Call of Duty: Black Ops 3 jest najlepiej sprzedająca się produkcją, nie tylko zeszłego roku, ale i całej ósmej generacji. Gracze pomimo, że odstali towar którego nie chcieli, do oporu napchali wydawcy kieszenie. Teraz Activision postanowiło posunąć się jeszcze dalej i przenieść Call of Duty w kosmos. Tego nie mogą już wybaczyć nawet najbardziej tępi miłośnicy serii. Najnowszy zwiastun Call of Duty: Infinite Warfare wyświetlono już ponad 14 mln razy, a 79% interakcji pod filmem, negatywnie ocenia materiał.

Pytanie teraz czy hejt przełoży się na gorsze wyniki sprzedaży. Wydawałoby się, że nie nazwa sprzedaje towar, ale jego zawartość. Nierzadko jednak gry mocno krytykowane rozchodzą się jak świeże bułeczki. Mistrzami w kreowaniu tego typu paradoksów są fani sieciowych strzelanek. Czy tym razem utrą  nosa Activision? Dowiemy się jesienią.