Flagowa seria konsoli z zielonym logo powraca i to w wielkim stylu. Marka przekazywana z rąk do rąk aktualnie znajduję się w spiżarce The Coalition, zwanego prędzej Black Tusk. Ekipa odpowiedzialna za Gears Of War: Ultimate edition, dowiodła, że nie tylko remaster potrafi zrobić tak jak należy. Czwarta odsłona ma wszystko, czego solidne Gearsy potrzebują.
Deweloperzy Gears Of War 4 wykorzystali bogactwo uniwersum skrzętnie budowane w poprzednich częściach. Mamy tutaj wszystko: retrospekcje minionych bitew objaśniające ubiegłe wydarzenia, emerytowanych bohaterów którzy raz jeszcze muszą pomóc w ratowaniu świata, pozornie wyeliminowane zagrożenie. Nowa część to po prostu swoisty hołd dla serii i jej fanów. Ponadto mamy nowych herosów, ciekawą fabułę i trzymający poziom gameplay.
Akcja Gears Of War 4 rozgrywa się na planecie Sera, 25 lat po wydarzeniach z Gears Of War 3. Wojny doprowadziły do diametralnej zmiany warunków pogodowych objawiających się śmiercionośnymi burzami elektrycznymi. Zmiana klimatu zmusiła mieszkańców do budowy twierdz, które będą w stanie uchronić ich przed rozzłoszczoną matką naturą. W grze wcielamy się w syna sławnego na przełomie serii Marcusa Feniksa. JD Feniks i jego dwaj kompanii – Kait Diaz oraz Delmond „Dela” Walker, staną do walki ze śmiertelnym zagrożeniem w usprawnionym, ale mimo wszystko starym stylu. Klimat nowych Gearsów nieco zelżał. Kolorystyka wzoruje się na trzeciej odsłonie tytułu, a nowi bohaterowi rzucają co rusz zabawnymi tekstami. Na szczęście świetnie wpasowuje się to w przedstawioną nam opowieść. Oczywiście, gra wciąż jest „ciężka” i klimatyczna – bywa mrocznie, ale przede wszystkim, krwawo.
Mechanika gry nie odbiega znacząco od znanego z serii schematu. Wciąż podstawą jest Cover-System, który wzbogacono o możliwość wyszarpywania wrogów zza osłon i eliminowania ich za pomocą noża. Asortyment zbrojeniowy w większości możemy kojarzyć z poprzedniczek, więc wielbiciele pił podwieszanych pod karabinem nie mają się czym martwić. Pojawiło się też parę niespotykanych wcześniej pukawek. Przykładem tego może być broń wyrzucająca ostrza które odbijając się od ścian ćwiartują przeciwników, albo wyrwany z latającego drona minigun. Na tle dobrze znanych elementów rozgrywki, wybija się różnorodność przeciwników. Przez mniej więcej połowę gry przyjdzie nam bowiem walczyć z robotami rodem z Terminator: Ocalenie. Mamy ich całe spektrum – od postawą przypominających ludzi, przez ciężko opancerzone, po latające i turlacjąco-wybuchające. Należy pamiętać, że po upuszczaniu oleju z maszyn, przyjdzie nam rozlewać posokę z różnego rodzaju poczwar – a tych też jest niemało. Każdy rodzaj i typ przeciwnika charakteryzuje się innym stylem walki, przez co na bieżąco musimy modyfikować naszą strategię i dobór uzbrojenia. To zapewnia sporą różnorodność z pozoru monotonnemu gameplay’owi. Warto też wspomnieć o sztucznej inteligencji która potrafi zaskoczyć osoby przyzwyczajone do jej dzisiejszych standardów. Chowając się za zasłoną, elitarne wrogie jednostki równie łatwo co sam gracza mogą wyciągnąć nas zza zasłony i poczęstować ostrzem kończąc nasz żywot. Dopinając do tego sekwencje całkowicie urozmaicające grę, takie jak prowadzenie motocyklu czy kierowanie tytanem wielkości budynku, po prostu nie sposób się nudzić. Paradoksalnie, mimo tych wszystkich nowości wciąż można powiedzieć, iż są to po prostu dobre Gearsy. Cieszy też solidne zakończenie produkcji z otwartą drogą do kontynuacji, tym samym nie zostawiając gracza z większą ilością pytań niż odpowiedzi.
Dla miłośników zmagań sieciowych gra oferuje starcia na arenach z innymi użytkownikami, tryb hordy w którym pokonujemy kolejno fale nacierających wrogów i kooperacyjną kampanię, którą na szczęście można też ukończyć „kanapowo”. Nowości nie ominęły trybu multiplayer, gdyż teraz w starciach z hordami wrogów mamy do dyspozycji fabrykator. Urządzenie to pozwoli nam budować różnego rodzaju fortyfikacje, od spowalniaczy wrogów po ofensywne działka. Jest też możliwość customizacji postaci w zależności od tego w którym trybie i po której stronie konfliktu mamy zagrać.
Gears Of War 4 nie zawodzi na żadnej płaszczyźnie. Gra śmiga na Unreal Engine 4 więc wygląda i brzmi świetnie. Opowieść jest ciekawa, a starzy wyjadacze nie dość że dostaną solidną porcję dobrze znanych Gearsów, to dodatkowo zakosztują wszelakiego rodzaju dobrze zrealizowanych i zaimplementowanych nowości. Oczywiście, zawsze mogło być lepiej, bo mimo wpompowania sterydów do czwórki nie widać żadnej znaczącej innowacji która słupkiem przebiła by sufit. Mimo to, nie da się odmówić atrakcyjności skrzętnie przygotowanemu ekskluzywowi na XONE, no i teraz PC.