Gdyby stacja Nickelodeon stworzyła ankietę, w której należałoby wybrać jej najbardziej rozpoznawalnego bohatera, to dałbym sobie włosy obciąć, że byłby nim SpongeBob. A i pewnie wysoko na liście znalazłyby się inne postacie zamieszkujące Bikini Dolne, jak ociężały umysłowo Patryk, przebojowa Sandy, zrzędliwy Skalmar czy skąpy Krab. Tak, pełna absurdalnego humoru i czasami idiotycznych gagów bajka SpongeBob SquarePants, to istna galeria osobliwości, ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Marka ta jest tak niezwykła, że nawet gry na jej licencji wykraczają wysoko ponad poziom tego, co sobą reprezentują inne produkcje na bezie popularnych kreskówek.
Remake SpongeBob Battle for Bikini Bottom z 2020 roku jest według mnie jedną z najlepszych platformówek 3D i choć grę kupowałem, głównie z myślą o mojej kilkuletniej wówczas córce, to ostatecznie ja sam nie mogłem się od niej oderwać. Na kolejny tytuł z przygodami żółtej gąbki czekałem więc z niecierpliwością i oto jest, po trzech latach wracamy do Bikini Dolnego, by skosztować Kosmicznego Shake’a. Czy jest on tak samo smaczny i lekkostrawny jak poprzednie danie od Purple Lamp? Sprawdziłem to specjalnie dla was! Startujemy.
Choć to nie fabuła, jest kwintesencją trójwymiarowych platformówek, lecz przemieszczanie się po platformach i ciekawe mechaniki do tego służące, to jednak nie wypada o niej nie wspomnieć. SpongeBob SquarePants: The Cosmic Shake historię swoją ma i to całkiem głupkowatą, ale spokojnie, to nie wada, to przecież SpongeBob, tak więc nie najmądrzejszą fabułę traktujemy jako zaletę.
Gąbka i Patryk znów nabroili, ale oczywiście zupełnie niechcący. Otóż zakupili od tajemniczej wróżki, Madam Kassandry, magiczne bąblomydło z dodatkiem syrenich łez. Jego niezwykłość polega na tym, że każda bańka wypuszczona z takiego mydła, spełnia wypowiadane życzenie. SpongeBob nie przeczytał jednak uwag napisanych drobnym drukiem i odrobinę przesadził z produkcją baniek, co doprowadziło do kosmicznego kataklizmu. Do bikini dolnego przedarły się nieprzyjazne stwory z innych światów, wszystko pokryte zostało kosmiczną galaretą, a wiele postaci i przedmiotów wciągnął wielki wir. Naszym zadaniem jest oczywiście wszystko odnaleźć i zebrać jak najwięcej galarety będącej spoiwem łączącym rozerwany wszechświat. Pomaga nam w tym cichociemna Kassandra, dzięki której poprzez magiczne portale, przedostajemy się do każdego z siedmiu nowych światów. Struktura gry jest więc bardzo podobna do tej z poprzedniej części, w której stopniowo odblokowywaliśmy kolejne dzielnice Bikini Dolnego.
No i tak zaczyna się nasza przygoda, a w zasadzie przygoda SpongeBob i zamienionego w balon Patryka, w której wspólnie przemierzają siedem niezbadanych lądów w celu odnalezienia Kraba, Sendy, Gacusia, czy domu Kanciastoportego. Niech jednak nikogo nie zwiedzie słowo Kosmiczny w tytule, gdyż odwiedzane światy, bardziej niż obce planety przypominają tematyczne wariacje, na temat znanego z kreskówki uniwersum. Odwiedzimy więc krainy w klimacie Dzikiego Zachodu, pirackiej przystani, duchów czy Hollywood, w której SpongeBob zostaje gwiazdą filmów karate reżyserowanych przez samego Skalmara Tarantino.
W ogólnym rozrachunku fabuła jest nieskomplikowanym, ale dość sprawnie napisana, zabawna i nawiązująca do takich ikon popkultury, jak chociażby film Kill Bill. Nie jest więc jedynie durnym pretekstem do rozgrywki, a każdy odwiedzany świat dodaje nowe wątki zachęcające nas do działania. Zresztą nie tylko wątki, ale także mechaniki. Pierwotny repertuar zagrań gąbki jest bardzo zbliżony do tego z Walki o Bikini Dolne. Dysponujemy podwójnym skokiem, obrotowym ciosem z łopatki do baniek, zadającym obrażenia obszarowe walnięciem tyłkiem oraz szybowaniem za pomocą pudełka od pizzy. Z każdą kolejną krainą otrzymujemy dodatkowe mechaniki zwiększające naszą mobilność czy też zdolności bojowe. Spektrum zagrywek jest naprawdę imponujące i bardzo szybko się poszerza, co sprawia, że do zabawy nie wkrada się zbyt szybko monotonia…zresztą w ogólnie się wkrada, a wręcz przeciwnie, gdyż z kolejnym odkrywanym światem miałem ochotę na więcej.
Każda kraina raczy nas zadaniem głównym oraz jednym lub kilkoma zadaniami opcjonalnymi, które zazwyczaj polegają na zbieraniu przeróżnych elementów, jak cukierki czy zagubione skarpetki pirata ducha. Nie brakuje też poukrywanych znajdziek w formie, chociażby złotych monet, których odpowiednia ilość odblokowuje w sklepie kolejne porcje alternatywnych strojów dla SpongeBob. Są też znane z poprzedniej części złote łopatki do przerzucania kraboburegrów, których odpowiednia ilość umożliwiała, przedostanie się do kolejnych lokacji. Tym razem pełnią one jednak inną funkcję, choć gwoli ścisłości, chyba nie pełnią żadnej i w zasadzie mogłoby ich nie być. Dużym atutem gry jest jej regrywalność i nawet jeśli przeoczymy jakieś sekrety i skarby, w każdym chwili może wyjść do mapy gry i przenieść się do wcześniej odwiedzanych światów.
Lokacje są kolorowe, zróżnicowane, a rozgrywka zostaje co rusz wzbogacana nowymi elementami, dlatego też pod względem grywalności, nowe przygody kanciastoportego, w najmniejszym stopniu nie ustępują poprzedniej grze w tym uniwersum. Pokonujemy przeszkody, zbieramy przeróżne elementy, odkrywamy ukryte przejścia oraz walczymy z zastępami przeróżnych przeciwników. Nie brakuje też starć z bossami, z którymi potyczki kończą główne wątki, każdego z odwiedzanych światów. Twórcy popisali się sporą kreatywnością i uwierzcie mi, jest co robić w kosmicznym shake’u. Jeśli miałbym jednak powiedzieć, czego w grze mi najbardziej brakowało, to większego nacisku na inne grywalne postacie. W Battle for Bikini Bottom wiele sekcji przechodziliśmy Patrykiem czy Sandy i wymagały one użycia ich unikalnych zdolności. W Cosmic Shaque SpongeBob jest zdecydowanie dominująca postacią, co jako fan kreskówki i całego uniwersum, traktuję jako małe rozczarowanie.
W kwestii oprawy graficznej, cóż…widać postęp w porównaniu z poprzednią grą, choć pod węglem stylistyki ciężko było oczekiwać rewolucji, gdyż oba tytuły świetnie odwzorowują znany z kreskówki i filmów świat gry. Największe zmiany dotyczą projektu postaci, które po prostu wyglądają odrobinę lepiej. Razić jednak mogą doczytujące w locie tekstury czy spadki płynności podczas strać z większą liczbą przecinków. Nie są to mankamenty istotnie obniżające fun płynący z gry, ale jednak na konsolach obecnej generacji, nie powinny mieć miejsca. Technicznie jest jednak bardzo solidnie i gra nie dostarczyła mi zbyt wielu powodów do narzekań na błędy czy bugi. Czasami co prawda praca kamery podczas walki na niewielkiej przestrzeni potrafi utrudnić zabawę, ale jest to dość częsta przypadłość trapiąca platformówki 3D i w tym przypadku nie stanowi odstępstwa od normy.
Równolegle z solidną oprawą wizualną podąża świetne audio. Motywy muzyczne każdej z odwiedzanych krain są radosne, bardzo przyjemne dla ucha i świetnie oddają zarówno klimat uniwersum, jak i wpasowują się w motyw tematyczny. Polska lokalizacja ponownie stoi na najwyższym poziomie, gdyż za rodzimy dubbing odpowiadają aktorzy głosowi pracujący przy kreskówce. Natrafić co prawda możemy na drobne niedoróbki techniczne, jak zbyt wcześnie przerwane wypowiedzi, ale przytrafiają się one sporadycznie.
Szkoda jednak, że twórcy zdecydowali się ponownie zastosować dość archaiczną metodę prowadzenia narracji. Otóż obok tradycyjnych, filmowych cutscenek, tytuł oferuje także charakterystyczne dla gier RPG rozmowy z innymi postaciami, bazujące na gameplayowych animacjach. W grze jednak nie mam do wyboru kwestii dialogowych, a mimo to każdą wypowiedzieć musimy przełączać ręcznie, by dialog był kontynuowany. Na dodatek, pomimo dubbingu, wypowiedzi pojawiają się także w formie tekstowej, której nie można wyłączyć w opcjach gry. Według mnie system ten ma sporo wad – po pierwsze negatywnie wpływa na dynamikę dialagów i wytrąca z immersji, po drugie ściana pojawiającego się tekstu niczemu nie służy i wygląda niezbyt estetycznie. The Cosmic Shake ma przyjemną i ładną oprawę i o wiele lepiej prezentowałoby się takie fragmenty, gdyby zostały potraktowane jak standardowa cutscenka.
Ostatecznie jednak SpongeBob Kosmiczny Shake mnie nie zawiódł i przechodzenie gry sprawiło mi ogrom frajdy. Jest to świetna platformówka 3D pełna ciekawych mechanik i masy absurdalnego humoru. Fani kreskówki oraz wcześniejszych gier osadzonych w jej uniwersum, niezależnie od wieku, z pewnością się nie zawiodą. Pytanie tylko, czy Cosmic Shake ma dodatkowe argumenty, by przekonać do siebie graczy nieprzekonanych, chociażby do gry z 2020 roku? Moim zdaniem nie, ale…to już ich problem.