Aarklash: Legacy recenzja

Aarklash Legacy

Nie spodziewałem się wiele od produkcji studia Cyanide, ale zachęcony atrakcyjną ceną polskiego wydania Techlandu, spróbowałem tej taktycznej strategii. Dzisiaj jestem w stanie stwierdzić, że czasu spędzonego przy Aarklash: Legacy absolutnie nie żałuję, a francuskie studio zyskało u mnie kredyt zaufania.

Przejdźmy jednak do istoty sprawy – Aarklash: Legacy korzysta ze świata figurkowej bitewnej gry o nazwie Confrontation. Wcielamy się w oddział gildii najemników nazywanych Mieczowcami. Nasi bohaterowie zostali wciągnięci w intrygę, za którą spróbują się zemścić. Na samym początku mamy czwórkę podopiecznych, a z biegiem czasu liczba wzrośnie do ośmiu. Klas jako takich jest cztery – mag, healer, tank i ktoś w rodzaju łotrzyka, który może blokować atuty wroga. Jak łatwo się domyśleć twórcy oddali nam do dyspozycji po dwóch Mieczowców każdego typu. Warto jednak zaznaczyć, że poza wspomnianym początkiem i pewnymi fragmentami późniejszymi, gracz może dowolnie modyfikować ustawienie. Dwójka twardzieli i dwóch wspierających ich healerów? Żaden problem. Problem to leży raczej w tym, że sama historia nie porywa, wydaje się jakby niepotrzebnym tłem, a postacie też wydają się niewyraźni. Czujemy, że wszystkie przerywniki zostały stworzone na siłę. Jednak wspominałem, że Aarklash: Legacy to strategia, prawda?

Aarklash 2

I tu znajdujemy się w domu – walka. Esencja całej gry, a czasem wręcz jedyny silnik na którym lata Aarklash: Legacy. Nasza dzielna czwórka przemierzając świat Aarklash, niczym po sznureczku, co rusz natyka się na znacznie liczebniejsze oddziały. Programiści z Cyanide postawili tutaj na aktywną pauzę. Gracz używa jej kiedy chce – po to by wydawać w jednym momencie parę poleceń i szybko reagować na zachodzące zmiany. Rozgrywka bardzo mi się podobała, zwłaszcza, że trzeba umiejętnie wykorzystywać atuty najemników i jednocześnie niwelować ich wady. Niby to banał, ale czasem trzeba się nieźle nagłówkować. Prosty przykład – nie raz zdarzy się sytuacja, że przeciwnicy mają swoją bestię od wsparcia, która odratuje nawet w ostatniej sekundzie najtwardszego bydlaka. Może i jest to odpychające i irytujące, ale zmusza nas do myślenia i odpowiedniego planowania naszych akcji. Jednocześnie sprawdzamy jaka bestia ma jaką umiejętność, dzięki czemu mamy podane jak na tacy odpowiednie rozwiązanie. Nie oznacza to oczywiście, że nie należy eksperymentować, ale taktyka typu „huzia na Józia” wymiernych korzyści nie przyniesie.

Aarklash 9

Drzewko umiejętności dla każdego bohatera jest bardzo podobne. Mamy cztery ataki, które rozwijamy dostając po 1 punkcie doświadczenia za wbicie kolejnego poziomu. Raczej nie warto szukać balansu pomiędzy nimi, tylko zainwestować w dwa z nich i te sukcesywnie pielęgnować. Aarklash daje jednak możliwość zresetowania ustawień w dowolnej chwili. Według mnie to trochę bezcelowe, ale jakoś bardzo czepiać się nie chce. Inaczej sprawa wygląda z ekwipunkiem – typowego tutaj nie ma. Ze skrzynek lub z poległych przeciwników zbieramy…biżuterie. Pierścienie, kolczyki czy amulety – żadnych zbroi czy oręża. Przedmioty te dają nam oczywiście bonusy do punktów życia, obrażeń itd. Nieużywane przez nas klejnoty możemy zutylizować, a po kilkunastu takich działaniach dostajemy unikalny przedmiot. Może i ten ostatni pomysł jest ciekawy, ale szkoda jednak, że nie postawiono na przemierzanie gry z typowym ekwipunkiem i z jakimiś handlarzami po drodze. Pod koniec aktu drugiego (ogólnie mamy ich trzy) każdy z moich bohaterów miał już najlepszą możliwą biżuterię.

Aarklash 5

Tytuł jest naprawdę dobrze zbalansowany, bo gra na łatwym poziomie trudności rzeczywiście jest przyjemna, za to już na wysokim trzeba dobrze pogłówkować. Odnośnie główkowania – parę razy spotkamy się z zagadkami logicznymi. Zwykle są one proste, czasem trzeba stanąć na odpowiednich platformach w odpowiedniej kolejności. Bywa też i tak, że na ekranie pokazują się hologramy wyświetlające znaki, które my za pomocą przełączników musimy odtworzyć. Nic specjalnego.

Aarklash 8

Screeny z gry nie zawsze muszą oddawać świetną i klimatyczną oprawę – Aarklash: Legacy zdecydowanie lepiej wygląda w ruchu. Wiadomo, bo na ekranie dzieje się dużo, mamy masę efektów po wykonywanych przez nas atakach, krótko mówiąc – Cyanide świetnie się spisało. Lokacje również mogą się podobać, tak samo jak i bohaterowie. Nawet niezły jest voice-acting, ale gdy fabuła nie powala, to i ciężko w tym aspekcie szukać atutów produkcji.

Aarklash 10

Za cenę dwudziestu złotych otrzymujemy przeszło 10 godzin naprawdę dobrej strategii. Produkcja jest do bólu liniowa, jedynie możliwość gry na bardzo wysokim poziomie trudności, może zachęcić do ponownego przejścia Aarklash: Legacy. Niemniej jednak sama mechanika gry i odczuwalne pragnienie „jeszcze jedną potyczkę więcej” w jakiś sposób rekompensuje pewne braki. Jeszcze raz powtórzę – za tę cenę – brać i się nie zastanawiać.

Aarklash: Legacy (PC)

Plusy
  • System walki
  • Ładna oprawa
  • Klasy i umiejętności bohaterów
  • Stosunek cena/jakość
Minusy
  • Brak typowego ekwipunku
  • Momentami może nużyć
  • Mało wyraziści bohaterowie i słaba historia
8
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic