Chata – recenzja

The Shack e1489777159159

Chata powstała w oparciu o powieść Williama P. Younga o tym samym tytule. Całość mocno zakorzeniona jest w wierze chrześcijańskiej. Film z miejsca wywołał burzliwe dyskusje o religijnym wydźwięku w odniesieniu do poruszonego w filmie problemu.

Mack Phillips (Sam Worthington) to ojciec jakiego każdy z nas chciałby mieć. Troskliwy, ugodowy, kochający, ceniący rodzinę ponad wszystko. Gdybyście mieszkali w sąsiedztwie Phillipsów, spokojnie bylibyście w stanie stwierdzić iż są szczęśliwą rodziną. Taką też byli, do czasu zaginięcia ich najmłodszej córki. Ten dramat rozdarł Macka odsuwając go od rodziny, która patrzyła jak z czasem coraz to bardziej zamyka się w sobie. Pewnego dnia w jego skrzynce znajduje się list który przypomina mu o tragedii, ponadto, zdaje się być wysłany przez samego Boga. Mack wybiera się w miejsce dawnego dramatu aby przeżyć weekend który odmieni jego życie.

The Shack 1

Film zestawia tragedię jaką jest utrata dziecka z wiarą i jej odniesieniem do rozdarcia, którego doświadcza Mack. Z racji podejścia do poruszonego w filmie problemu,  może on zostać odebrany jako nachalna katolicka indoktrynacja. Nic bardziej mylnego. Taka recepcja obrazu jest dość naiwna, ponieważ w żaden sposób nie narzuca on podejścia do wiary. Pewnie, jest tam sporo tekstów które nie raz słyszymy na niedzielnych kazaniach, wyjaśniających tyle samo co szczeknięcie mojego psa na pytanie jak się dziś czuje. Przedstawiono za to kilka sytuacji, nad którymi warto się zastanowić nie zależnie od naszej wiary, czy podejścia do niej, gdyż dotyczą one spraw uniwersalnych.

Czytając recenzje kolegów po fachu, odbijam się od bardzo subiektywnych tekstów alarmujących jakie to wręcz sekciarskie metody zastosowano aby ogłupić naród ckliwymi tekstami, kolorowymi ujęciami i wpychaną w każdy zakamarek kadru miłością. Nie do końca rozumiem ocenę produkcji z perspektywy „stania przed kościołem”, gdyż fakt, że film do religii nawiązuje, nie powinien z góry przekreślać jego wartości artystycznej.

the sahack 2

Czym więc jest Chata? Przede wszystkim jest adaptacją bestsellerowej powieści Williama P. Younga. Jest opowieścią o człowieku dotkniętym ogromną tragedią, z którą nie potrafił sobie poradzić do czasu „interwencji duchowej”. On, jak i widzowie podczas seansu, nie rozumie każdej informacji która do niego trafia. Tym bardziej jeśli jest to tak zwana „biblijna prawda”, która wymaga odpowiedniej interpretacji. Natomiast kiedy dochodzi do konkretnych sytuacji, widz na równi z bohaterem zaczyna dostrzegać to, co w danym momencie ekran chce przekazać. Więc tak, film zawiera trochę religijnego bełkotu, przedstawia również ból z pozoru niemożliwy do ukojenia oraz prezentuje sytuacje zmuszające do refleksji niezależnie od poglądów religijnych. Aby ten film odebrać obiektywnie, wystarczy nie zamykać się na żadną ze stron przedstawionych w ekranizacji. Chata to nie jest film religijny, to historia człowieka, który stara się odnaleźć swój sposób na poradzenie sobie z bólem i tragedią.  Jest to dobrze zrealizowany obraz który, nie ukrywam, wzbudził moje zainteresowanie, może i niewiele wyjaśnił w kwestii wiary (bo też nie to było jego zadaniem), ale pokazał jednak (może trochę naiwnie), jak niektórzy ludzie, dzięki duchowej terapii, mogą znaleźć sens życia.

Szczególnie podobały mi się zwieńczenia monologów, które zarówno chrześcijanie jak i niewierzący błędnie interpretują. Jak choćby to, że przebaczenie nie jest początkiem nawiązywania relacji.  Podświadomie większość ludzi tak właśnie myśli, dlatego przeważnie przychodzi to z trudem. Jest jedynie (albo i aż) zaprzestaniem złorzeczenia drugiej osobie – i to do mnie trafia, bo ma sens.

Tak więc czy warto obejrzeć ten film? Cóż, ja nie żałuję, choć z pewnością obraz nie jest objawieniem, które zmieniło może życie. Film przedstawił jedynie w niezły sposób ciekawą historię, którą warto znać. Choćby dlatego, żeby mieć o niej swoje zdanie.

OCENA: 7/10

Chata – Zwiastun

Recenzja
Ocenił Daniel Klos