W dobie gier AAA, gdzie większość z nich to pierwszoosobowe strzelanki lub rozbudowane RPGi z imponującą grafiką, niewiele osób wierzyło w powrót gier RPG z izometrycznym widokiem i takich, gdzie większą część czasu trzeba spędzić na czytaniu niż na rozgrywce. Tytuły takie jak Baldur’s Gate są klasykami gatunku, jednak niewielu developerów wierzy w komercyjnych sukces podobnych produktów.
Jednak Obsidian Entertainment nie tylko uwierzyło, doszli do wniosku, że fani również tęsknią za podobną przygodą i w 2012 roku Obsidian Entertainment zapoczątkowało „Projekt Eternity” na crowdfundingowej stronie kickstarter gdzie prosiło fanów o zebranie miliona dolarów na nowy projekt.
Odzew przeszedł ich najśmielsze oczekiwania: kampanię wsparło około 77 tysięcy osób, a firma zebrała w sumie 4 miliony dolarów. I dzięki temu niesamowitemu wsparciu ze strony graczy, w marcu 2015 na rynek wyszło Pillars of Eternity.
Główny bohater, stworzony przez gracza, razem z karawaną podróżuje przez Jeleniobór i podczas tej wędrówki jest świadkiem tajemniczego rytuału, który nie tylko daje graczowi nowe umiejętności, ale i popycha historię do przodu. Na fabułę gry składa się wiele elementów, jej podstawę jednak stanowi religia, wszechobecna w Jelenioborze. Na początku gry imiona bogów mogą się mylić, wszak pierwsze kilka godzin jest swoistym wprowadzeniem do świata, jednak wraz z czasem gracz nie tylko zaczyna ich rozpoznawać, to również zaczyna mieć podobne rozterki co jego kompani.
Wątek główny na początku może wydawać się trochę skomplikowany, jako że w bardzo dużym stopniu odpiera się on o lore świata Pillars of Eternity, jednak po przejściu do kolejnych rozdziałów wydaje się on być dosyć krótki w porównaniu z chociażby Wiedźminem: Dzikim Gonem.
W samej grze możemy rekrutować ośmiu towarzyszy, z czego z pięcioma możemy podróżować i walczyć. Każdy kompan ma inną historię, która mniej lub bardziej splata się z głównym wątkiem i w zależności od wykonywanej misji mogą wtrącić oni swoje trzy grosze. Ich losy w dużej mierze zależą od gracza i jego decyzji. Niektóre z nich polegają na podróżowaniu z kompanami i bliższym ich poznaniu, inne wymagają ukończenia – bądź nie – misji pobocznych. Niestety, nie wszystkie postacie są sobie równe, co jest zauważalne podczas rozgrywki. Część kompanów poznajemy całkiem dobrze, niektórych tylko powierzchownie, przez co ich losy mogą zejść na dalszy plan. Dodatkowym plusem Pillars of Eternity są na pewno aktorzy, którzy podkładają głosy nie tylko kompanom, ale i postaciom pobocznym. Szczególne wyróżnienie należy się Matthiew Mercerowi, który podkłada głos dwóm kompanom: Alothowi i Ederowi. Niestety, brak polskiego dubbingu może wielu zniechęcić.
Rozgrywka prezentuje się podobnie do tej ze znanych już nam cRPGów: mamy widok z góry na całą drużynę i na postacie w 3D poruszające się po pięknie namalowanych, dwuwymiarowych tłach. Walki można przerwać kliknięciem klawisza, co bardzo przydaje się, gdy próbujemy pokonać wroga silniejszego od nas. Pillars of Eternity nie trzyma gracza za rękę i bardzo często zdarzają się misje, do których musimy wrócić, gdy nasi bohaterowie osiągną więcej doświadczenia. Nie tylko daje to satysfakcję po pokonaniu przeciwnika, po osiągnięciu wyższego levelu przez naszych bohaterów, ale zmusza gracza do przejścia chociaż części zadań pobocznych znacznie pomagając z immersją w świat Pillars. Nie ma momentu w grze, w którym nasze postacie są zdecydowanie silniejsze od wrogów, zawsze znajdzie się jakieś wyzwanie.
Pillars of Eternity jest dobrą grą, idealną na jesienne i zimowe wieczory. Mimo, iż trochę krótka, otwiera ona twórcą pole do popisów przy tworzeniu części drugiej, a wiemy, że Obsidian Entertainment jest już trakcie produkcji gry. Niestety, szczególnie pod koniec Pillars, jeśli spojrzymy uważniej na kompanów i ich historię, widzimy nierówności między historiami poszczególnych postaci, a głównej historii zdaje się brakować jeszcze kilku godzin rozgrywki rozwijających fabułę.