Gry komputerowe to wciąż dla wielu czysta rozrywka przeznaczona dla młodszych użytkowników. Nic, czym warto zaprzątać sobie głowę, a już na pewno nic, co może przynosić realne korzyści. Nie jest to oczywiście prawdą, czego świadomość ma na szczęście coraz więcej ludzi, również tych niezwiązanych bezpośrednio z branżą. Oczywiście gry to rozrywka, ale nie można jej deprecjonować. Granie daje wiele radości nie tylko graczom, ale również obserwatorom, tak więc, nie ma co się dziwić, że e-sport rozwija się w zawrotnym tempie. Świadectwem tego rozwoju jest chociażby tegoroczny IEM w Katowicach, który przyciągnął ponad sto tysięcy żądnych wrażeń widzów z całego świata. Oczywiście pro-gaming wciąż jest rozrywką, ale jest też stylem życia, sposobem na życie i utrzymanie, a dla najlepszych środkiem do sławy i ogromnych pieniędzy.
Ale co sprawia, że gra staje się de facto dyscypliną sportową? Jakie cechy decydują, że produkcja staje się e-sportowym hitem, który na kilka lat będzie jednym z tematów, o którym dyskutuje branża i gracze na całym świecie?
Są tytuły, które już w swoich założeniach mają powiązania ze sportem. Dobrym przykładem może być platforma do gry w najpopularniejszą grę karcianą PokerStar, którzy przyciąga najlepszych z najlepszych, prawdziwych sportowców (na platformie gra na przykład Daniel Negreanu, najlepszy gracz w historii, który poprzez grę zarobił ponad 30 milionów dolarów). Innym, chociaż mniej oczywistym przykładem jest kultowa seria FIFA od EA. Jest to przełożenie na elektroniczną rozrywkę najbardziej znanej dyscypliny sportowej, która wzbudza emocje niemal w każdym zakątku świata. Niebagatelne znaczenia dla rozwoju wirtualne piłki w wersji pro, ma wsparcie wydawcy, który na oficjalnej stronie prowadzi rankingi i ligi – jak w prawdziwym życiu.
Co łączy te przykłady? Pomijając fakt, że obie gry to przeniesienie sportowej dyscypliny w świat cyfrowy, łączą je dwie cechy: rywalizacja i wsparcie.
Rywalizacja jest nieodzownym elementem zmagań, czy to w sporcie w wersji tradycyjnej, czy też w wersji elektronicznej. Nikt nie spodziewał się, że Wiedźmin 3 stanie się e-sportem, bo w czym tu rywalizować. Każdy przeżywa swoją grę samodzielnie, poznając historię, ciesząc się odkrywaniem świata. Nie jest to wbrew pozorom kwestia trybu mulitplayer. Jest przecież wiele gier z trybem wieloosobowym, które pomimo rywalizacyjnego charakteru, nigdy nie wkroczyły na e-sportową arenę. Przykładem niech będzie chociażby The Division. Element rywalizacji jest obecny, ale gra chce być dostępna i ciekawa dla szerokich publiczności, dlatego balansuje rozgrywkę. Nowy gracz ma (teoretycznie) równie spore szansę na zwycięstwo, jak stary wyjadacz. Z drugiej strony, na przykład w Overwatch albo Battlefield 1, pierwsze kilka meczy będzie dla nowego gracza pasmem porażek, bo doświadczenie i umiejętności innych uczestników rozgrywki dają im ogromną przewagę.
Drugi istotny element to wsparcie. Osiągnięcia w grze muszą istnieć w jakiejś przestrzeni, w której będą miały znaczenie. 10 zwycięstw w grze komputerowej ma takie samo znaczenie jak sto ułożonych własnoręcznie domowych pasjansów. Już od czasów Diablo światowy ranking jest dodatkowym bodźcem do szlifowania swoich umiejętności. Tak jak pragnienie granie w coraz lepszych ligach motywuje piłkarzy do coraz lepszej gry i rozwijania swojej kariery zyskania międzynarodowej sławy, tak drabinka najlepszych motywuje graczy do… dokładnie tego samego: ulepszania swoich umiejętności i rozwijania gamingowej kariery, która potencjalnie (chociaż w znacznie dłuższej perspektywie) może stać się źródłem sławy i mniejszych lub większych pieniędzy. Oczywiście, w przypadku gier nadal częściej jest to tylko sława. Chyba, że mieszkamy w Korei Południowej i zarabiamy jak koreańscy gracze.
Oczywiście oprócz wsparcia w postaci środowiska, dzięki któremu możemy porównywać i chwalić się swoimi gamingowymi osiągnięciami, ważny może być też zupełnie inny rodzaj wsparcia. Rankingi i ligi pozwalają graczom samodzielnie rywalizować. Organizowane przez wydawcę albo niezależne organizacje turnieje, rozgrywki na żywo dodają pikanterii temu elektronicznemu spektaklowi. Teraz gracz może być mistrzem nie tylko w zaciszu swojego mieszkania, czując znajomy kształt własnej klawiatury pod dłonią. Teraz stawka wzrasta i mistrzowie zaczynają błyszczeć w blasku fleszy. Jako przykład może posłużyć tutaj Heartstone, całkowicie nowy twór, gra stworzona od zera przez firmę Blizzard (ciekawostka: wspomniany wcześniej mistrz, Daniel Negreanu, jest też zapalonym graczem Hearstone) rozkwita jako e-sport między innymi dzięki „turniejowemu” wsparciu.
Kolejnym elementem, pewnego rodzaju „must-have” gry która ma pro-gamingowy potencjał wydaje się być też prostota. Gry MOBA, gry karciane i strzelanki, które wiodą prym w e-sportowym świecie zwykle są wierne zasadzie „easy to learn – hard to master”. Kluczem są proste, łatwe do szybkiego opanowania zasady (albo, jak w przypadku naszych pierwszych dwóch przykładów – zasady uniwersalnie znane, takie, których nie musimy poznawać, bo znamy chociaż trochę je po prostu będąc częścią nowoczesnego społeczeństwa). O naszym sukcesie w grze nie decyduje znajomość zasad i trików, ale sam skill i umiejętność poruszania się w tych prostych zasadach.
Każda z wspomnianych gier jest po prostu łatwa do opanowania. Pozornie skomplikowany Heartstone opiera się tak naprawdę na kilku prostych zasadach i jest tylko odrobinę bardziej skomplikowaną wersją papier-kamień-nożyce. Dopiero umiejętności graczy, rozwijane chęcią rywalizacji, sprawiają, że zwycięstwo jest trudne.
Co jeszcze sprawia, że gra staje się sportem? Kiedy kończy się zabawa, a zaczyna się poważna rywalizacja? Dajcie znać!