Recenzja Trails in the Sky 1st Chapter

Trails In The Sky 1st Chapter
Trails In The Sky 1st Chapter

Zauważyłem, że gdy mówi się o klasykach JRPG, zwykle pierwsze na myśl przychodzą Final Fantasy, Dragon Quest, Tales czy Shin Megami. W końću to bardzo popularne produkcje, które ukształtowały gatunek i wyznaczyły standardy, które dziś niekiedy wydają się nie do przeskoczenia. A jednak istnieje pewna seria, która przez lata powoli, cierpliwie, niemal po cichu budowała swoją renomę, aż w końcu stała się jedną z najbardziej szanowanych wśród koneserów gatunku. Mowa oczywiście o The Legend of Heroes, a dokładniej o jej cyklu Trails. Maeka byłaby pewnie równie popularna co te wyżej wymienione, gdyby nie to jak późno zaczęła wychodzić na Zachodzie. Jest jednak szansa, że sytuacja się odmieni. Na komputery i konsole trafia bowiem Trails in the Sky 1st Chapter, czyli remake i odświeżona wersja pierwszego Trails. Czy teraz w końcu więcej osób będzie wychwalać tę serię?

Trails in the Sky 1st Chapter to remake wspomnianej już pierwszej odsłony cyklu Trails, który sam w sobie jest pod serią większej japońskiej marki The Legend of Heroes. Oryginał pojawił się w Japonii na PC w 2004 roku, ale na Zachód dotarł lata później w wersji na PSP a później też na komputery. Kolejne odsłony serii nadal się ukazują i na początku tego roku mogliśmy zagrać w The Legend of Heroes: Trails Through Daybreak II, które miałem okazję recenzować już wcześniej na Gamerweb. W styczniu na kompy i konsole trafi kolejna gra The Legend of Heroes: Trails Beyond the Horizon. Mamy więc remake wciśnięty pomiędzy nowe gry z serii. My ogrywaliśmy Trails in the Sky 1st Chapter w wersji na PlayStation 5.

Wielka przygoda na start

Główna oś fabularna Trails in the Sky 1st Chapter koncentruje się na rodzeństwie Estelle i Joshu’y Bright, które stawia pierwsze kroki w organizacji Bracerów – grupie ludzi dbających o bezpieczeństwo i porządek w królestwie Liberl. Ich ojciec, Cassius Bright, jest legendą w tej organizacji, ale tajemnicze zniknięcie szybko staje się punktem zwrotnym w historii. Choć początkowo wydaje się, że ich misje to drobne zadania – poszukiwania zagubionych osób, pomoc mieszkańcom, patrolowanie terenów – w miarę rozwoju opowieści gracz zaczyna dostrzegać, że te drobne wątki składają się na większą układankę. Intrygi polityczne, ukryte technologie, tajemnicze frakcje i konflikty z przeszłości Liberl nadają tej historii głębi. A że jest to dopiero First Chapter, twórcy świadomie zostawiają wiele wątków otwartych, by przygotować grunt pod kolejne odsłony serii.

Na pierwszy rzut oka gra może wydawać się klasycznym JRPG-iem ze starej szkoły. Mamy bohaterów, którzy wyruszają w podróż, stopniowo poznają zagrożenia większe niż osobiste problemy, a na końcu przychodzi konfrontacja z siłami, których zasięg wykracza daleko poza lokalne konflikty. Ale to, co wyróżnia Trails in the Sky 1st Chapter, to cierpliwość w budowaniu tego doświadczenia. Fabuła nie rzuca gracza od razu w wir wydarzeń, nie każe ratować świata w pierwszej godzinie. Zamiast tego prowadzi powoli, pozwalając poczuć codzienność bohaterów, poznać miasteczka Liberl, zrozumieć zasady działania Bracer Guild i poczuć, że w tym świecie życie toczy się niezależnie od nas. Ta narracyjna powolność bywa dla niektórych graczy barierą, ale dla innych – ogromną wartością, bo czyni późniejsze wydarzenia bardziej emocjonującymi.

JRPG pełną parą

Rozgrywka w Trails in the Sky 1st Chapter opiera się na klasycznym trzonie JRPG – eksploracji, rozmowach, zadaniach pobocznych i walkach turowych. To, co odróżnia tę grę od wielu innych, to konsekwencja w budowaniu świata. Każdy NPC, nawet ten pozornie nieważny, ma coś do powiedzenia, a jego wypowiedzi zmieniają się wraz z postępem fabuły. To sprawia, że eksploracja miasteczek nie jest stratą czasu – wręcz przeciwnie, zachęca do wchodzenia w interakcję, bo dzięki temu świat staje się bardziej wiarygodny. Do tego zadania poboczne nie są wyłącznie zapychaczami – wiele z nich rozwija lore, pozwala lepiej zrozumieć działanie Bracer Guild i daje poczucie, że Estelle i Joshua rzeczywiście pracują na swoje imię.

Sercem rozgrywki pozostaje jednak system walki. Choć na pierwszy rzut oka wygląda jak klasyczna turówka, to jego głębia ujawnia się doyść szybo. Walki toczą się na planszach podzielonych na pola, co nadaje im element taktyczny. Pozycjonowanie postaci, korzystanie z ataków dystansowych czy specjalnych zdolności ma ogromne znaczenie, bo odpowiednie ustawienie może zadecydować o wyniku starcia. Każda postać ma własne unikalne zdolności, ale prawdziwa magia tkwi w systemie orbmentów – specjalnych kryształów instalowanych w urządzeniach zwanych orbmentami, które pozwalają tworzyć różnorodne zaklęcia i umiejętności. To swoista układanka: w zależności od konfiguracji orbmentów możemy uzyskać dostęp do różnych kombinacji czarów, co daje ogromną swobodę w personalizacji stylu walki.

Rdzeń rozgrywki opiera się na dynamicznym systemie walki, w którym z jednej strony możemy bezpośrednio atakować przeciwników szybkim naciskaniem przycisków, a z drugiej – korzystać z szerokiego wachlarza specjalnych ruchów. Pojawiają się tu efektowne umiejętności, ataki drużynowe oraz świeżo dodane kontry, możliwe do wyprowadzenia po skutecznym uniknięciu ciosu. Gra wciąga jeszcze mocniej, bo nie ogranicza się do prostego klepania przeciwników, ale daje szansę na łączenie różnych stylów walki i podejść taktycznych.

Jednym z najciekawszych elementów jest możliwość płynnego przechodzenia od starć przypominających slasher do klasycznego trybu turowego. To właśnie w tym drugim objawia się pełna magia serii – taktyczna głębia, rozbudowane opcje i szeroka różnorodność ataków. Pozycjonowanie postaci odgrywa tu dużą rolę, ponieważ ustawienie bohaterów w odpowiednich miejscach pozwala na wykonywanie efektownych ataków zespołowych. Wrogowie z kolei posiadają swoje słabe strony, które można wykorzystywać za pomocą umiejętności dobranych zarówno pod kątem rodzaju ataku, jak i kąta, z którego uderzamy..

Na system walki składa się imponująca liczba mechanik. Obok zwykłych ataków mamy energię do zarządzania, specjalne ruchy zwane Crafts, możliwość wzmacniania swoich ciosów, a także dostęp do niszczycielskich superataków i efektownych kombinacji umiejętności. Opcji jest naprawdę sporo, a bogactwo skilli i taktycznych zagrywek sprawia, że każda potyczka wygląda inaczej i pozwala na eksperymentowanie z różnymi strategiami.

Największą siłą tego systemu jest jego płynność i satysfakcja, jaką daje graczowi. Można rozpocząć walkę szybkim ciosem w czasie rzeczywistym, ogłuszyć przeciwnika i przejąć inicjatywę, po czym płynnie przejść w tryb turowy, by wykorzystać jego słabości za pomocą precyzyjnie dobranych umiejętności. Na koniec, dla podkreślenia widowiskowości, możemy odpalić potężny finisher przypominający efektowne combosy z klasycznych bijatyk. Całość składa się na system walki, który nie tylko oferuje ogromną różnorodność, ale przede wszystkim sprawia, że każde starcie daje poczucie satysfakcji i nagradza gracza za dobre planowanie i szybkie reakcje.

System Craft Points to kolejny element nadający dynamiki. Punkty te zdobywa się podczas walki, a następnie można je wykorzystać do używania potężnych umiejętności zwanych Crafts, a po ich maksymalnym zgromadzeniu – do odpalenia ataków S-Craft, które potrafią odmienić losy bitwy. To rozwiązanie sprawia, że nawet w pozornie przegranej walce zawsze istnieje szansa na odwrócenie losów starcia, jeśli odpowiednio zarządzamy zasobami. Dodajmy do tego mechanikę tury i inicjatywy – czasem w kolejce pojawiają się bonusy takie jak dodatkowy atak, leczenie czy krytyk. Ustawienie się tak, by to nasza postać skorzystała z tego efektu, potrafi być kluczem do zwycięstwa. Wszystko to sprawia, że bitwy nigdy nie są banalnym wymienianiem ciosów, lecz wymagają planowania i myślenia strategicznego.

Wiele do roboty

Trudno też nie wspomnieć o strukturze gry. Podzielona jest na rozdziały, w których Estelle i Joshua przemierzają kolejne regiony Liberl. Każdy z nich ma swój własny klimat – od sielankowych miasteczek, przez górskie przełęcze, aż po zatłoczoną stolicę. Każdy region ma własne problemy, własnych mieszkańców, a nawet własne poczucie tożsamości. To właśnie dzięki temu eksploracja nie męczy – zawsze odkrywamy coś nowego, a zadania poboczne wpisują się w kontekst miejsca, w którym aktualnie przebywamy. Ten podział na regiony i rozdziały daje też fabule naturalne tempo – zamiast jednej długiej, nieprzerwanej opowieści, dostajemy serię przygód, które razem tworzą większą całość.

Warto zatrzymać się jeszcze chwilę przy samej Estelle i Joshu’y. Relacja między nimi to jeden z najmocniejszych punktów gry. Estelle jest pełna energii, impulsywna, czasem naiwna, ale zawsze szczera. Joshua z kolei jest opanowany, analityczny, skryty, a jego tajemnicza przeszłość stanowi jedną z głównych osi fabularnych. To kontrast, który napędza narrację i sprawia, że ich dialogi brzmią naturalnie. Remake pozwala jeszcze lepiej to docenić – pełne udźwiękowienie wielu scen nadaje postaciom więcej charakteru, a animacje twarzy i gestów wzmacniają emocje, które wcześniej trzeba było sobie dopowiadać. To właśnie relacja bohaterów sprawia, że zakończenie First Chapter tak mocno uderza – bo kiedy historia zostaje przerwana cliffhangerem, naprawdę chcemy wiedzieć, co stanie się dalej.

Wygląda spoko

Na poziomie technicznym odświeżone Trails in the Sky 1st Chapter to gra dopracowana. Nowa oprawa graficzna sprawia, że Liberl wygląda żywiej niż kiedykolwiek. Lokacje są pełne detali – ruchome cienie, odblaski w wodzie, gra światła w lasach i na łąkach – wszystko to buduje atmosferę. Muzyka, autorstwa mistrza Falcoma – Falcom Sound Team jdk – brzmi fantastycznie. Utwory są jednocześnie nostalgiczne i pełne energii, od spokojnych melodii miasteczek po dynamiczne motywy bitewne, które wciągają w wir walki.

Perełka

Podsumowując, Trails in the Sky 1st Chapter to przykład tego, jak zrobić remake, który nie gubi ducha oryginału, a jednocześnie sprawia, że gra staje się dostępna dla współczesnych graczy. Fabuła rozwija się powoli, ale konsekwentnie, postacie są napisane z sercem, a system walki łączy prostotę z głębią. To tytuł, który wymaga cierpliwości, ale nagradza ją satysfakcją z obcowania ze światem tak bogatym i spójnym, że trudno o drugi taki w całym gatunku. To także początek opowieści, która dopiero się rozkręca. Ja jaram się nieziemsko na kolejne rozdziały i ponowne przeżycie przygód bohaterów. No i oby gra odniosła spory sukces, bo im więcej Trails, tym lepiej dla wszystkich, a zwłaszcza dla mnie.

Plusy
  • Udany remake
  • Świetna fabuła
  • Genialny system walki
  • Bardzo fajne postacie
  • Okazja sprawdzenia jednej z najlepszych serii gier role playing
Minusy
  • Trzeba czekać na kolejne rozdziały
  • Tempo gry nie dla każdego
8
Ocenił Tomek Piotrowski

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli PlayStation 5

Recenzje gier OpenCritic