Pathfinder: Kingmaker – recenzja

Pathfinder Kingmaker
Pathfinder Kingmaker

Ladies and Gentlemen, zapraszam na walkę wieczoru! Naprzeciw siebie staną kandydaci w pojedynku o tytuł RPG roku. W lewym narożniku broniący mistrzowskiego pasa Pillars of Eternity II: Deadfire! Podopieczny Obsidianu przez nokaut pokonał każdego z tegorocznych pretendentów. Zobaczymy więc, jak poradzi sobie w starciu ze znajdującym się w prawym narożniku, pełnym optymizmu Pathfinder: Kingmaker. W roli sekundanta Owlcat. Pojedynek odbędzie się w wymiarze dziesięciu rund, a zwycięzca bierze wszystko!

Pathfinder Kingmaker Screen1

Runda I – rozgrzewka

Przyznaję, trochę mnie poniosło w tym wstępie. Nie spodziewajcie się po tej recenzji ciągłego porównywania wspomnianych wyżej tytułów. Na podwórku izometrycznych, klasycznych RPG-ów ciągle nie dzieje się tak dużo, by pozwolić sobie na wybrzydzanie. Mając do ogrania te kilka tytułów rocznie, fani gatunku wciąż mogą bez większych wyrzeczeń dać szansę każdemu z nich. Pathfinder: Kingmaker spotkało się z dużym zainteresowaniem podczas kickstarterowej kampanii, zbierając ponad 900 tysięcy dolarów (minimum wynosiło 500 tysięcy). To że twórcy nie kryli się z inspiracją klasykami gatunku, takimi jak: Baldur’s Gate, Fallout czy Arcanum sprawiło, że serca graczy rozgrzały się do czerwoności. Sprawdźmy więc, jak w praktyce sprawdziło się przeniesienie tego papierowego systemu na ekrany komputerów.

Pathfinder Kingmaker Screen3

Runda II – trening

Rozpoczynamy od określenia stopnia trudności. Oprócz wybrania z jednego z sześciu przygotowanych poziomów, mamy możliwość samodzielnego zmodyfikowania go w wielu kryteriach. Mamy wpływ na takie współczynniki jak siła przeciwników, ilość otrzymywanych obrażeń, sposób działania niektórych efektów czy stopień zaangażowania w mechanikę zarządzania królestwem. Pathfinder: Kingmaker jest grą wymagającą i doświadczymy tego nawet na „normalnym” poziomie trudności. Gdy podczas rozgrywki zrobi się zwyczajnie za trudno, bądź któreś z zastosowanych rozwiązań nam zbrzydnie, możemy bezproblemowo ponownie zmodyfikować to w ustawieniach. Następnie przechodzimy do kreatora postaci, w którym stworzymy naszego głównego protagonistę. Określimy tam jego rasę, klasę, charakter oraz wszelakie statystyki i umiejętności. Całość prezentuje się dość standardowo. Uwagę przykuwa szeroka gama dostępnych klas i podklas, dlatego wybór nie będzie łatwy. Do tego wraz z levelowaniem możemy pokusić się o dwuklasowość, co daje jeszcze więcej możliwości przy kreacji naszych bohaterów.

Pathfinder Kingmaker Screen2

Runda III – od poszukiwacza przygód do barona

Fabuła rzuca nas do miasta Restov, w którym wraz z innymi poszukiwaczami przybyłymi na żądanie władczyni, zostajemy wysłani na misję wyzwolenia sąsiedniej krainy spod rąk samozwańczego władcy. W zamian za położenie kresu panowania Stag Lorda, lider grupy (czyt. my) nagrodzony zostanie tytułem barona oraz prawami do ziem określonych mianem Stolen Lands. Na wykonanie zadania mamy ograniczony czas, a życie uprzykrzać będzie nam konkurencyjna grupa śmiałków kierująca się tym samym celem. Pokonanie przywódcy bandytów okazuje się być tylko błahostką, a w złą reputację opuszczonych ziem zaangażowane są siły nadprzyrodzone, z którymi regularna armia niekoniecznie da sobie radę. Te problemy dotkną nas jednak dopiero, gdy zasiądziemy na tronie. Wydarzenia rzucające zły cień na nasze królestwo będą spadać na nas z każdej strony, zarówno jako wątek główny jak i zadania poboczne.

Pathfinder: Kingmaker nie jest z gatunku tych RPG-ów, w których fabuła, dialogi czy podjęte wybory grają pierwsze skrzypce. Walka jest tutaj obecna na każdym kroku, a pokojowych rozwiązań za sprawą wysokiego współczynnika charyzmy, dyplomacji czy perswazji jest tutaj jak na lekarstwo. Nie ma wielkich miast, w których spędzimy po kilkanaście godzin na przepytywaniu mieszkańców i wypełnianiu zadań pobocznych. Rozgrywka skupia się na mięsistej akcji, a nie szukaniu niekonwencjonalnych rozwiązań zadań, nawiązywaniu relacji z towarzyszami, czy głowieniu się na temat tego, co scenarzyści mieli na myśli i gdzie ukryte jest znaczenia. Fabuła w Pathfinder: Kingmaker może zaintrygować, jednak raczej nie spowoduje, że  zmuszeni będziemy zbierać szczękę z podłogi.

Pathfinder Kingmaker Screen4

Runda IV – przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

Nasza załoga składać się może z maksymalnie sześciu postaci. Skompletujemy ją z poznanych w trakcie naszych przygód kamratów lub stworzonych własnoręcznie najemników. Są zadania wymagające posiadania konkretnych postaci w drużynie, co będzie rzutowało na nasze wybory. Wszystkie z poznanych przez nas postaci mogą otrzymywać doświadczenie jednocześnie, więc skorzystanie z ich usług nie jest problematyczne. Pomocy naszych towarzyszy będziemy potrzebować także podczas zarządzania królestwem, będą pełnić rolę doradców. Przygotowane przez Owlcat persony mają swoją historię oraz indywidualny charakter. I pomimo tego, że nie są w tych aspektach nadzwyczaj rozbudowane, to nie będziemy mieć problemów ze zweryfikowaniem, kogo chcemy mieć w swojej drużynie.

Pathfinder Kingmaker Screen5

Runda V – palcem po mapie

Wykreowany przez Owlcat świat jest duży, a jego eksploracja pochłonie nas na dziesiątki godzin. Niestety podróż pomiędzy lokacjami zbyt często była dla mnie czystą mordęgą. Nasze postacie szybko się męczą, zmuszając nas do odpoczynku. Czas pochłaniają częste, niespodziewane ataki bandytów. Powroty do stolicy wymuszają kolejne długie podróże. Wydaje mi się, że w tym aspekcie oldschool potraktowano zbyt dosłownie. Przy próbie zaoferowania graczowi tak dużej zawartości warto było pokusić się o pewnego rodzaju udogodnienia. Zabrakło chociażby możliwości stawiania własnych znaczników na mapie, co zdecydowanie ułatwiłoby powrót do zadań czy przeciwników, którym nie podołaliśmy. Widać tutaj dość sporą inspirację mechaniką z Arcanum, jednak w tym wydaniu jest ona raczej męcząca koniecznością niż intrygująca podróżą w nieznane.

Pathfinder Kingmaker Screen7

Runda VI – system walki

Jak wspominałem już wcześniej w Pathfinder: Kingmaker trup ścielę się gęsto i jest to właśnie główna mechanika tej produkcji. Jest tym samym wymagająca i nawet na normalnym poziomie trudności często da nam w kość. Bez dwóch zdań, nieocenioną pomocą będzie tutaj znajomość papierowego systemu. Często znajdziemy się w sytuacjach, gdy dany rodzaj przeciwnika będzie odporny lub wrażliwy na konkretny rodzaj obrażeń.

Bez znajomości systemu Pathfinder jesteśmy zmuszeni odkrywać te zależności metodą prób i błędów. Czasem szalę zwycięstwa na naszą korzyść może przechylić jedno zaklęcie czy mikstura, także warto obserwować i kombinować. Jeśli nie jesteście zbyt cierpliwi i dość szybko frustruje was powtarzanie danej walki do skutku, to będziecie tutaj rwać włosy. Mi ta wysoko postawiona poprzeczka przypadła do gustu, a odkrywanie drogi do triumfu sprawiało przyjemność. Niemniej muszę przyznać, że Pathfinder: Kingmaker ma problemy z balansem i dość często będą one dawały o sobie znać. Z pewnością uda się z tym uporać w kolejnych aktualizacjach. Zaproponowany przez Owlcat system walki mi się podobał. Oczywiście, nie jest to poziom oferowany przez Divinity: Original Sin, ale jest on całkowicie satysfakcjonujący.

Pathfinder Kingmaker Screen9

Runda VII – miłościwie nam panujący

Tytuł i obowiązki Barona są ściśle powiązane z wątkiem głównym fabuły i są motorem napędowym naszych działań. Jako władca musimy dbać o gospodarczy rozwój naszego królestwa i to by dobrze ono prosperowało. Upadek naszego małego imperium wiąże się z przedwczesnym końcem gry. Budowania dodatkowej zawartości gier nigdy nie przypadało mi do gustu i nie inaczej jest w przypadku Pathfinder: Kingmaker. O ile rozwiązywanie drobnych spraw, mających jakieś podłoże fabularne jest interesujące, to z mechaniki stawiania budynków całkowicie bym zrezygnował. W moim odczuciu jest to zupełnie zbędny element, odrywający nas od głównego nurtu gry i nieoferujący nic w zamian. Nie przypadł mi on do gustu tak samo, jak pomysł z zarządzeniem okrętem w ostatnich Pillarsach. Czas oraz środki poświęcone na realizację tych pomysłów można było ulokować znacznie lepiej, chociażby usprawniając któryś z głównych elementów. Na szczęście w ustawieniach trudności możemy zrzucić ten system na AI.

Pathfinder Kingmaker Screen6

Runda VIII – pierwsze liczenie

Ilość błędów w pierwszych dniach od premiery jest przytłaczająca i potrafi zwalić nóg. Od crashów uniemożliwiających wczytanie zapisów, po błędy niepozwalające na ukończenie zadań. Dla gracza RPG nie ma gorszej kary niż błąd blokujący ukończenie misji pobocznej. Kto mi odda ten poświęcony na szukanie rozwiązania czas? Pathfinder: Kingmaker jest drugą po The Bard’s Tale IV: Barrows Deep grą zawodzącą w tym aspekcie. Co prawda, twórcy starają się łatać, a niemal każdego dnia wychodzą aktualizacje, ale ile jeszcze wody upłynie zanim stanie się to stabilnie grywalne?

Pathfinder Kingmaker Screen8

Runda IX – czy trzeba się śpieszyć?

Kolejnym godnym poruszenia tematem jest specyfika niektórych z zadań, w których główną rolę odgrywa czas. Na pierwszy rzut oka może wydać się to straszne, że przy realizacji misji z głównej linii fabularnej twórcy narzucają nam limit czasowy. Możecie pamiętać to chociażby z pierwszego Fallouta. Jest to nic innego niż straszak. Naprawdę nie wiem jak mocno trzeba byłoby się postarać, żeby przekroczyć wyznaczony termin. To jasne, że podczas gry nikt nie lubi się spieszyć, pozwalając sobie tym samym na szczegółową eksplorację świata. Zasłyszana gdzieś informacja o questach „na czas” mogła odstraszyć wielu potencjalnych graczy, dlatego śpieszę z wyjaśnieniem, że nie ma się czego obawiać. Zegar odgrywa w Pathfinder: Kingmaker dość znaczącą rolę, szczególnie przy wszystkich mechanikach związanych z zarządzaniem królestwem, ale nie będzie on nasza zmorą.

Pathfinder Kingmaker Screen10

Runda X – werdykt!

Dobrnęliśmy do końca. Pojedynku nie udało zakończyć się przed czasem i z pewnością jest to dobry znak. Teraz wszystko w rękach sędziów czyli was. Dwa największe tegoroczne RPG,  Pillars of Eternity II: Deadfire oraz Pathfinder: Kingmaker, pomimo tego, że wywodzą się z tego samego gatunku, są grami zgoła innymi w odbiorze. Gdybym miał wybierać, to skłoniłbym się w stronę gry Obsidianu, gdyż w moim odczuciu jest tytułem bardziej doszlifowanym. Oba tytuły są jednak tak dobre, że zasługują na poświęcony im czas. Wiele zależeć będzie tutaj od osobistych preferencji zarówno w odbiorze fabuły, mechanikach walki czy sposobie eksploracji.

Gra do recenzji dostarczona przez GOG.com

Pathfinder: Kingmaker można zakupić tutaj

Plusy
  • Duży świat
  • Spora ilość wariacji podczas rozwijania postaci
  • Wiele godzin rozgrywki
  • Wymagająca
  • Wciągająca i angażująca
  • Czuć inspirację staroszkolnymi klasykami
Minusy
  • Niektóre mechaniki męczą
  • Ogromna ilość błędów i luki w balansie
  • Gospodarcze zarządzanie królestwem wydaje się piątym kołem u wozu
8
Ocenił Jakub Smolak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic