– Dobra, dzisiaj biorę się za pisanie recenzji, jeszcze tylko raz zagram, żeby posprawdzać pewne rzeczy.
– Zaraza! znowu mnie ubiło.
– Spróbuję jeszcze raz, tak na szybko.
– Szybko padłem, nie liczy się.
– ZARAZAAAAAAA!!!
– Aj, teraz to byłem już blisko.
– No dobra, teraz to już naprawdę ostatni raz.
Tak, mniej więcej, wyglądała moja przeprawa przez Arborię – produkcję będącą dziełem polskiego studia Dreamplant. Jak mogliście zauważyć, jest to tytuł wysoko uzależniający, co po części jest domeną wszystkich dobrych roguelikeów. Przyszykujcie się więc na to, że będziecie ginąć często i boleśnie, gdyż praktycznie każdy zgon wyrzuca nas na początek lochów. Oczywiście, wraz z postępem będziemy w stanie odblokować pewne udogodnienia i wzmocnić naszą postać na tyle, by nie musiała w znojach przebijać się przez pierwszopoziomowych wrogów. Nie będzie to jednak droga usłana różami, gdyż czeka nas sporo powtarzania i grindu. Gameplay w Arboria został zaprojektowany jednak na tyle ciekawie, że przyjemność możemy czerpać z każdego podejścia. A jeśli podchodzicie do wymagających gier w sposób podobny do mojego i nie potraficie odpuścić, gdy szargana jest wasza ambicja, to Arboria dostarczy wam zabawy na wiele godzin.
Orkowie ratują świat
Przygotowaną przez twórców fabułę poznajemy wraz z zanurzaniem się w coraz to głębsze zakamarki krainy zwanej Durnar. Do podziemi zostajemy zesłani po to, by uleczyć korzenie mitycznego drzewa Yggr, pełniącego rolę drzewa życia i będącego poniekąd ojcem plemienia Jotunów. To właśnie w stworzonych przez bogów Jotunów przyjdzie się wcielać graczowi. Jako wykreowany specjalnie do tego celu wojownik będziemy musieli wskoczyć w prowadzący do podziemi tunel i odbijać z rąk zarazy kolejne korzenie drzewa. Jak łatwo się domyślić, po tym jak wylądujemy w podziemiach, nie ma już odwrotu. Czeka nas więc zwycięstwo i chwała lub śmierć, zdecydowanie częściej to drugie. Twórcy starali się wzbogacić fabułę kilkoma wątkami pobocznymi, dodając jej przy tym nieco tajemniczości, ale tak naprawdę historia schodzi tutaj na dalszy plan. Roguelikowa rozgrywka angażuje do tego stopnia, że w pewnym momencie i tak zapomnimy, o co się w tym wszystkim rozchodzi. Ważne, by dobrnąć jak najgłębiej i spuścić łomot jak największej ilości bossów. Przyznaję, że była to moja jedyna, ale całkiem porządna motywacja.
Raz, dwa, trzy, dziś na rzeźnie pójdziesz ty!
Przygodę rozpoczynamy od wyboru jednej ze zdefiniowanych przez grę postaci i przygotowaniu jej do przygody. Delikatnie różnić się będą one statystykami, czy definiującymi ich zdolności cechami. Na początku gra nie oferuje nam zbyt wielu opcji rozwoju, ale wraz postępem odblokowujemy kolejne elementy pozwalające na ulepszenie naszego wojownika. Z czasem będziemy mogli tworzyć własne bronie, zaklęcia, a nawet wybrać demonicznego zwierzaka, który będzie towarzyszył nam w wyprawie.
Po wylądowaniu w lochu musimy znaleźć przejście z niższego poziomu. Oprócz siekania wrogów, na każdym poziomie podziemi będziemy mieć sporo dodatkowej aktywności do wykonania. Każdy zabity przeciwnik lub rozbity kryształ zapewni nam zasoby potrzebne do rozbudowy bazy. Decydując się na wykonanie opcjonalnego zadania, zapewnimy sobie dodatkowy łup lub trwałe podniesienie statystyk. Ponadto, zaglądając w każdy zakamarek, możemy odszukać surowce potrzebne do ulepszenia broni i zaklęć. Często na swojej drodze napotkamy zaklęte skrzynki, a w nagrodę za pokonanie pilnujących ich wrogów zostaniemy obsypani skarbami. Niektóre z uprzednio wyleczonych korzeni mogą ponownie paść ofiarą klątwy. Jeśli weźmiemy ją na siebie, poważnie się osłabiając, ale ubijemy piętnastu wrogów, klątwa zostanie zdjęta, a my wynagrodzeni.
Oczywiście, podjęcie się każdej z tych aktywności wiąże się z ryzykiem szybszej śmierci. Nie należy się jednak zbytnio tym przejmować, gdyż Arboria zaprojektowana została właśnie w taki sposób, by gracz nie miał okazji zbytnio przywiązać się do swojej postaci. Chociaż poszczególne podejścia mogą trwa nawet po kilka godzin, więc po takim czasie porażka potrafi mocno zaboleć. Każda śmierć powolutku przybliża nas jednak do celu, który przy odrobinie samozaparcia uda się osiągnąć każdemu. Warto jednak pamiętać o tym, że mamy tutaj do czynienia z grindem, więc jeśli ktoś nie lubi tego procesu, to powinien sobie tę grę odpuścić.
Nie ma chwili do stracenia
Pomiędzy skończonym poziomem lochów a kolejnym, znajdziemy coś na wzór bezpiecznej przystani. To właśnie tutaj dowiemy się nieco o fabule, zabezpieczmy zdobyte kryształy czy skorzystamy z jednego z ulepszeń. Mutacje są kluczowym elementem rozwoju naszej postaci. Bazowo co poziom mamy do wyboru trzy losowe wzmocnienia, jednak podejmując się wyzwań, o których wspominałem wcześniej, możemy zdobyć dodatkowe. Im więcej wariantów mamy pod ręką, tym większa szansa na stworzenie kombo, które najbardziej wpisze się w preferowany przez nas styl rozgrywki. Brzmi trochę jak Hades? W sumie to tak właśnie jest, chociaż w Arborii bonusy płynące z rozwoju przybierają nieco stateczniejszą formę. Różnorodność jest jednak na tyle spora, że gracz ma naprawdę duże pole do popisu, jeśli chodzi o rozwój postaci.
Poznaj swojego wroga
Swoje trzy grosze do bogactwa tego systemu dodają bronie i zaklęcia. Twórcy przygotowali szeroki wachlarz oręża do walki wręcz, a każdym z nich walczy się w nieco inny sposób. To samo dotyczy się magii oraz pancerza dzielącego się na klasę lekką, średnią i ciężką. Każdy z tych elementów ekwipunku możemy dodatkowo nasycić jednym z pięciu żywiołów, który zagwarantuje nam dodatkowe obrażenia lub odporność danego typu. Zależności pomiędzy żywiołami opierają się na prostej zasadzie – zimno jest podatne na ogień, natura na elektryczność itp. Warto więc często modyfikować nasz ekwipunek, po to by jak najlepiej przygotować się do walki z określonym typem przeciwników. Przypomnę tylko, że potrzebne do tego surowce możemy zdobyć dzięki podejmowaniu się trudnych i opcjonalnych wyzwań. Jak widzicie pętla się powtarza, nie ma drogi na skróty i półśrodków.
W trakcie naszych zmagań towarzyszy nam skrzydlata wróżka Rata. To właśnie ona przechowuje zdobyte przez nas kryształy i elementy ekwipunku. W momencie, w którym kierowany przez nas Jotun polegnie, Rata odrywa jego głowę i wraca do wioski, by pomóc w przywołaniu kolejnego wojownika. Wróżka pełni rolę anioła stróża, komentując wydarzenia z ekranu, ostrzegając przed pułapkami, a po odblokowaniu specjalnych zdolności zapewni nam też bezpośrednie wsparcie w walce.
Czy jest co poprawiać?
Pomimo tego, że Arboria powstawała za pośrednictwem Early Access, to i tak twórcom nie udało się wyzbyć wszystkich błędów. Wielu graczom przytrafia się bug, przez który nie ma możliwości zebrania planów zbroi, koniecznych do jej ulepszania. To bardzo utrudnia już i tak trudną rozgrywkę. Czasem przelecimy przez tekstury, nie będziemy mogli podnieść przedmiotu albo gra po błędzie wysypie się do pulpitu. Małe rzeczy, ale w większym natężeniu mogą irytować. Drobnych poprawek będzie wymagał również balans rozgrywki i sposób działania niektórych umiejętności. W przyswajaniu zasad i zależności obowiązujących w Durnarze z pewnością pomogłyby przejrzystsze, lepiej skonstruowane opisy. Ekipę Dreamplant można pochwalić za humor oraz dbałość o drobne smaczki, które nadają grze unikalności.
Oprawa wizualna stoi na przyzwoitym lecz trochę nierównym poziomie i miejscami potrafi zakuć w oczy. Całość jest jednak utrzymana w spójnym, mrocznym klimacie, który przełamywany jest często absurdalnymi żartami. Można odnieść wrażenie, że oprawa audio została zepchnięta na margines, a jedyne, co z niej pamiętam to specyficzny, pasujący do charakteru postaci, głos wróżki Raty. Autorów można pochwalić za ilość i projekty dostępnych w grze przeciwników. Trochę gorzej wypadają bossowie i minibossowie, gdyż potyczki z nimi nie są szczególnie emocjonujące. Uśmiecham się tutaj jednak do ostatniej poczwary, która napsuła mi nieco krwi i przetestowała moją cierpliwość. Jeśli Arboria przypadanie wam do gustu, to jednorazowe ukończenie gry zapewni wam sporo rozrywki. W moim przypadku było to ponad 35h, ale czas potrzebny na przejście będzie uzależniony od waszych zdolności. Na najwytrwalszych czekają tryby New Game+ oraz New Game ++.
Czy warto zagrać w Arboria?
Jeśli lubicie dać sobie w kość i nie boicie się roguelikeów, to Arboria będzie świetnym wyborem. Muszę przyznać, że produkcja studia Dreamplant pozytywnie mnie zaskoczyła i nie spodziewałem się, że będzie to aż tak rozbudowany tytuł. Wkręciłem się w rozgrywkę i na te kilka dni zupełnie od niej uzależniłem. Po kilku dotkliwych porażkach i zakończeniu gry rage quitem, miałem chwilę zwątpienia i byłem o krok od usunięcia gry z dysku. Jednak po ostygnięciu chętnie wracałem do gry, a schemat powtarzał się aż do napisów końcowych. Z czystym sumieniem polecam Arborię, ale warto wiedzieć, po jaki twór się sięga. Mam nadzieję, że powyższa recenzja odpowiednio to nakreśliła.