Kompletnie nie rozumiem, po co gry w takim stanie trafiają do sprzedaży. Pomijam już aspekt moralny wciskania swoim fanom ledwo działającego bubla, ale osobiście po prostu bym się wstydził podpisać imieniem i nazwiskiem pod grą tak tragicznie zepsutą jak Realpolitiks II. Jestem w pełni świadom, że tytuł ten sprzedawany jest obecnie w ramach wczesnego dostępu, ale nie powinna to być w żadnym wypadku wymówka do wydawania ledwo działających gier. Nie tylko jest to zwykłym świństwem wobec graczy płacących za ów tytuł, ale też skutecznie zniechęca potencjalnych konsumentów do zakupu gry, która nie radzi sobie z wieloma podstawowymi elementami.
Realpolitiks II bardzo chciałoby być Crusader Kings. Rozgrywka opiera się z grubsza na tych samych założeniach – wybieramy jedno z faktycznie istniejących państw i rozpoczynamy mozolną pracę nad osiągnięciem w ciągu kolejnych stu lat światowej dominacji. Dokonać tego można na kilka różnych sposób, np. poprzez zaawansowanie technologiczne kraju, dyplomatyczne zjednanie świata pod jedną banderą, ale także przez ekspansję militarną. W międzyczasie należy pamiętać też o polityce wewnętrznej, dbaniu o PKB, rezerwy zasobów naturalnych oraz poziom szczęścia wyborców, wprowadzając odpowiednie projekty i wznosząc nowe budowle. Realpolitiks II posiada też drugi scenariusz, w którym zamiast światowej dominacji, naszym celem jest wynalezienie i rozdystrybuowanie szczepionki na COVID-19. I znów, zrobić to możemy na kilka różnych sposób, choćby wykorzystując szpiegów lub wojsko. Warto też zaznaczyć, że poziom trudności gry w dużej mierze uzależniony jest właśnie od wybranego państwa – bogate Chiny łatwiej osiągną sukces, niż biedna Somalia.
Do ogarnięcia jest więc naprawdę wiele i osoby, dla których Realpolitiks II będzie pierwszym zetknięciem z gatunkiem, może od tego wszystkiego rozboleć głowa. Teoretycznie twórcy wyszli im naprzeciw, oferując samouczek, ale jest on tak mało czytelny, że osobiście potrafiłem się w nim pogubić. Nowi gracze w zastraszającym tempie zalewani są tonami informacji, co uniemożliwia ich skuteczne przyswojenie. Co gorsza, Realpolitiks II nie posiada żadnej wewnętrznej encyklopedii, z którą moglibyśmy skonsultować jakiekolwiek niejasności, a o te w tak skomplikowanej produkcji jest przecież nietrudno. Zwłaszcza, że w rozeznaniu się nie pomaga też okropnie nieczytelny interfejs gry. Do wszystkiego trzeba tu dojść samemu na zasadzie prób i błędów. Nic więc dziwnego, że Tunezja pod moimi rządami dość prędko zbankrutowała, skoro walczyć musiałem zarówno z niepokojami społecznymi oraz galopującą inflacją, jak i samą grą, starając się odnaleźć potrzebną mi w danej chwili opcję pośród pierdyliarda zakładek i liczników.
Mimo wszystko, żadna z tych niedogodności nie zdołała mnie do Realpolitiks II zniechęcić. Tytuł ten wciąga bowiem jak bagno, o ile tylko zaciśniemy zęby i przebolejemy jego wady. Bajerowanie sąsiednich państw w celu zawarcia umowy handlowej, decydowanie o tym, który projekt w obecnej sytuacji będzie najbardziej lukratywny, czy też ważenie konsekwencji każdej opcji do wyboru w trakcie licznych losowych zdarzeń – wszystko to jest absolutnie świetne. Skuteczne uratowanie gospodarki i zapewnienie państwu ciągłych dostaw paliwa i metali daje masę satysfakcji, a próba uspokojenia ludności wywalaniem kasy na kolejne festiwale oraz lobbowanie partii politycznych, by te pozwoliły nam na mające udobruchać naszych krajanów przemówienia, także wiążą się z pewną ekscytacją, bo nigdy nie możemy być do końca pewni, czy akurat nam się powiedzie. Realpolitiks II to jedna z tych rzadkich gier, o których myślisz przed zaśnięciem, w pracy, albo w trakcie prysznica, bo akurat wpadł ci do głowy pomysł wprowadzenia totalitaryzmu, który pomoże prowadzonej Sri Lance w podbiciu sąsiadujących Indii. Wprawdzie obeszłoby się bez tak drastycznych kroków, gdyby tylko zechcieli oddać należącą się nam prowincję, ale to już ich wybór…
Toteż gdyby Jujubee posiedziało przy Realpolitiks II trochę dłużej i wykorzystało ten czas na przemyślenie pewnych decyzji projektowych, moglibyśmy mieć do czynienia z jedną z przyjemniejszych strategii ekonomicznych tego roku. Co jednak najważniejsze, prawdopodobnie otrzymalibyśmy też wtedy produkt działający. Nieczytelny interfejs oraz kiepski samouczek mogę jeszcze przełknąć, bo przy asyście znalezionych w Internecie porad jestem w stanie dojść do wszystkiego, ale niestety z absolutnie tragiczną stroną techniczną gry nie jestem w stanie zrobić absolutnie nic, poza czekaniem na patcha.
Mina zrzedła mi już po pierwszym uruchomieniu gry, kiedy to okazało się, że Realpolitiks II nie wspierało rozdzielczości panoramicznych (problem ten już naprawiono), ale przede wszystkim, że gra działała w zawrotnej płynności 12FPS. Wprawdzie mój komputer nie należy do demonów prędkości, ale na litość boską, Realpolitiks II to interaktywna mapa! Dorzućcie do tego makabrycznie długie czasy ładowania, sięgające nawet trzydziestu minut. W beznadziejnych przypadkach stan gry może się nie załadować wcale. Na jakiś tydzień zmuszony zostałem do porzucenia mojej ukochanej Sri Lanki, wchodzącej właśnie w erę dobrobytu, bo gra ładowała się w nieskończoność. Autentycznie uciąłem sobie w międzyczasie półtoragodzinną drzemkę, a kiedy wstałem, pasek postępu nawet nie drgnął, czego nie mogę powiedzieć o żyłce na mojej skroni.
Realpolitiks II to też masa błędów maści wszelakiej. Jednemu z nich moja Sri Lanka zawdzięcza swoje bogactwo, bo giełda papierów wartościowych w Realpolitiks II jest po prostu zepsuta. Wartość kupionych akcji rośnie w zatrważającym tempie, dzięki czemu posiadane 250 sztuk złota zamieniłem na półtora miliona. Co lepsze, po sprzedaży akcji, możemy odkupić je za pierwotną cenę i cały proces rozpocząć od nowa. Toteż szybko budżet Sri Lanki osiągnął poziom 75 milionów, zawstydzając tym samym nawet posiadające jakieś 500 tysięcy sztuk złota USA. Teoretycznie problem ten został załatany i tak łatwe zdobywanie bogactwa nie jest już możliwe, ale wartość akcji wciąż potrafi srogo spuchnąć. Niestety nie wszystkie błędy w Realpolitiks II są równie przyjemne – wiele z nich psuje bowiem grę.
Najłagodniejszym z nich było kompletne wywalenie się giełdy, z której nagle zniknęły wszystkie firmy, co prawdopodobnie spowodowane było faktem, że notorycznie z mapy znikały wszystkie wybudowane budynki, w tym te związane z wchodzeniem państw na GPW. To samo tyczyło się mojej populacji, która bez żadnego powodu potrafiła zmniejszyć się o połowę, doprowadzając kraj do bankructwa, pozbawiając rząd zysków z podatków. Ba, w trakcie swojej walki z COVID-19 jako Chiny straciłem wszystkich mieszkańców, choć współczynnik przyrostu populacji wynosił ok. 2.5%, czyli całkiem sporo. O niemożliwych do zamknięcia okienkach, zmuszających do restartu, czy częstym wywalaniu się do pulpitu już nawet nie chce mi się rozwodzić, bo i nie ma tak naprawdę o czym. Wspomnę tylko, że warto często zapisywać stan gry, bo Realpolitiks II nie posiada funkcji autozapisu.
Widać jednak, że twórcom zależy na tym projekcie, bo co rusz pojawiają się kolejne łatki, zażegnujące wiele doskwierających mi w trakcie gry problemów. Pozwala mi to wierzyć, że z biegiem czasu tytuł ten okaże się być naprawdę solidną produkcją, którą polecić będę mógł wszystkim domorosłym politykom. Niestety na chwilę obecną, Realpolitiks II po prostu nie działa, więc radziłbym wstrzymać się z ewentualnym zakupem do momentu premiery jej pełnej wersji. Nie tylko będziecie się wówczas bawić, ale przede wszystkim nie wydacie przyzwolenia na wciskanie graczom bubli. Natomiast jeśli naprawdę potrzebujecie sobie popolitykować już tu i teraz, może warto zainteresować się oryginalnym Realpolitiks?