HROT – przegląd retro shootera w Early Access

HROT game

Kasjan: HROT to kolejna produkcja, którą opisujemy na łamach naszego serwisu, będąca hołdem dla klasycznych shooterów. Różnie to bywa z tego typu grami, gdyż czasami na samej nostalgii się kończy i nici z dobrego strzelania. Mnie i Konrada, HROT zaciekawił… blisko 100% pozytywnymi ocenami na Steamie. Produkcja, za którą stoi jedna osoba o nicku Spytihněv, jest dostępna od 29 stycznia i znajduje się obecnie we wczesnym dostępie. Nie wydajemy więc końcowej oceny, ale spoglądamy na to, co obecnie HROT oferuje i jak się w nią gra.

HROT screen 2

Konrad: Oceny ocenami, ale tym, czym HROT przyciągnął mnie do siebie najmocniej i co pierwsze rzuciło mi się w oczy, jest oprawa audiowizualna. I nie oszukujmy się, nie jest to ładna gra, bo ładną być po prostu nie może. W końcu to „list miłosny” do staroszkolnych FPS-ów pokroju Quake’a, starający się jak najwierniej oddać ich stylistykę, więc ładnym być po prostu nie może. A przynajmniej nie w obiektywnym rozumieniu piękna, bo cała ta kanciastość i pikseloza ma swój urok, celnie uderzając w moje poczucie nostalgii i tęsknoty za dzieciństwem i czasami „fotorealistycznych” w swojej kanciastości gier. Co więcej, brzydota ta kapitalnie zazębia się z niepokojącym klimatem gry. Akcja HROT osadzona została bowiem w postapokaliptycznej wersji komunistycznych Czech, o czym świadczą chociażby napisane po Czesku propagandowe partyjne slogany na ścianach budynków, rzeźby przywódców czy nawet zaparkowane na ulicach samochody.

HROT screen 1

Kasjan: HROT to obecnie jedna kampania, na którą składa się 8 poziomów, 4 bossów i 17 rodzajów przeciwników. Autor obiecuje oczywiście więcej – HROT ma spędzić w Early Access ok. roku i do tego czasu powinny pojawić się jeszcze dwie kampanie. Jest na co czekać, ale po skończeniu jednej kampanii (starczającej na ok. godzinę), możemy jeszcze zagrać w tryb „endless”, gdzie mierzymy się z nieskończoną ilością fal przeciwników. HROT z pewnością wyróżnia się świetnie zaprojektowanymi lokacjami – tworzonymi na modłę tych, które bawiły kilkanaście lat temu. Wielopoziomowe i z kluczami, którymi odblokowujemy dojście do kolejnych części lokacji. Nie zabrakło też sekretów i porozrzucanych po kątach apteczek. Tych, nawet na normalnym poziomie trudności, nie należy pomijać – są bardzo przydatne!

Konrad: Na drodze przez większość czasu stawać nam będą zaskakująco „normalni” przeciwnicy, bo podstawowym mięsem armatnim okazują się być ludzie ubrani w antyradiacyjne kombinezony oraz maski przeciwgazowe. Prędko dołączają do nich też bardziej dziwaczne indywidua pokroju gigantycznego goryla, a nawet lewitujących głów i wielkich pająków tudzież koni. Pozornie wydawać by się mogło, że twórca postanowił wrzucić do gara wszystko, co tylko przyszło mu do głowy, ale, uspokajam, w tym szaleństwie jest metoda. Cała ta plejada dziwactw mimo wszystko pasuje do siebie, co w moim odczuciu jest w głównej mierze zasługą stylistyki gry, pozwalającej na skuteczniejsze zawieszenie niewiary niż w przypadku ładniejszych i mocniej osadzonych w rzeczywistości tytułów.

HROT screen 3

Konrad: Pod względem mechaniki HROT jest dokładnie tym, czego moglibyście się spodziewać po „liście miłosnym” do staroszkolnych strzelanek – niezwykle dynamiczną i całkiem wymagającą produkcją, stawiającą rozgrywkę ponad wszystkie inne elementy. To nie Call of Duty czy nowy Wolfenstein, by zawracać graczowi gitarę pierdołami pokroju fabularnych wstawek czy dialogów. HROT zaczyna się nagle, wpychając nam w ręce pistolet i każąc zabijać. I to jest w nim piękne. Czasami taka beztroska, wirtualna przemoc w najczystszym wydaniu jest potrzebna, dając graczowi poczucie swego rodzaju katharsis.

W trakcie zabawy poza wspomnianym pistoletem znajdziemy jeszcze kilka inny pukawek, ot, choćby klasyczną strzelbę, karabin maszynowy czy w końcu rakietnicę, będącą nieocenionym wsparciem, gdy na arenie pojawi się helikopter lub boss. W kwestii uzbrojenia tytuł ten jest zatem dość przyziemny, co kapitalnie koresponduje z „pospolitością” odwiedzanych lokacji. Nie zmienia to jednak faktu, że strzela się tu nader przyjemnie. Kolejne starcia skutecznie pompują do krwi gracza adrenalinę i uczucie to tylko potęgowane jest przez konieczność kombinowania, gdy liczba punktów zdrowia spadnie niemalże do zera, a i pełnych magazynków zrobi się jakoś tak mało.

HROT zwiastun

HROT, czy SHROT?

Kasjan: HROT to jedna z gier, która może przekonać nawet największych sceptyków systemu Early Access. Moim zdaniem, na ten moment, mamy świetny rdzeń gry, który teraz powinien zostać obudowany jak największą treścią. HROT przypadnie do gustu wszystkim fanom Quake’a. Świetnie zaprojektowane lokacje, klimacik i dziwny setting, ale w dobrym sensie, jak kiedyś w You Are Empty, gdzie też bito w sowieckie tony. Jestem jak najbardziej na tak.

Konrad: Ciekawe porównanie. Faktycznie, pod względem klimatu HROT może się kojarzyć z You Are Empty, ale na szczęście dzieło Spytihněva już na obecnym etapie produkcji jest od niego produktem po prostu lepszym. W grze tej czuć olbrzymią miłość do gatunku i wierzę, że z czasem może być stawiany na równi z takimi tuzami retroshooterów jak Ion Fury czy Project Warlock. To powiedziawszy, mimo całej mojej miłości do HROTa, raczej wstrzymałbym się z jego kupnem, bo godzina strzelania w kampanii i niezbyt porywający tryb hordy to w moim odczuciu odrobinkę za mało.