Poznajcie Florentine, czasami nieco arogancką, aczkolwiek zwykle zabawną osobę. Na co dzień zajmuje się ona wynalazkami i marzy, by któregoś dnia wyrwać się z rutyny w podróż dookoła świata. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewien istotny fakt. Florentine jest… mrówką. Swe marzenia zaś wpoiła sobie do głowy na podstawie znaczków pocztowych służących za obrazy w jej mrowisku.
Dokładnie w ten sposób rozpoczyna się AntVentor, czyli jedna z najnowszych przygodówek point & click obecnych na rynku. Wcielając się w mrówkę Florentine, będziemy musieli dopomóc jej w spełnieniu tego marzenia. Początki jednak bywają trudne, bo akurat w momencie, gdy obejmujemy nad nią kontrolę, psuje się maszyna umieszczona w mrowisku i pierwszym celem na naszej drodze będzie znalezienie części zamiennych.
Jeśli spojrzycie na zrzuty ekranu z AntVentor, dojrzycie dosyć ciekawy styl graficzny. Gra przypomina tytuły od studia Amanita Design. Zwłaszcza serię Samorost, a to właśnie przez grafikę. AntVentor z Samorostem dzieli ten sam sposób jej powstawania. Najprościej powiedzieć, że autentyczna przyroda została przeniesiona w świat gry. I jest to prawda, bowiem twórcy przy tworzeniu plansz używają uprzednio zrobionych przez nich zdjęć natury.
Autorzy mówią, że na jedną lokację poświęcili od pięćdziesięciu do aż stu fotografii, co na pewno wymagało sporego wysiłku. Efekt jest jednak naprawdę bardzo dobry i muszę pochwalić AntVentor właśnie za oprawę graficzną. Chociaż postacie wyglądają nieco komiksowo, to samo otoczenie robi wrażenie, wygląda naturalnie i przede wszystkim idealnie pasuje do gry o mrówkach i ich makroświecie.
To jednak nie jedyne podobieństwa do dzieł od Amanita Design, również rozgrywka w AntVentor jest do nich bliźniaczo podobna. To typowa przygodówka, w której łazimy i zbieramy przedmioty, by użyć ich w późniejszych momentach gry do rozwiązania stawianych przed nami łamigłówek. Te są jak najbardziej przyjemne, chociaż przyznam, że czasami mogą zahaczyć o brak logiki. Mimo wszystko, jeśli gdzieś się zgubimy, to możemy równie dobrze skorzystać z obecnego w grze systemu podpowiedzi.
Ja jednak postanowiłem być takim hardkorowcem, by wszystko rozwiązywać samemu. Dostałem nawet za to osiągnięcie, a co! Ten fragment nie ma absolutnie na celu wyrazić mojego samochwalstwa, a uzmysłowić jedną rzecz. Otóż gra jest potwornie krótka! Jej przejście zajęło mi prawie półtorej godziny, ale swój czas głównie spędzałem na główkowaniu, co robić dalej. Jeśli ukończyło się grę raz, ponowne jej przejście będzie oscylowało gdzieś w okolicy zaledwie trzydziestu minut.
AntVentor przynajmniej na te chwilę kosztuje 19 złotych, więc sami musicie ocenić, czy jest to dla was dobry stosunek ceny do zawartości. Trzeci czynnik, czyli wysoka jakość, jak najbardziej jest tu obecny. Produkcja od studia LoopyMood to niezła przygodówka, która potrafi zachęcić do siebie zarówno rozgrywką, jak i humorem. Nie jest on może nazbyt wyszukany, ale czasami podczas grania potrafiłem uśmiechnąć się pod nosem.
Niestety na krótki czas trwania przekłada się również brak jakkolwiek rozwiniętej fabuły. Nie oceniam negatywnie samego pomysłu na opowieść, bo ten jak najbardziej pasuje do lekko humorystycznej konwencji tytułu. Brakuje mi po prostu jej rozwinięcia. Musicie bowiem wiedzieć, że AntVentor jest pierwszą grą z planowanej trylogii. Twórcy nie doprecyzowali, czy poszczególne części będą po prostu rozdziałami w tej grze, czy oddzielnymi produktami. Wszystko wskazuje na to, że będą to samodzielne tytuły, ale ja dalej mam jednak cichą nadzieję, że autorzy raczej pójdą w kierunku epizodycznego rozwijania obecnej już produkcji.
Brakuje również ciekawych postaci. Nie wiem, czy to będzie spoiler, ale przez całą grę widzimy dosłownie: cztery mrówki, kilka ptaków, pająka, wesz i jedno specjalne stworzonko. Żaden z tych bohaterów nie ma jakiejś ciekawej osobowości, ale mi mimo wszystko do gustu przypadło te ostatnie żyjątko, które było… larwą z głową mopsa. Tak, brzmi abstrakcyjnie. Jako że mopsy są moją ulubioną rasą psów, to ten obecny w grze larwo-mops z miejsca zyskał moją sympatię.
I to właściwie tyle. Wiem, jest to nieco krótka recenzja, ale i sama omawiana produkcja do najdłuższych niestety nie należy, więc nie ma co oczekiwać cudów na tym polu. Jak już pisałem, to niezła gra. Samemu jednak trzeba ocenić, czy kosztuje odpowiednią ilość pieniędzy. Jakbym miał doradzać, to raczej poczekałbym na wyjście innych tytułów z trylogii. Na ten moment AntVentor na pewno zachwyca grafiką i zachęca do siebie znośnym humorem i klasyczną, przygodówkową formułą.