Achtung! Cthulhu Tactics zrodziło się dzięki sukcesowi crowfundingowej akcji na Kickstarterze. Projekt zebrał dwukrotność wymaganej kwoty i po kilku miesiącach produkcji udało się przenieść papierowe RPG na ekrany komputerów. Oczekiwania były duże, głównie ze względu na obraną tematykę. Mitologia Cthulhu w połączeniu z alternatywną historią drugiej wojny światowej dawała duże pole do popisu przy kreowania fabuły. Wystarczyło dołożyć do tego przyzwoity gameplay i gra brytyjskiego studia mogła namieszać na rynku taktycznych turówek. Niestety tak się nie stało, a Achtung! Cthulhu Tactics zawodzi pod każdym względem.
Prawdziwe wunderwaffe
W Achtung! Cthulhu Tactics pokierujemy czwórką bohaterów, członków specjalnej grupy działających na terytorium wroga. Kontrolujący przebieg wojny i współpracujący z kultem Czarnego Słońca naziści, chcą wykorzystać tajemnice Wielkich Przedwiecznych do własnych celów. Wypełniając kolejne misje dowiemy się więcej na temat planów Trzeciej Rzeszy, tym samym starając się doprowadzić do ich udaremnienia za wszelką cenę. Chyba wszyscy dostrzegamy potencjał w tym pomyśle. Szkoda, że Auroch Digital solidniej nie przyłożyło się do jego wykorzystania. Fabuła przedstawiona jest graczowi w formie kilkuzdaniowych notek, będących jednocześnie tłem ekranów ładowania. Gra nie daje nam okazji do bliższego poznania członków drużyny, przez co przez całą grę są nam oni zupełnie obojętni. Brak chociażby jednego charyzmatycznego czarnego charakteru nie daje nam poczuć przeciwko komu walczymy. Całość jest zupełnie bez wyrazu i sprowadza się do wykonywania bliźniaczo podobnych misji. W związku z nierozwinięciem fabuły pryska czar mitologii Cthulhu jako trzonu napędowego historii. Jeśli myśleliście o tym, by sięgnąć po Achtung! Cthulhu Tactics ze względu na sympatię do twórczości H.P. Lovecrafta, to będziecie poważnie rozczarowani.
XCLONE
Jeśli chodzi o główną mechanikę gry, czyli strategiczny, turowy system walki, to Achtung! Cthulhu Tactics wypada zwyczajnie słabo. Standardowy dla gatunku system punktów akcji, osłon i procentowej szansy na trafienie wzbogacony został o patent, który w moim odczuciu obdarł grę z jej strategicznego charakteru. Mowa tutaj o puli punktów specjalnych, z których korzystać może cała drużyna. Dzięki nim możemy używać umiejętności specjalnych czy poruszyć się o dodatkowe pole w sytuacji, w której zostaniemy bez osłony. Problem w tym, że przez całą grę nie nauczyłem się kiedy i za co je zdobywamy. Achtung! Cthulhu Tactics na środkowym poziomie trudności okazał spacerkiem, przez co nie było motywacji, by zgłębiać jego tajniki. Punktów specjalnych zawsze było aż nadto, co niejednokrotnie pozwalało na oddanie dwucyfrowej liczby strzałów w jednej turze. System odpowiedzialny za obliczanie szansy na trafienie to wyższa matematyka, z której rozpracowaniem nie poradziliby sobie nawet pogromcy Enigmy. W przypadku mojego składu zwykły pistolet okazał się numerem jeden, skutecznością przewyższając karabiny maszynowe i broń eksperymentalną. Brak balansu i potraktowanie po macoszemu wszystkich aspektów sprawiają, że gra poza finałową misją jest schematyczna i nie posiada żadnej głębi.
W sztabie nuda
Pozostałe dostępne w grze aktywności również nie napawają optymizmem. Sześć typów broni oraz kilka przedmiotów specjalnych jak granaty czy apteczki nie pozwalają na poeksperymentowanie. Rozwój postaci przebiega w sposób bezinwazyjny, ponieważ duża ilość punktów do wydania nie zmusza nas do zastanowienia się nad tym, gdzie je ulokować. Ponownie uwidacznia się tutaj problem zbyt niskiego poziomu trudności i jakość AI. Sztuczna inteligencja zachowuje się fatalnie. Wrogowie często wbiegają nam pod karabin, a w sytuacjach przewagi liczebnej nie potrafią jej wykorzystać. Pierwszy z brzegu przykład: wróg mając do oddania trzy strzały, odda je do różnych celów. Eksploracja mapy w przerwach pomiędzy walkami jest niczym innym jak mozolnym przemieszczaniem się, niemającym na celu nic innego. Nie uda nam się tutaj zaskoczyć wroga czy stać się ofiarą zastawionej pułapki. Mapy są powtarzalne, schematyczne i nudne podobnie jak misje, które przyjdzie nam wykonać. Każda wygląda tak samo i sprowadza się do zabicia wszystkich przeciwników. Wyjątkiem jest wspomniany finał, w którym musimy zmierzyć się z bossem. Wystarczyłoby zastosować więcej podobnych zabiegów i całość od razu nabrałaby animuszu.
Zło w najczarniejszej postaci
Achtung! Cthulhu Tactics pod względem oprawy graficznej nie rozpieszcza i przywodzi na myśl tytuły z poprzedniej dekady. Rozumiem, że mamy tutaj do czynienia z budżetowym indykiem, ale przy odrobinie kreatywności takie braki bez problemu można ukryć. Gra jest kwadratowa a animacje drętwe. Kamera pracuje tylko w podstawowym zakresie i często nie daje rady, by nadążyć za akcją. Brak jakichkolwiek zbliżeń na akcje i efektowne zagrania. Nie zabrakło przenikania się obiektów przez tekstury. Klimatyczna, radiowa muzyka minionego wieku umilająca nam pobyt w bazie jest jedynym elementem, który przypadł mi do gustu.
Achtung! Cthulhu Tactics – podsumowanie
Potencjał drzemiący w produkcji studia Auroch Digital został pogrzebany. Gra, niestety, nie wyróżnia się ciekawymi rozwiązaniami i kreatywnością pomysłów. Fabuła oraz sposób jej przedstawienia nie zachęcają do eksploracji, a koszmarne słaby poziom AI oraz płytkość systemu walki sprawiają, że po dwóch godzinach mamy zupełnie dosyć. Z bólem muszę przyznać, że Achtung! Cthulhu Tactics jest najsłabsza grą XCOM-o podobną w jaką przyszło mi zagrać.