Przygody Lo Wanga przypadły do gustu graczom PC i zebrały świetne oceny (również u nas Kasjan ocenił grę bardzo wysoko). Tytuł szybko okazał się sukcesem sprzedażowym i już w pierwszym tygodniu czterokrotnie przebił wyniki komercyjne swojego poprzednika – Shadow Warriora z 2013 roku.
Przez kilka miesięcy polskie studio Flying Wild Hog nie próżnowało i przygotowywało się do premiery Shadow Warrior 2 w wersji PlayStation 4 i Xbox One. Dziś przyjrzymy się jak produkcja warszawskiego dewelopera sprawdza się właśnie na konsolach najnowszej generacji.
Fabuła gry toczy się 5 lat po wydarzeniach z jedynki. Lo Wang wykonując misje dla Yakuzy wplątał się w mało przyjemną sytuację. W jego głowie utknęła dusza niewiasty i aby uwolnić się od nieproszonego gościa musi odzyskać jej zmutowane ciało. W czasie głównego wątku fabularnego (trwającego około 7-8 godzin) spotykamy wielu bohaterów z pierwszej części przygód Lo Wanga. Nie martwcie się jednak, bo do gry można podejść spokojnie bez ogrywania jedynki. Wszystko w czasie dialogów jest zręcznie tłumaczone i z grubsza poznaje się wydarzenia z wcześniejszej części.
Główny bohater, czyli wspomniany Lo Wang trzyma poziom i nadal dogryza praktycznie wszystkim których spotka na swojej drodze. Nie zwraca uwagi czy to sojusznik, czy śmiertelny wróg i „jedzie” bezlitośnie swoich rozmówców. Poczucie humoru jest dość prymitywne, ale jeśli lubicie takie klimaty, będziecie nieraz się uśmiechać słuchając dialogów.
Gra względem jedynki została znacznie rozbudowana. Flying Wild Hog pokazało wręcz jak powinien wyglądać dobry sequel. Rozgrywkę rozpoczynamy w wiosce Smocza Góra (pełni ona funkcje huba) w której wybieramy aktywności i misje poboczne. Na tym terenie można m.in. odwiedzić sklepy, przyjąć specjalne wyzwania lub misje, wykuć ulepszenia do broni, etc. Gdy podejmujemy się misji, podróżujemy po dość sporej mapie. To od nas zależy czy zwiedzimy lokacje, czy od razu udamy się do punktu do którego prowadzi nas mapa.
Shadow Warrior 2 jest zdecydowanie bliżej do gatunku RPG akcji, niż klasycznej strzelanki. Lo Wang leveluje i zbiera punkty doświadczenia, którymi podkręca najróżniejsze zdolności. Są one związane z umiejętnościami, mocami, zdrowiem, ilością amunicji, zbieractwem, etc. To od nas zależy jaki styl gry preferujemy i w co zainwestujemy ciężko zdobyte punkty.
Mocno został rozbudowany także ekwipunek. W grze do wyboru mamy ponad 70 śmiercionośnych zabawek. Bronie zostały podzielone na kilka kategorii jak np. miecze, krótkie ostrza, strzelby, wyrzutnie, czy łuki. W tym elemencie nie zabrakło polskiego akcentu. Przeciwników możemy rozczłonkowywać piłą mechaniczną nazwaną Warrrsaw.
Kwintesencją walki jest stosowanie ulepszeń do pukawek. Zdobywamy je w czasie walki, kupujemy w sklepie i później również tworzymy w Smoczej Górze. Do każdej broni możemy dodać 3 różne dodatki. Potrafią one całkowicie odmienić sposób walk np. zwiększyć obrażenia, zasięg broni, magazynek, szybkość czy regeneracje chi. Niektóre z nich dodają bardzo ważne obrażenia żywiołami np. ogniem, prądem czy trucizną. Wielu przeciwników jest czułych na dany rodzaj żywiołu, a dobór odpowiedniego arsenału jest konieczny by zwiększać przewagę i wygrywać starcia z chmarami demonów.
Flying Wild Hog rozbudowało grę o tryb kooperacji, w którym możemy stanąć wraz z trzema innymi graczami przeciwko licznym przeciwnikom. Wyzwanie i ich siła skalują się w zależności od ilości osób dostępnych w grze.
Choć walka jest miodna, krwawa, rozbudowana i zmusza nas do zabawy ulepszeniami, niestety w misjach często pojawiają się te same motywy. Wygląda to tak, że dobiegasz do bramy, która jest zamknięta, przez co musisz pobiec po kartę dostępu lub klucz i wrócić w to samo miejsce. Ten scenariusz pojawia się niestety kilka razy. Średnio urozmaicone są również starcia z większymi przeciwnikami i bossami. Praktycznie zawsze w okolicach połowy życia wroga, staje się on nieśmiertelny i przywołuje swoich kompanów połączonych z nim wiązką światła. Póki nie ubijemy wszystkich przeciwników uwiązanych „liniami”, nie możemy kontynuować rozwałki bossa.
W Shadow Warrior 2 odwiedza się różne lokacje – jaskinie, japońskie miasteczka, bagna i mroczne lasy, ale i cyberpunkowe miasto, które mi mocno przypominało to, co otrzymaliśmy w Hard Reset – czyli innej grze warszawskiego dewelopera. Oprawa graficzna wygląda dobrze, ale jest nierówna. Niektóre lokacje zachwycają, a inne wręcz biją po oczach rozmazanymi teksturami. Na szczęście rozgrywka jest dynamiczna i szybka, tak więc nie mamy czasu uważnie przyglądać się otoczeniu.
Grze w wersji konsolowej nie brakuje również innych nieco frustrujących wad. Spadki animacji przy większych starciach i wybuchach występują dość często. Produkcja w czasie ogrywania potrafiła również kilka razy zawiesić się permanentnie, co zmuszało do wyłączenia gry i uruchomienia jej od nowa. Zapisy w punktach kontrolnych (latarniach) nie zawsze były robione, przez co po śmierci musiałem biec spory kawałek do miejsca zgonu. Miejmy nadzieje, że większość tych problemów zostanie rozwiązana patchami.
Podsumowanie
Shadow Warrior 2 jest świetnym sequelem, który dodał wiele nowości do przygód Lo Wanga (m.in. zdolności, levelowanie, swobodę). Gra zyskała pazur, potrafi wciągnąć i ma sporo dodatków, które zachęcają do eksploracji i wykonywania misji pobocznych. Jeśli lubicie krwawe shootery, rozwałkę i trochę wulgarne poczucie humoru, na pewno będziecie zadowoleni z zakupu.
Shadow Warrior 2 recenzja – galeria